po co kotu ogon?
Do pokazywania niezadowolenia
A jak się nie ma ogona?
To można już tylko być z życia zadowolonym.
Siadam na podłodze i za chwilę zjawia się Salem. Niby zwykły kot, ot taki, biało-bury. Ani spojrzenia nie ma przenikliwego. Ani nietypowo rozmieszczonych łat. Ale wystarczy się schylić, zagadać i zaraz jest. Przytuli się, wejdzie na kolana, delikatnie dopomina się o głaski. Futrzaną myszkę upoluje, chwyci za rękę, delikatnie zachęcając do zabawy.
Salem jest doskonały. Po prostu kot, aż kot.
Niby nic specjalnego ale jest to coś, niewyczuwalne przez pierwsze kilka chwil, potem już nie można przestać o nim myśleć i zastanawiać się co to jest?
Długo, długo myślałam i chyba to ta prostota.
Bo wystarczy kucnąć, a lepiej usiąść po turecku i delikatnie wchodzi na Twoje kolana. Jakby nic nie ważył. I na chwilę stajesz sie jego ostoją od schroniskowej rzeczywistości a on daje Ci odskocznię od tego wszystkiego wkoło.
Pierwszy boks jest wyjątkowy. I wszystkie koty są tam wyjątkowe.
Ja po prostu wchodzę, pytam jak się mają i mogę słuchać opowieści. Jedni opowiadają głośno, inni ruchami ciała, inni tylko patrzą.
Bliscy mi są strasznie.
A Salem - zwyczajny, niezwyczajny kot.
I to jego spojrzenie.
Aż ma sie ochotę sprawdzić, czy zaraz nie powie hator hator.
Salem jest zaszczepiony, wykastrowany, odrobaczony. Dogaduje się z innymi kotami. Do psów ma stosunek obojętny - to znaczy "psy - są", odnalazłby się spokojnie w domu z psem.
foto: Sis