Obserwuj w Google News

Rekrutacja na studia 2023. "Maturzyści są przerażeni. Albo pytają, po co w ogóle studia"

8 min. czytania
20.03.2023 13:42
Zareaguj Reakcja

Uczelnie dwoją się i troją, by w niżu demograficznym przyciągnąć nowych studentów. Coraz częściej stawiają na wąskie specjalizacje i kierunki anglojęzyczne. Maturzyści przerażeni podjęciem pierwszej poważnej decyzji w życiu wciąż nie wiedzą, co wybrać, albo pytają: po co teraz studia, nie lepiej iść od razu do pracy?

Uczelnia
fot. PIOTR KAMIONKA/REPORTER

- Mój starszy brat miał dobrze. Wiedział, że chce nieźle zarabiać i interesował się komputerami. Poszedł na informatykę do Warszawy. Starsza siostra też nie miała większych wątpliwości. Kończy medycynę w Białymstoku. Niemal cała nasza rodzina pracuje w szpitalu, więc to był dla niej naturalny wybór – opowiada Piotrek, tegoroczny maturzysta spod Radomia. Sam lubi historię, ale jest też dobry z matematyki. - Trochę skrajności nie? - stwierdza i nie ukrywa, że jest w kropce. Im bliżej podjęcia ostatecznej decyzji, tym bardziej nie wie.

Studia 2023. "Strach przed decyzją i jej konsekwencjami"

Na większości uczelni za około dwa miesiące startuje rejestracja na wybrane studia. To pierwszy etap rekrutacji, ale już wtedy maturzysta wstępnie musi ustalić priorytetowy dla niego kierunek. Czyli taki, który chce najbardziej studiować. W zasadzie ta decyzja powinna być już prosta ze względu na klasę, do jakiej chodzi. W liceach czy technikach uczniowie w zależności od profilu mają rozszerzone nauczanie wybranych przedmiotów. Z nich potem najczęściej zdają maturę rozszerzoną, która liczy się przy rekrutacji na studia. - Ale zdarza się, i to nierzadko, że w trakcie nauki uczniowie zmieniają zupełnie preferencje – mówi Marta Wrzosek z fundacji Katalyst Education, doradczyni zawodowa w XLI im. Lelewela w Warszawie.

Wrzosek przygotowuje więc szkolne targi edukacyjne, zaprasza absolwentów szkoły z różnych kierunków, by poopowiadali o swoich studiach. Zachęca też do przeglądania ofert pracy i sprawdzania, jakie wymagania mają przyszli pracodawcy. Oprócz tego od początku roku szkolnego pracuje z maturzystami i bada ich zainteresowanie wybranymi kierunkami. Proponuje im też skorzystać z Mapy Karier, którą współtworzy, a która prezentuje poszczególne zawody, czy zapotrzebowania na rynku pracy.

- Część osób jest mocno sprofilowana, zorientowana, czego chce, więc pyta już o projekty badawcze na danym kierunku, o możliwości rozwoju – zauważyła na ostatnich targach edukacyjnych Dorota Pisula, kierowniczka biura karier Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Ale nadal są dzieciaki, które budzą się teraz i nie wiedzą, co dalej. Paraliżuje ich to – dodaje Wrzosek.

Podobną dezorientację obserwuje Pisula. Uczniowie nawet nie wiedzą, w jaki sposób wybrać, jak myśleć o swojej przyszłości. - Czują ogromny strach przed podjęciem tego tematu. Boją się, że podejmą złą decyzją, a przede wszystkim boją się konsekwencji tej decyzji, więc w ogóle nie chcą się za to zabierać – stwierdza. Jej zdaniem to typowe dla współczesnej młodzieży, działa tu model wychowania. Dzieci często dostają wszystko, czego chcą, rodzice starają się zdjąć z nich każdy ciężar, stąd potem paniczny strach przed odpowiedzialnością.

