piątek, 12 października 2018

131. I że cię nie opuszczę, dopóki w proch się nie obrócisz... (Hakuoki: Edo Blossoms) [16+]

Chyba po raz pierwszy w historii swojego bloga dotarłam do momentu, w którym po zrecenzowaniu wyjątkowo słabej gry muszę, po prostu muszę wziąć sobie na odtrutkę coś, co nie sprawi, że będę chciała wyrzucić peceta przez okno. W sumie dobrze się złożyło, bo po dłuższej przerwie wypadało powrócić do tajemniczych wilków szogunatu, wziąć kodachi w dłoń i zagłębić się ponownie w świat japońskiej historii i folkloru.


Ci, którzy czytają mojego bloga, wiedzą, że uwielbiam postać Sanana (a ci, którzy nie wiedzą, mogą zerknąć tutaj - http://tiny.pl/g8khh). W mojej opinii to jeden ze zdecydowanie najlepiej zaprojektowanych bohaterów gier visual novel i moje prywatne odkrycie podczas grania w Kyoto Winds. To postać, którą ciężko ocenić w sposób jednoznaczny i która brawurowo przełamuje królujące w branży popularne schematy. Chyba tylko Sanan potrafił wzbudzić we mnie autentyczne przerażenie, zachwycając jednocześnie swoją wrażliwością. Nic zatem dziwnego, że to właśnie jego ścieżkę postanowiłam przejść jako pierwszą w Edo Blossoms.

Początek opowieści rozgrywa się w dziewiętnastowiecznym Edo, do którego uciekamy po przepędzeniu przez współpracującą z demonami armię wroga. Wśród samurajów nie panuje, delikatnie rzecz ujmując, świąteczny nastrój. Mężczyźni cierpią nie tylko fizycznie, liżąc rany po przegranej bitwie, ale również duchowo, powątpiewając coraz bardziej w sens swojej misji i nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Sanan widzi, co się dzieje, i postanawia rozmówić się z Hijikatą. Namawia go do pozwolenia członkom Shinsengumi na patrolowanie ulic Edo i działanie w służbie lokalnej społeczności, co podniosłoby ich morale. Sam również zamierza mieć w tym swój udział, robiąc nocne obchodzy razem z wyszkolonym przez siebie zastępem Furii. Hijikata łaskawie się na to zgadza, chociaż można wyczuć z jego strony pewną niechęć do swojego zastępcy, który zdaje się tym jednak zbytnio nie przejmować, ponieważ postanawia udać się z nami do naszego rodzinnego domu, żeby go przeszukać i znaleźć być może jakieś zapiski naszego ojca dotyczące Furii. Wspólnymi siłami udaje się nam zdobyć informacje na temat ulepszonego składu Wody Życia, która usuwa negatywne efekty jej zażycia, takie jak światłowstręt i rządza krwi, a także przepis na przygotowanie lekarstwa pozwalającego tymczasowo je osłabić. Sanan postanawia bliżej się temu przyjrzeć, a my powracamy do naszych codziennych zadań. Spokój nie trwa jednak długo, gdyż w Edo zaczyna dochodzić do serii zabójstw, w dodatku podejrzanie skorelowanych z nocnymi patrolami Sanana i jego podopiecznych. Nie pomaga w tym wcale fakt, że stan mężczyzny znacznie się pogorszył i odczuwa rządzę krwi znacznie częściej niż dotychczas, w czym wprawdzie skwapliwie staramy mu się pomagać, ofiarowując mu własną krew, ale jednocześnie sprawia to, że Hijikata postanawia nie angażować swojego zastępcy w kolejne misje. Sanan, zwykle bezwarunkowo swojemu przełożonemu posłuszny, jedynie z pozoru dostosowuje się do zaleceń, nadal wymykając się na nocne patrole. Razem z Heisuke przyłapujemy go, gdy powraca nad ranem z zakrwawionym mieczem, i jego los zdaje się być niemalże przesądzony - wprawdzie jako osoba martwa za życia nie może już popełnić seppuku, ale otrzymuje za to bezwzględny zakaz prowadzenia dalszych badań nad Furiami, co oznacza powolne popadanie w szaleństwo i w końcu obrócenie się w nicość.


