Krówka Milenka- trzy tygodnie temu rozbrykany niedotykalski wesoły kotek.
Na moich oczach zjadła długą tasiemkę od zabawki, (nie zdążyłam jej złapac i odebrać sznurka).
Została złapana i poszła na obserwację do klatki. Od tego się zaczęło: grzybica, katar, świerzbowiec.
Był okres poprawy, podobno brykała luzem po terenie kociarni, wczoraj długo jej szukałam, wreszcie odkryłam siedzącą w wiklinowej budce. Musiałam ją stamtąd wyciągnąć na siłę, karmiłam też na siłę, dopiero po kilku kęsach załapała z jedzeniem i jadła chętnie. To kot nieufny, ale pozwala się wziąć na ręce, siedziałam sobie z nią tych kilkanaście minut, na które znalazł się czas.
Pod wpływem kontaktu, zainteresowania jakby trochę się ożywiła, zaczęła jeść, ona ma katar, pewnie nic nie czuje, wymaga indywidualnej opieki.
Martwi mnie też kwestia nieszczęsnej tasiemki, mam nadzieję, że sznurek został wydalony, bo po trzech tygodniach z kotką byłoby już bardzo źle.
Dlaczego Deja Vu? Tak kotka to Czarny Arlekin, z równie uroczą plamką na nosie, jak mój ukochany kot.
Za bardzo nie mogę sobie pozwolić na 5 kota, przy Kubie, który potrzebuje spokoju oraz wymaga troski i opieki na którą ledwie znajduję czas.
Etka wklei dziś wieczorem jej aktualne zdjęcia, ja mam tylko coś takiego, co wyszperała Mokkunia:
Tak Kicia wyglądała w sobotę:(