pisiokot pisze:Piotrze, najgorzej jest gdy kot odchodzi w schronisku, niczyj, wierz mi. Nie ma nikogo, kto go przytula w ostatnich tygodniach, dniach, trzyma na kolanach, podtyka smakołyki... Śmierć moich kotów była dla mnie czymś strasznym, ale najbardziej na świecie rozrywało mi się serce, gdy umierał jakiś kot w schronisku... taki, o którego pani Jola walczyła, leczyła, my dokarmiałyśmy, szukałyśmy domu... i nie udawało się. Myśl, że umarł na sam schroniskowym posłanku, w pustej kociarni, może cierpiąc lub został uśpiony i wrzucony do lodówki, by go potem wywieźć jak śmieć do spalarni nie daje spać tygodniami...
Natalia uniknie tego losu, nie masz pojęcia jakie to jest ważne. Dla Ciebie, dla nas.
I płaczę razem z Tobą nad tą młodziutką, kochaną, wesołą, pełną radości życia koteczką. Tak bardzo się cieszyłam, że będzie miała taki dobry dom...
I miała
Szkoda tylko, że tak krótko.
Placzac podpisuje sie pod slowami Ani