Nic zatem dziwnego, że pewnej nocy po prostu znika, zabierając ze sobą cały oddział Furii. Niebawem Shinsengumi opuszczają Edo, przenosząc się do kolejnej siedziby. My jednak decydujemy się pozostać w rodzinnym mieście i rozpocząć nowe życie, szczególnie że zaczyna nam brakować Sanana. Niebawem wizytę składa nam para dobrze nam znanych z Kyoto Winds kobiecych demonów: Sen i Kimigiku. Postanawiają pomóc nam odnaleźć ukochanego, ale kiedy już natrafiają na jego ślad, okazuje się, ze to pułapka i nie pomaga nawet fakt, że Shinsengumi wysyłają za nami Heisuke, który próbuje nas uratować, ale ostatecznie pada martwy z ręki dawnego przełożonego. Sanan bowiem zdążył przez ten czas przyłączyć się do głównego antagonisty opowieści, czy naszegoj ojca, Kodo, któremu udało się stworzyć ulepszoną wersję Furii - rasę nadludzi, których potęga ma pomóc mu w zdobyciu władzy i wpływów. Żeby jednak tego dokonać, potrzebuje szlachetnej krwi demona czystej krwi, którym na nasze nieszczęście okazujemy się być. W zamian za współpracę obiecuje Sananowi zdradzenie przepisu na przyrządzenie eliksiru na powrót zwracającego Furiom utracone człowieczeństwo, dzięki czemu mężczyzna mógłby przywrócić życie nie tylko sobie, ale również skazanym wcześniej na śmierć towarzyszom. Z jego błogosławieństwem nasze życie zamienia się w piekło. Przychylne nam demony zostały przepędzone, a jedyny członek Shinsengumi, który mógłby nam pomóc, został zamordowany przez kogoś, komu jeszcze do niedawna bezgranicznie ufał. W dodatku otrzymujemy mało przyjemną możliwość zjednoczenia się z naszym wyjątkowo nam nieprzychylnym bratem bliźniakiem, który zdaje się czerpać z naszego cierpienia ogromną radość. Sytuacja zmienia się, kiedy Sananowi udaje się swchwytać Sen i Kimigiku, a nasz ojciec stawia przed nami ultimatum: albo zaczniemy z nim współpracować, albo kobiety zostaną rozszarpane przez Furie. Decydujemy się na pierwszą opcję i ojciec rozkazuje Sananowi zabrać nas do naszego pokoju, w którym mamy być uwięzione po kres naszych dni i dobrowolnie oddawać krew w imię wyższej idei (bardzo mocno przypomina mi to opowieść Morgany z gry The House in Fata Morgana). Sanan jedną ręką chwyta nas za przegub, a drugą wyjmuje swój samurajski miecz - tylko po to, żeby udowodnić, że wszystko od początku do końca było uknutą przez niego mistyfikacją.

Mimo to zakończenia historii zdecydowanie nie można nazwać happy endem. Okazuje się bowiem, że nasz ojciec nie wie o istnieniu eliksiru, który mógłby przywrócić Furiom człowieczeństwo, ale zdradza, że być może Sananowi uda się czegoś dowiedzieć w ojczyźnie Furii, którym okazuje się być Europa, w której Furie nazywa się wampirami. Mężczyzna decyduje się więc na odbycie prawdopodobnie ostatniej podróży w swoim życiu, pragnąc zrobić wszystko, żeby ocalić życie swoich podopiecznych. Jak pamiętamy z jednego z wątków z Kyoto Winds, ludzie w momencie przemiany w Furie stawiają na szali nie tylko swoje doczesne życie, ale również życie wieczne. W Edo Blossoms dowiadujemy się, że nie są nieśmiertelne i po pewnym czasie ich ciała zaczynają zamieniać się w popiół. Kiedy Sanan postanawia wyjawić nam tę tajemnicę, spopieleniu zaczyna już ulegać jego lewe ramię - to samo, którego uszkodzenie nie pozwoliło mu w Kyoto Winds ponownie chwycić za miecz. Zdradza nam również, że o niczym nie marzy tak bardzo, jak o odejściu z tego świata, trzymając nas w ramionach.


