- Przez lata swojego panowania królowa Elżbieta II unikała jakiegokolwiek znaczącego zaangażowania w dyskusję na temat kolonializmu lub uznania grzechów Korony w tej sprawie. Miała szanse na zadośćuczynienie, ale tego nie zrobiła
- W wielu krajach dawnego Imperium coraz silniejsze są ruchy republikańskie, jednak dziedzictwem królowy Elżbiety to w zasadzie PR-owy przewrót
- Przez lata, podczas długiego panowania, urok królowej Elżbiety sprawiał, że jej dawni poddani w Pakistanie, Fidżi i Nigerii ustawiali się na ulicach, trzymając girlandy, gdy przejeżdżała, podczas gdy powinni machać widłami — pisze w POLITICO Saim Saeed
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
W centrum Kalkuty, niegdyś stolicy brytyjskich Indii, stoi duży posąg królowej Wiktorii. Siedzi ona na tronie, w jednej ręce trzyma kulę, która symbolizuje świat, a w drugiej berło, które symbolizuje jej władzę nad nim. Posąg reprezentuje imperialną potęgę, jaką monarchia otaczała brytyjskie kolonie, nawet jeśli jej postawa w kraju była o wiele łagodniejsza.
Niezależnie od tego, jak bardzo uroczysta i ceremonialna jest rola monarchii w Wielkiej Brytanii, ma ona swoje własne, bardziej złowrogie dziedzictwo, które dotyczy ponad 2 mld ludzi żyjących w krajach będących pod władzą korony.
Gdy kolonie brytyjskie uzyskały niepodległość, królowa Elżbieta II znalazła się w wyjątkowej sytuacji. Miała szansę wyraźnie zdystansować się od imperialnych działań swoich poprzedników lub nawet odpokutować za nie, tworząc bardziej sprawiedliwe i uczciwe relacje z Wielką Brytanią.
Nie zrobiła tego.
Królowa Elżbieta II nie przeprosiła, nie wyraziła żalu, nie zawstydziła się, nie zadośćuczyniła, nie poniosła moralnej odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w imieniu korony. Zamiast tego zmarła królowa zastosowała bardziej cyniczne, choć skuteczne, podejście, które zmieniło ją w symbol nowoczesnej, przyjaznej Wielkiej Brytanii, nawet jeśli instytucja, której przewodniczyła, pozostała — i nadal pozostaje — tak samo konserwatywna, jak zawsze.
Królowa nie popełniła żadnej z brytyjskich zbrodni kolonialnych, choć nie wiadomo, ile wiedziała o brutalnym stłumieniu rebelii w Kenii, Jemenie i na Cyprze, które miało miejsce pod jej okiem. Ale jej sztywna apolityczność i nacisk na ceremoniał oznaczały, że unikała jakiegokolwiek znaczącego zaangażowania w kolonialną przeszłość swojego kraju lub uznania jej grzechów.
Weźmy na przykład diament Koh-i-noor. Jeden z największych na świecie oszlifowanych diamentów. Został oddany monarchii brytyjskiej, gdy ta zaanektowała indyjskie królestwo Pendżabu w 1849 r. Od tamtej pory jest częścią Klejnotów Koronnych. To dlatego Indie były nazywane klejnotem w koronie Imperium Brytyjskiego, jego najcenniejszą zdobyczą.
Zaraz po uzyskaniu niepodległości w 1947 r. Indie poprosiły o zwrot diamentu, ale spotkały się z odmową. W 1976 r. formalnie poprosił o niego również Pakistan. Były premier Zulfikar Ali Bhutto napisał do Wielkiej Brytanii, że zwrot kamienia byłby przekonującą demonstracją ducha, który skłonił Wielką Brytanię do dobrowolnego zrzucenia imperialnych obciążeń i poprowadzenia procesu dekolonizacji.
I znów ani królowa, ani jej rząd nie wyrazili na to zgody.
Zamiast tego królowa ciężko pracowała nad wizerunkiem, biorąc udział w rebrandingu, który przekształcił imperium brytyjskie we Wspólnotę Narodów. Zamiast mapy wszystkich miejsc, w których rządzili jej poprzednicy, przekształciła je w klub przyjaznych partnerów, którzy wspólnie grają w krykieta i rugby oraz praktykują common law. Co więcej, wiele byłych kolonii utrzymało ją, jako głowę państwa.
Biorąc pod uwagę, że kolonialna nostalgia ma wiele wspólnego z decyzją Wielkiej Brytanii o opuszczeniu Unii Europejskiej i kluczową rolą, jaką brytyjscy przywódcy mają nadzieję odegrać we Wspólnocie Narodów, sposób, w jaki zarządzano tą relacją, ma również konsekwencje polityczne.
Królowa Elżbieta II starannie unikała wszystkiego, co wiązałoby się z polityką. Ignorowała historię swojej instytucji, skupiając się na przecinaniu wstęg, odwiedzaniu organizacji charytatywnych, pozdrawianiu tłumu, na torebkach, psach i swojej reputacji. Oznaczało to, że nawet ci, którzy żywią imperialne urazy, nie zwracali się do niej, a tym samym do jej instytucji, z prośbą o zadośćuczynienie lub odszkodowanie. Śluby, rozwody, porody — wydarzenia bez znaczenia politycznego czy moralnego stały się głównym elementem jej życia zawodowego.
Stoi to w sprzeczności z jej kolegą po fachu, królem Belgii Filipem, który publicznie próbuje rozliczyć się ze straszliwą spuścizną kolonialną swojego kraju w Demokratycznej Republice Konga — kolejnym miejscu, w którym monarchia odegrała ogromną rolę. W tej kwestii wręcz rozmijała się z własną rodziną, gdyż król Karol III i książę William byli na tyle otwarci, by przynajmniej przyznać się do historycznych krzywd.
Niektóre kraje przełamują jednak tę barierę. Barbados stał się w zeszłym roku republiką, pozbywając się brytyjskiego monarchy jako głowy państwa. Warto zauważyć, że Karol, który uczestniczył w ceremonii, skomentował przerażającą potworność niewolnictwa, która, jak powiedział na zawsze splamiła historię Wielkiej Brytanii. Elżbieta po prostu życzyła krajowi wszystkiego dobrego na przyszłość.
Rośnie też ruch republikański w Australii i Kanadzie, gdzie ludność tubylcza była masowo zabijana przez brytyjskie władze kolonialne i osadników. Podczas ostatniej podróży po Karaibach William spotkał się z protestami w Belize i na Jamajce, gdzie domagano się przeprosin i reparacji za niewolnictwo.
"W ciągu 70 lat na tronie twoja babcia nie zrobiła nic, by zadośćuczynić i odpokutować za cierpienia naszych przodków, które miały miejsce podczas jej rządów i/lub w całym okresie brytyjskiego handlu Afrykanami, zniewolenia i kolonizacji" — napisała jedna z grup protestujących, Advocates Network.
Mimo to napływające dziś kondolencje, wiele z krajów Wspólnoty Narodów, w niewielkim stopniu wyrażają te uczucia.
Przez lata, podczas długiego panowania, urok królowej Elżbiety sprawiał, że jej dawni poddani w Pakistanie, Fidżi i Nigerii ustawiali się na ulicach, trzymając girlandy, gdy przejeżdżała, podczas gdy powinni machać widłami. Jej dziedzictwo to w zasadzie niezwykły PR-owy przewrót.
Autor: Saim Saeed