Kup subskrypcję
Zaloguj się

Platformy streamingowe nabierają w Polsce wiatru w żagle. Na czym zarabiają?

Na całym świecie istnieje ponad 5,3 tys. serwisów streamingowych, a na rynek wciąż wchodzą nowi gracze. W Polsce platformy także mają swoje ważne miejsce. Mimo że rynek w naszym kraju wydaje się nasycony, kolejne serwisy już zapowiedziały terminy wejścia do Polski.

Netflix, HBO, Apple. Na czym zarabiają?
Netflix, HBO, Apple. Na czym zarabiają? | Foto: Paolo De Gasperis / Shutterstock

Rynek streamingu rośnie w siłę. Staje się bardzo konkurencyjny, a konsumenci mają więcej opcji wyboru niż kiedykolwiek wcześniej. Z najnowszego badania Kaltury "Go With The Stream" wynika, że na całym świecie istnieje ponad 5300 serwisów streamingowych i wciąż pojawiają się nowe. Choć kojarzą się głównie z filmami, serialami czy programami sportowymi oraz muzyką, to oferują także gry albo węższe tematycznie zagadnienia, jak np. streaming przedstawień teatralnych.

Czytaj też: Netflix podał datę wprowadzenia tańszych abonamentów z reklamami

Rewolucja w Polsce

Serwisy streamingowe zaznaczają swoją silną pozycję również w Polsce. Tylko w tym roku na nasz rynek weszli dwaj globalni giganci streamingu: w marcu wystartował HBO Max, a w czerwcu Disney+. W lutym 2023 r. pojawi się kolejny serwis — SkyShowtime. Zapewni dostęp do wielu premier filmowych, nowych seriali, produkcji dla dzieci i rodziny, a także szeroki wybór tytułów z biblioteki Universal Pictures, Paramount Pictures, Nickelodeon, DreamWorks Animation, Paramount+, Showtime, Sky Studios i Peacock.

– Od blisko dekady widzimy, jak prężnie rozwijają się usługi streamingowe na światowych rynkach, więc ta rewolucja nie mogła ominąć również Polski – zauważa Justyna Troszczyńska, CEO Media4Fun, agencji consultingu filmowego.

Dostęp na dowolnym urządzeniu i w dowolnym miejscu

Jak działają platformy streamingowe? Dzięki nim zyskuje się dostęp do seriali, filmów, muzyki czy gier bez konieczności pobierania ich na komputer, analizowania ilości miejsca na dysku, długiego oczekiwania na ściągnięcie się pliku. Aby korzystać z serwisów stramingowych, wystarczy mieć dostęp do internetu. Na określonej platformie wybiera się film, serial czy muzykę i można oddawać się relaksowi. Tak działa streaming na żądanie. Jest jeszcze streaming na żywo. Przykładem takiego rozwiązania może być telewizja internetowa. Transmitowane są dane, które w czasie rzeczywistym docierają do użytkowników np. zawody sportowe, mecze, igrzyska, wiadomości.

Zaletą platform streamingowych jest możliwość korzystania z nich w dowolnym czasie i miejscu – nie trzeba czekać, aż serial zostanie wyemitowany w telewizji, można obejrzeć go na platformie wtedy, kiedy ma się na to ochotę. Można to robić na różnych urządzeniach: telewizorze, komputerze czy smartfonie. Inną zaletą streamingu jest brak reklam – filmy czy seriale nie są przerywane reklamami. I tu rodzi się pytanie, jak więc zarabiają platformy streamingowe?

– W przypadku naszego kraju system zarabiania na eksploatacji usług streamingowych był nieco odwrotny niż globalnie. Monetyzowanie treści i streamów rozpoczęło się od modelu reklamowego, który w piorunującym tempie w latach 2013-2016 zdominował rynek i stał się jednym najpopularniejszych i najwartościowszych kanałów marketingowych – mówi Justyna Troszczyńska. Zwraca jednak uwagę, że wraz ze wzrostem ilości odsłon oraz ilości platform z dostępnym kontentem wpływy z odsłon reklamowych zaczęły wprost proporcjonalnie spadać, a równoległy rozwój pirackich sieci dostępu, gdzie ten sam kontent był wyświetlany bez monetyzacji reklamowej oraz często w dużo lepszej jakości, zmusił rynek do rozwoju i stopniowej zmiany modelu sprzedaży i urentownienia treści.

– Przełomem była oczywiście globalna ekspansja Netflixa, która w Polsce, poza wniesieniem nowych wartości konkurencyjnych, nadała bieg rozwojowi płatnych dostępów do streamingu. Wcześniej platformy próbowały monetyzować swoje treści za pomocą jednorazowo-płatnych dostępów, jednak użytkownicy nie byli skorzy do tak gwałtownej zmiany, a próg cenowy często stanowił przeszkodę do realizowania jakichkolwiek transakcji i przenosił skalę wyświetleń do szarej strefy nielegalnych treści. Odpowiedzią i wymiernym rozwiązaniem stał się model subskrypcyjny, gdzie przy stałej, miesięcznej opłacie, użytkownik otrzymywał dostęp do treści całego serwisu i mógł dowolnie decydować o ilości, jakości i treści konsumowanej w ramach tejże opłaty – wyjaśnia Justyna Troszczyńska, CEO Media4Fun.

Streaming w abonamencie

Rozwój lokalnych platform oraz napływ zagranicznych konkurentów sprawił, że dziś subskrypcja jest praktycznie jedynym dochodowym modelem streamingowym w internecie. – Ale warto być czujnym i pamiętać, że każdy rynek nasycony szuka nowej formy ujścia, a zagraniczne trendy znów kierują się w stronę modeli reklamowych, więc niewykluczone, iż w najbliższym roku będziemy mieli do czynienia z łączeniem obu modeli i przeniesieniem siły monetyzacji kontentu po raz kolejny w stronę bezpłatnego dostępu dla użytkownika – zauważa Justyna Troszczyńska.

W Netflixie, w zależności od wybranego planu, za subskrypcję płaci się od 20 do 60 zł. Viaplay kosztuje 34 zł miesięcznie, Disney+ — 28,99 zł, HBO Max — 29,99 zł, Player -10-40 zł, Amazon Prime — 40 zł rocznie. Z danych Ampere Analysis, jakie niedawno ujawniło NENT Group, właściciel serwisu Viaplay, wynika, że pod koniec 2021 r. Polsce było ponad 6 mln subskrypcji serwisów streamingowych. Docierały one do 29 proc. populacji. Przeciętne gospodarstwo płaciło za 1,5 usługi.

Wartość rynku streamingowego w Polsce wyniosła 350 mln euro. – Wydaje się, że w 2022 r. polski rynek płatnych treści streamingu wideo osiągnął pewną dojrzałość. Spodziewam się więc wzrostu ilości subskrypcji w Polsce, ale raczej już nie tak dynamicznego. Stopień penetracji usługami subskrypcji wideo rósł w Polsce znacząco 9 proc. rok do roku, osiągając na początku roku poziom 72 proc., który jest porównywalny z saturacją obserwowaną na rozwiniętych rynkach typu Wielka Brytania. Oczywiście dużo większy odsetek subskrypcji jest wśród przedstawicieli młodego pokolenia, którzy przyzwyczajeni są do "sharing economy". Co ciekawe, choć dysponujący mniejszą siłą nabywczą, to bardziej oni skłonni są płacić za te usługi niż starsi, którzy w większym stopniu zaakceptują tańsze modele subskrypcji z opcją reklamy – podkreśla Ścibor Łąpieś, Partner Associate, Deloitte.