Opowieści Sanana można byłoby wiele zarzucić, jak chociażby to, że dosyć szybko udaje mu się przekonać do siebie Yukimurę, która pod koniec fabuły Kyoto Winds jeszcze się go bała, jak również fakt, że w jego wątku jako gracze jesteśmy niejako zepchnięci poza wydarzenia związane z Shinsengumi i po seansie nie pamiętamy już na przykład, dlaczego tak właściwie ciągle zmieniali siedzibę i kto był ich głównym przeciwnikiem. Najbardziej jednak bałam się na początku tego, że twórcy zepsują mojego ulubionego bohatera, który zdążył zrobić już na mnie wcześniej kolosalne wrażenie. Na szczęście szybko przekonałam się, że mamy tutaj do czynienia ze starym, dobrym Sananem, dawnym katem zajmującym się przesłuchaniami i pierwszym samurajem, który wypił Wodę Życia. W Edo Blossoms ponownie pozwala nam doświadczyć atmosfery osaczenia i zaszczucia i strachu przed sobą samym, mimo że zdecydowanie nie jest postacią w typie yandere. To nadal niesamowicie ciepły, wrażliwy i delikatny w obejściu mężczyzna, który musi podejmować trudne decyzje i ponosić ofiary. Nadal jest szczwanym lisem do perfekcji posługującym się techniką manipulacji, ale w przeciwieństwie do reszty samurajów zawsze ufał swojemu intelektowi w nie mniejszym stopniu niż sile swoich mięśni. Ponownie okazał się być wierny Shinsengumi aż do samego końca, niezwykle poważnie traktując kodeks honorowy samuraja, mimo że Hijikata go odrzucił i skazał na śmierć.

Na koniec pozwolę sobie na odrobinę prywaty. Parę miesięcy temu, tuż po dodaniu recenzji gry The House in Fata Morgana, moje poukładane jak domek z kart prywatne życie zaczęło się walić: pojawiły się problemy z pracą i mimo że ją uwielbiałam, wisiało nade mną widmo zwolnienia, facet, z którym byłam blisko, powiedział mi, że niestety nic z tego nie będzie, byłam świeżo po kolejnym pobycie w szpitalu, po którym otrzymałam wypis z rozpoznaniami na pół strony  A4 i musiałam zacząć brać bardzo inwazyjne leki, oczekiwałam na przesyłkę z Zippem i związane z nią horrendalne opłaty celne, a w dodatku moja najlepsza przyjaciółka - osoba, dla której zrobiłabym niemalże wszystko - postanowiła odwrócić się do mnie plecami, kiedy najbardziej jej potrzebowałam. I to ta ostatnia rzecz była tą, która najbardziej mnie zabolała. Pracę zawsze można zmienić, nieodpowiedniego faceta także,  z chorobą walczyć - ale to jest nieporównanie trudniejsze, kiedy człowiek jest pozostawiony sam sobie. Sama nie wiem, jak znalazłam wtedy w sobie siłę, żeby zebrać się w sobie i pchać do przodu ten swój wózek zwany życiem. Jak miałam siłę uśmiechać się, robić dobrą minę do złej gry, powtarzać, że wszystko jest w porządku, że dam radę. I zdaję sobie sprawę z tego, że to może brzmieć śmiesznie, bo Sanan jest przecież postacią fikcyjną, ale myślę, że między innymi właśnie dlatego tak bardzo go lubię i łatwo się z nim utożsamiami - bo wiem, jak to jest być ciągle popychaną albo odpychaną, niedocenianą, traktowaną jak ktoś, kogo w razie czego łatwo jest się pozbyć, kogo byle kto może we wszystkim zastąpić, kto ciągle jest spychany na drugi plan. I jestem pełna podziwu dla Yukimury, że dała radę to wszystko udźwignąć. Jestem w stanie wyobrazić sobie, co Sanan w niej widział.


