Większość z Was mnie nie zna albo nie pamięta... ale wiem, że kiedyś ten kot, nasz przyjaciel, Amigo, miał tutaj grono kibiców, zawsze pamiętaliśmy i zawsze będziemy wdzięczni za tę pomoc okazaną nam i naszemu cudownemu przyjacielowi. Jestem Wam moi drodzy winna tę informację.
Najprawdopodobniej zabrała go nam niewydolność mięśnia sercowego, nagły zawał, zator... Nie cierpiał. Odszedł nagle, zostawił po sobie przejmującą ciszę.
To nie pierwszy nasz kot, nie jedyny, nie ostatni, ale jak wszystkie wyjątkowy.
Będzie mi Ciebie brakować przyjacielu... Kradzieży brokułów, biegania ze styropianową piłeczką, aportowania, śpiewania, leżenia na nogach, włażenia na laptopa, odganiania Ciebie od cudzych misek, tupotu Twoich łap, braku gracji, Twojej namolności, biegania końskim kłusem z uniesioną głową, włamywania się do toreb... ale przede wszystkim Twojego ciepła i Twej kociej przyjaźni...
I tak jak kiedyś powiem tylko... jeśli niebo istnieje to chcę Ciebie tam spotkać, jeśli nie to nie chcę takiego nieba.
Podbił serca wszystkich odwiedzających nasz dom, zakłaczył niezliczoną ilość spodni, zajrzał do wszystkich możliwych toreb, ukradł wszystko co dało się ukraść, pokochał całym sercem i sprawił, że nauczyliśmy się żyć z tą miłością trudną, z tym kocim wtrącaniem, z tym harmidrem i szumem, jakiego do tej pory nie robił w naszym domu żaden kot.
Mamy ograniczoną ilość miejsca i środków, tak było, że odchodząc jeden kot robił miejsce innemu, w jeszcze większej potrzebie. Tycia Belli, Murek Amigowi, Bodzio Lusi - pamiętamy, tęsknimy...
Każdy z kotów, który do nas trafił dostał miskę, ciepły koc, naszą miłość, szansę na przeżycie, bądź godną śmierć w ramionach, którym zależy, nie bezimienną. Szansę, której nie miałyby tak po prostu. Bo czy kot nerkowy przeżyje w schronisku? Bądź kot cierpiący na toczeń, na którym nikt się nie zna?
Pomyślałam dziś, że to koniec, że już nie będę chcieć żadnego kota... bo to boli, pożegnanie boli, ale wiem, że gdzieś tam za rogiem czeka kolejny kot... kolejna bieda, która kiedyś do nas trafi po swoją szansę, porcję karmy i miłości. Wiem, że nasz przyjaciel zrobił jej miejsce w naszym domu i na zawsze zaraził nas tą miłością... Wiem, że to miejsce nie może się zmarnować. Nie dziś, nie jutro. Dziś opłaczę przyjaciela, który w moim sercu będzie on na zawsze.
Każdemu człowiekowi życzę takiego kota, takiego przyjaciela, takiej radości, nawet jeśli za to wszystko należy zapłacić smutkiem i bólem rozstania.
To był kot nad koty.
Nasz przyjaciel.
Amigo.
http://zapodaj.net/b615782dc08b4.jpg.html
Amigo, Amiś.... kot nad koty, takiego miziaka, przytulaka jeszcze świat nie nosił...
Amiś trafił do łódzkiego schroniska w grudniu ubiegłego roku i tak w nim siedział i siedział i chorował, przez cały ten czas nie udało się go nawet zaszczepić, bo co rusz był na coś leczony. Siedział w nim już tak długo, że nauczył się swojego imienia.
Amigo schronisko zaakceptował, można powiedzieć, że się w nim odnalazł, nie popadł w depresję, jakoś sobie radził, lubi się z psami i kotami, taki towarzyski wyluzowany kot.
Amigo się mizia. To mało powiedziane - on strzela baranki, on daje buziaczki, on obejmuje człowieka łapkami, przytula się, wywala brzuch, czasem pociumka. To kot który jako pierwszy biegnie się przywitać, on wie, że teraz będzie mieć ludzia na chwilę dla siebie, w takich w chwilach bywa zazdrosny potrafi innego kota pacnąć łapą, ale nie jest agresywny, on po prostu tak bardzo kocha człowieka...
Jest młodym kotem, ma niecałe cztery lata, a energii za trzy inne koty, tak - przy Amigu nie można się nudzić.
Podczas pewnej sesji miziankowej kątem oka zobaczyłam jak ludzie, którzy przyszli po kota patrzą na nas z obrzydzeniem... no tak... Amigo jest piękny, Amigo jest młody, Amigo jest kochaniutki i przytulaśny, ale.... coś mu jest, na szyji robią mu się bardzo brzydkie ranki, które on sobie dodatkowo rozdrapuje, nie wiem jeszcze co to, raczej nie grzyb, bo miał robione badania, być może alergia pokarmowa. Kto adoptuje kota, który na szyi jest brzydki, który ma ranki, gdy obok tyle pięknych kotów, kociaków, w każdym kolorze i rozmiarze? A Amiś jest taki zwykły biało-czarny... no kto??
Amiś jest moim wyrzutem sumienia, nie byłam w stanie o nim zapomnieć, nie myśleć.... mój TŻ nie zgadza się na tymczasy, mam swoich kotów trzy w tym jednego nerkowca, tak koty to kosztowna rozrywka finansowo i emocjonalnie, ale jak to powiedzieć kotu??? Jak mu wytłumaczyć, ze dożyje w schronisku swoich dni, skoro jest szansa, że pomoże mu karma?
Obiecałam mu coś, obiecałam mu, że nie przeżyje w schronisku swojego życia, obiecałam mu, że znajdę mu najlepszy dom świecie, ale nie mogłam, a Amiś jak to Amiś, wywala brzuch, strzela baranki....
Amiś kocha ludzi, kocha też transportery, niejednej osobie już się pakował, dziś Amiś zapakował się w transporter i bardzo się zdziwił, ze drzwi się zamknęły, że nikt go nie wyrzucił, jeszcze bardziej się zdziwił jak wypuściłam go w pokoju... a potem Amiś jak to Amiś zaczął się miziać.....
Piękny banerek - ruru dziękujęmy
ruru pisze:Banerek dla Amisia:
- Kod: Zaznacz cały
[URL=http://tiny.pl/hqf1j][IMG]http://img40.imageshack.us/img40/897/amigoe.jpg[/IMG][/URL]