Redakcja poleca

Prawo i medycyna najlepsze. Według rodziców

A jeśli mowa o rodzicach, to ci z obserwacji doradców mocno też narzucają swoje zdanie. - Studia to nie jest obowiązek, to nie jest oczekiwanie, chociaż rodzice mówią co innego - stwierdza Wrzosek. Piotrek zaledwie kilka dni temu miał podobną sytuację, tylko z ciocią w roli głównej. - Pytała, czy idę na prawo, skoro jestem w klasie humanistycznej. Nie była w szkole czy na studiach od co najmniej 20 lat, ale doradzała mi kierunek i uczelnię, na jaką powinienem składać papiery. Nie miała nawet pojęcia, co to ranking "Perspektyw" i że w tym roku piszemy nową maturę – wspomina z irytacją Piotrek.

- Klasyka – stwierdza Wrzosek. Przekonuje, że rozumie intencje wychowawcze rodziców czy innych członków rodziny, ale zaznacza, że takie osoby nie znają najczęściej współczesnego rynku pracy. Prezentują utrwaloną opinię, czyli prawo i medycyna najlepsze, a studia to konieczność. - A dziś jak przejrzymy ogłoszenia o pracę, to pracodawcy w wymaganiach nie wymieniają wykształcenia wyższego. Chcą konkretnych umiejętności miękkich i twardych – zapewnia.

- Przez takie głosy maturzystom wydaje się, że jak zdecydują, to do końca życia będą ponosić tego konsekwencje, a to nie jest ostateczność. To jest wybór rozłożony w czasie - dodaje Pisula i porównuje: - Matura jest jak bramka na lotnisku. Żeby polecieć wyżej, trzeba przez nią przejść, ale potem możemy lecieć z przesiadką, możemy zmienić kierunek lotu. Gdy tłumaczyła to nastolatkom, kamień spadał im z serca.

- Oni i tak mają na sobie ogromną presję maturalną. Kończy się ważny etap ich życia. Wiele osób jest w kruchym stanie psychicznym i nie jest to moment na decyzję – mówi Wrzosek. Dlatego niektórym pokazuje perspektywę roku przerwy, żeby w tym czasie na spokojnie mogli wszystko przemyśleć, podjąć inne aktywności.

Rekrutacja 2023. Jakie nowości oferują uczelnie?

A co oferują uczelnie? Według informacji Ministerstwa Edukacji i Nauki w roku akademickim 2022/2023 na czele listy najpopularniejszych kierunków na studiach stacjonarnych pierwszego stopnia i jednolitych studiach magisterskich według ogólnej liczby zgłoszeń kandydatów są: informatyka, psychologia, zarządzanie, prawo, medycyna i ekonomia.

Jak tłumaczą doradczynie, takie dość ogólne kierunki dobre są zwłaszcza dla tych, dla których jest jeszcze za wcześnie, żeby patrzeć na rynek pracy. Tacy uczniowie metodą eliminacji są w stanie powiedzieć, czego nie chcą studiować, ale nie mogą doprecyzować najlepszej specjalizacji dla siebie. Szerokie studia uczą analizy, szukania informacji, dedukcji, doboru materiału, czyli kompetencji potrzebnych w niemal każdej pracy.

Oprócz klasyków, jak prawo czy ekonomia, uczelnie co roku przygotowują po kilka nowości (rok temu na wszystkich uczelniach powstało ponad 70 nowych kierunków). Najczęściej są to już studia z wąskiej specjalizacji i dziedziny. Czyli np. obok informatyki UAM w nowym roku akademickim planuje otworzyć informatykę kwantową, Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie - ekoprojektowanie i cyfryzację technologii materiałowych, a Politechnika Poznańska po energetyce umożliwia studiowanie energetyki jądrowej.

Redakcja poleca

Od dobrych kilku lat widać, że uczelnie mocno stawiają też na kierunki angielskojęzyczne i co roku poszerzają o nie ofertę. Np. Politechnika Poznańska będzie oferowała teraz biomedical engineering, artificial intelligence, czy green energy. Uniwersytet Łódzki otwiera na drugim stopniu Master’s Degree in Women’s and Gender Studies (GEMMA), a AGH raw materials value chain, czy mechanical engineering.