***
Na koniec tradycyjnie garść informacji:
Tytuł: Hakuoki: Edo Blossoms
Producent: Idea Factory, Design Factory
Wydawca: Idea Factory International
Data wydania: 13 marca 2018
Przybliżony czas rozgrywki: 7-10 godzin (na jeden wątek)
Ograniczenia wiekowe: 16+
Wersja językowa: angielska

Cena: 107 zł
Grę można zakupić na Steamie w wersji elektronicznej lub w wersji pudełkowej na konsolę PS Vita.

Steam: https://store.steampowered.com/app/733340/Hakuoki_Edo_Blossoms/

PS Vita: https://store.iffyseurope.com/products/hakuoki-edo-blossoms-standard-edition


Ja ze swojej strony dziękuję Iffy's Europe Online Store za ofiarowanie egzemplarza do recenzji.


8 komentarzy:

  1. Zgadzam się, Sanan jest jedną z lepiej zaprojektowanych postacią, aczkolwiek mojego serca nigdy nie skradł (ani w remake'u, ani tym bardziej w oryginale). Wiem, że to płytkie, ale nie podoba mi się jego design (imo wygląda na starszego niż jest). No i cały czas siedzi mi w głowie jego kreacja sprzed KW/EB, gdzie był tylko postacią poboczną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie połowa bohaterów w grze wygląda na starszych niż jest, ale ja akurat wolę starszych facetów, więc mi to nie przeszkadza. Co do designu, to Sanan jest bardzo w moim typie, ale niejednokrotnie przekonałam się już, że w grach otome najfajniejsi bohaterowie zazwyczaj w ogóle nie przemawiają do mnie pod względem aparycji. Jakiś czas temu zagrałam sobie ponownie w Nightshade i na powrót zapałałam miłością do Goemona, mimo że jego design z początku strasznie mnie odrzucał. Wygląda więc na to, że intuicja lubi mnie zawodzić. ;)

      Usuń
    2. Goemon? Jak ta postać historyczna, Goemon Ishikawa? No, teraz to konieczne muszę zagrać (właściwie już ściągam grę ze Steama).

      Usuń
    3. Tak, Goemon Ishikawa. :) Będę zatem czekać na Twoją recenzję!

      Usuń
  2. Nie wiem czy to ten wybrany gatunek dla mojej osoby...jednak z ciekawości sprawdzę za jakieś 5 minut co i jak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczekaj! Nie kupuj tej gry, bo to kontynuacja innej. Zacznij od Hakuoki: Kyoto Winds.

      Usuń
  3. Ach, Sanan! Pamiętam jak bardzo żałowałam, że nie był grywalną opcją w Hakuouki: Shinsengumi Kitan!, czyli pierwszej wersji Hakuoki ;_;. Tutaj przynajmniej wyjaśniono trochę jego motywacje, gdzie w poprzedniej grze nie pamiętam, żeby to było... Z drugiej strony, sama nie jestem pewna, czy na tle takich postaci jak Okita, Kazama, czy Saito, Sanan wypada na tyle interesująco.

    Mam nadzieję, że w prywatnym życiu będzie się układało już tylko dobrze! Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozegrałam jeszcze innych wątków, więc ciężko mi powiedzieć, ale u Sanana niestety trochę kuleje samo przedstawienie historii. Zdecydowanie można było dodać do niej więcej wątków (chciałabym na przykład dowiedzieć się czegoś na temat jego przeszłości) czy pogłębić nieco konflikt z Hijikatą. Ale i tak jest całkiem dobrze.

      Cieszę się, że wróciłaś do blogowania, ponieważ regularnie do Ciebie zaglądam! :)

      Usuń