Widać więc, że uczelnie intensywniej szukają nowych specjalizacji, by w niżu demograficznym przyciągnąć nowych studentów. A czy znajdują? - Uczelnie chcą się wyróżnić. Nie chcą robić tego, co wszyscy, szukają oryginalnych rozwiązań, Niektóre decyzje są trafione, inne nie – podsumowuje akademickie trendy dr hab. Mikołaj Herbst, badacz systemów edukacyjnych i ekonomii edukacji.

Ekonomia czy bibliotekoznawstwo?

Nowości często jednak okazują się efemerydami. Np. UŁ pięć lat temu uruchomił na magisterce rewitalizację miast, w październiku 2022 kierunek został zlikwidowany. A jeśli mowa o likwidacjach, to AGH od zeszłego roku wygasza m.in. inżynierię ciepła, czy inżynierię procesów odlewniczych, a Politechnika Poznańska nie będzie prowadzić naboru na technologię ochrony środowiska.

- Nowe kierunki uruchamia się na próbę, żeby sprawdzić, czy wpasują się w rynek. Niektóre otwierane są też przy współpracy z pracodawcami w reakcji na potrzeby rynku pracy, ale ten dynamicznie się zmienia, szczególnie w wąskich dziedzinach. Po kilku latach może okazać się, że na specjalistów z konkretnej dziedziny już nie ma takiego zapotrzebowania – wyjaśnia Dorota Pisula. - Poza tym część materiału, który studenci dotychczas mieli na studiach, można teraz przyswoić w ramach krótkich kursów i szkoleń, np. w branży marketingowej – dodaje Pisula. To m.in. wpłynęło na likwidację prawa ochrony danych osobowych oraz prawa ochrony zdrowia na UŁ.

- Czasem w tych nowych kierunkach nie wiadomo, o co chodzi. Mój kolega poszedł na technologie cyfrowe w animacji kultury. Myślał, że będzie miał tam zajęcia z grafiki, projektowania, a było pomieszanie z poplątaniem. Trochę kulturoznawstwa, trochę dziennikarstwa. Po pierwszym semestrze zastanawiał się, co w ogóle po takich studiach można robić – opowiada Piotrek. Czasem jednak nowości okazują się w strzałem w dziesiątkę. W wypadku UAM, jak zapewnia Dorota Pisula, była to kognitywistyka.

Koszt, zainteresowanie i miejsce do nauki – to tak naprawdę główne czynniki, według których jedne studia się pojawiają, inne znikają. Dlatego np. co roku wraca dyskusja, czy utrzymywać kierunki, które istnieją od lat, ale zainteresowanie nimi spada niemal do zera. Dominują tu studia kulturoznawcze i filologiczne, jak slawistyka, filologia klasyczna, bibliotekoznawstwo, a ostatnio rosjoznawstwo. - Takie kierunki są ważne. Wiele rzeczy, które teraz się dzieje, ma swoje korzenie w przeszłości. Oddzielenie się od tej wiedzy byłoby jak pozbawienie drzewa korzeni – jednoznacznie ocenia Dorota Pisula.

- Będzie tak i tak. To znaczy nie znikną kierunki masowe, jak ekonomia prawo, nauki polityczne. Ludzie wybierają je, bo uważają to za oczywistą drogę do kariery zawodowej. Często te osoby nie chcą być intelektualistami, ale chcą mieć kształcenie zawodowe na poziomie wyższym, a potem lepsze wejście na rynek pracy – wyjaśnia dr hab. Herbst. Od razu dodaje: - Kierunki niszowe dla pasjonatów są też potrzebne. Nie wyobrażam sobie, żeby ich zabrakło.

Jak tłumaczy ekspert, studia są w jakiś sposób elitarne, nawet jeśli zjawisko się umasowiło. Sam fakt posiadania dyplomu studiów już dawno przestał uprawniać do przynależności do elity. - Ale specjalistyczna wiedza i uprawianie takiej dziedziny z pasji jest oznaką przynależności do elity. Kształcenie wąskie, elitarne nie jest tak oczywiste, jeśli chodzi o przyszłe zastosowanie, ale ma ważną rolę społeczną - tłumaczy dr hab. Herbst.

Ponad połowa rzuca studia i nie wraca

Bez względu na to, co wybiorą maturzyści, nie jest powiedziane, że studia skończą. Według raportu Ośrodka Przetwarzania Informacji z 2020 roku w latach 2012-2020 ponad 1,3 mln studentów w Polsce (czyli 40 proc.) zrezygnowało z wybranego kierunku studiów. Najwyższy odsetek rezygnacji dotyczy nauk ścisłych - to 51 proc. Najrzadziej rezygnują ze studiów osoby z kierunków medycznych (29 proc.) i artystycznych (29 proc.).

- Studia ścisłe okazują się często za trudne. Na pierwszym roku w programie jest dużo matematyki, fizyki, które nawet po mat-fizie są nie do przejścia dla niektórych – wyjaśnia Wrzosek. Studia medyczne, artystyczne zazwyczaj już w procesie rekrutacji wymagają od uczniów silnego ukierunkowania, wykazania się określonymi umiejętnościami podczas wieloetapowych naborów. Kandydaci mogą nabrać wtedy przekonania, czy to naprawdę jest dla nich.

Wśród osób rezygnujących ze studiów tylko część podejmuje naukę na innym kierunku. 65 proc. w ogóle nie wraca na studia. Czynników, które do tego prowadzą jest wiele. - Dużym przełomem jest przejście ze szkoły na studia. Tym bardziej po pandemii to duże wyzwanie organizacyjne pod względem uczenia się. Na studiach trzeba samemu sobie wyselekcjonować, czego się uczyć – wyjaśnia Pisula. Nie każdy to potrafi. Dodatkowo dla wielu osób studia oznaczają zmianę miejsca zamieszkania, nowych znajomych, co jest kolejną trudnością.

Do tego jak grzyby po deszczu pojawiają się inne formy nauki, chociażby ogólnodostępne tutoriale na youtubie. - Trend dotyczący porzucania uczelni w pierwszym okresie nie jest niczym odbiegającym od rynku pracy. Od pracodawców nieraz słyszę, że młodzi pracownicy już umówieni, zatrudnieni, po prostu nie zgłaszają się, nie przychodzą do pracy, nieraz nikogo o tym nie informując. Coraz mniej jest wytrwałości – stwierdza Pisula. I motywacji. Na jej brak wpływa ciągły niepokój społeczny: najpierw pandemia, teraz wojna w Ukrainie.

Po co teraz studia?

To wszystko z kolei powoduje, że coraz więcej osób zastanawia się, po co w ogóle studia. Spadek zainteresowania wykształceniem wyższym dr hab. Herbst obserwuje od dobrych kilku lat. Jego zdaniem przyczynił się do tego pandemia, ale trend zaczął się już wcześniej. - Odkąd przeszliśmy na system boloński, dla wielu osób studia pierwszego stopnia są wystarczające. Po nich oddają się już życiu zawodowemu na poważnie i nie podejmują studiów drugiego stopnia – wyjaśnia. Stąd jeśli uczelnie wygaszają kierunki, to magisterskie albo niestacjonarne.

Poza tym mniejszy odsetek osób decyduje się w ogóle rozpocząć pierwszy stopień. - Spadek zaufania do studiów jako do ważnego etapu w życiu – podaje pierwszy powód ekspert. Po drugie nie bez znaczenia jest też długotrwały niż demograficzny. Po trzecie pracodawcy już się nauczyli, że dyplom niekoniecznie coś oznacza.

- Mój brat od pierwszego roku studiów pracuje w zawodzie. Programuje aplikacje. Jak stwierdził, studia w zasadzie nie są mu potrzebne w obecnej pracy – opowiada Piotrek. U niego w klasie dwóch kolegów nie ukrywa, że rozważa co najmniej rok przerwy po maturze. Chcą popracować, wyjechać za granicę. Rodzice o ich pomyśle jeszcze nie wiedzą.

RadioZET.pl