Rozważny i optymistyczny

Wielkie i małe nieszczęścia świata mają swoje źródło w entuzjastycznym optymizmie i fałszywych nadziejach, podczas, gdy racjonalny optymizm ze szczyptą pesymizmu znacznie lepiej rozwiązuje jego problemy. Takie jest przesłanie najnowszej książki brytyjskiego myśliciela konserwatywnego Rogera Scrutona "Pożytki z pesymizmu i niebezpieczeństwa fałszywej nadziei”.
Rozważny i optymistyczny

Roger Scruton, Pożytki z pesymizmu i niebezpieczeństwa fałszywej nadziei, wyd. Zysk i spółka

Choć niewiele w tej książce ekonomii i biznesu, to główne myśli powinien poznać każdy, kto chce rozumieć świat i ludzi. Także świat polityki i gospodarki. Jej kluczowa konstatacja: nierozważny optymizm potrafił wyprowadzić świat na manowce nazizmu i komunizmu,  kończących się zbrodnią. A współcześnie doprowadził do absurdalnej biurokracji w Unii Europejskiej i jej niedemokratycznie wybranych władz.

To co i jak pisze Scruton jest tak gęste i erudycyjne, że w krótkim opisie można przedstawić tylko wybrane wątki.

Kim są – jak ich nazywa – nierozważni optymiści? To ludzie, którzy kierują się celem i nie uznają ograniczeń. Którzy uważają, że trudności można pokonać tylko głębokimi zmianami. Dlatego w znacznym stopniu odrzucają tradycję i kulturę. Broniąc się przed „utratą łatwych iluzji, zapewniających komfort psychiczny”, nie korygują błędów, a stworzone przez nich systemy mają wyłączone mechanizmy samokontroli. Swoje idee podbudowują pseudonauką i wykreowanymi, równie fałszywymi ekspertami (nauka marksistowska uzasadniała likwidację kułaków, a eugenika – nazistowskie zbrodnie). Nierozważni optymiści nigdy nie biorą odpowiedzialności za swoje przekonania, nigdy nie przyznają, że wyznawane przez nich stereotypy myślowe mogą być niebezpieczne. Uznają tylko przeszkody, które chcą złamać nowym projektem, oczywiście bezbłędnym.

Po drugiej stronie stoją rozważni optymiści, którzy są pozytywnie nastawieni do świata, ale często odwołują się do znanej już wiedzy i autorytetu. Rozważny optymizm zna pożytki płynące z pesymizmu, wyobraża sobie najgorsze scenariusze i liczy ich koszty. Rozważny optymista jest ironiczny i autoironiczny. Potrafi przebaczać, bo sam zna swoje ograniczenia.

Scruton rozprawia się z kilkoma stereotypami, jakie stworzył i kultywuje nierozważny optymista.

Pierwszy z nich to „stereotyp najlepszego scenariusza”. Nierozważny optymista wyobraża sobie najlepszy rezultat i uznaje, że tak właśnie będzie, nie zajmuje się więc innymi wariantami. Jako przykład Scruton podaje praźródła kryzysu subprime. Otóż w 1977 r. prezydent USA Jimmy Carter podpisał ustawę (Community Reinvestment Act), która wymagała od banków udzielania kredytów zgodnie z potrzebami społeczności, tak by dostęp do nich otworzył się także dla mniejszości etnicznych i ludzi ubogich.

Przez 30 lat banki i inne instytucje stopniowo coraz bardziej rozluźniały kryteria przyznawania pożyczek, zaniechały liczenia ryzyka (stworzyły instrumenty rozpraszania go na innych uczestników rynku) i analizowania negatywnych wariantów. A w końcu udzielały pożyczek każdemu, co skończyło się tak, jak się skończyło. „Podstawą kredytu jest zaufanie. W gospodarce opartej na kredycie, w której ludzie chcą się cieszyć życiem teraz, ale zapłacić później, jest coraz mniej odpowiedzialności, która wycieka z systemu na skutek działania zasadniczego mechanizmu takiej gospodarki”. Świat ludzi z ich egoistycznymi kombinacjami i moralnymi słabościami zastąpiony został światem liczb, wykresów i wskaźników, słowem abstraktami, iluzją, nierealnością – uważa Scruton.

W tym kontekście przypomina, że wielu proroków w dziejach było systemowymi pesymistami i ostrzegało przed iluzjami, także iluzją pieniądza, m.in. Mahomet. Stąd np. prawnicy islamu zakazali pożyczek stanowiących rentę od produkcji (dopuszczalne jest odroczenie płatności), a także ubezpieczeń i powoływania spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, jako rozwiązań sprzyjających nieodpowiedzialności. Świat współczesny, pełen iluzji pieniądza i stereotypu najlepszego scenariusza, skończy się. „Coraz intensywniejszy handel nierealnościami przestanie działać, kiedy wszyscy spojrzą na to, co trzymali w rękach i czym jak szaleni handlowali, i stwierdzą, że jest to tylko kawałek papieru z wypisaną obietnicą bez pokrycia”.

Czytając Scrutona trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że mimo kryzysu ostatnich lat, świat jest dopiero na początku tej drogi. Po latach 2008-2009, tylko krótko zyskiwała na znaczeniu myśl, że stworzone przez finansistów elektroniczne instrumentarium i papier, za którym rzekomo stoją konkretne aktywa, jest fikcją. Od pewnego czasu świat znów zawraca na drogę nierealności, a na czele pochodu kroczą w stronę kolejnego kryzysu prezesi banków centralnych – Bernanke, Draghi i King.

Szczypta pesymizmu przydałaby się też rządom, które zadłużając się budują kolejną piramidę obietnic. „Najdziwniejsze jest to, że podczas gdy okradanie przez państwo następnego pokolenia, aby kupić głosy obecnego, uchodzi za najzupełniej normalne, oskarżonego o to samo Bernarda Madoffa czeka wiele lat więzienia” – komentuje Scruton.

Kolejny rozdział swojej książki poświęca stereotypowi „urodziłem się wolny”, którego wyznawcy nie uznają instytucji, praw, ograniczeń i dyscypliny. Tymczasem są one, jego zdaniem, częściami składowymi wolności, a „oswobodzenie od nich kładzie szybko kres wolności(…). Ceną wolności jest (bowiem) wzajemność. Muszę uznać prawa i roszczenia innych, aby mieć swoje prawa i roszczenia”. Wyznawany przez nierozważnych optymistów (jakże to delikatne określenie) stereotyp „urodziłem się wolny” prowadzi do rozkładu rodziny i porażek edukacyjnych w „nowoczesnej” szkole. Podobnie jak wcześniej doktryny wyzwolenia, od rewolucji francuskiej poczynając, „prowadziły po zniszczeniu państwa do anarchii, tyranii, a czasem totalitarnego terroru”.

Następny stereotyp to „fałszywy stereotyp utopii”. Utopiści – często właśnie wyznawcy hasła „urodziłem się wolny” – odrzucają wskazania doświadczenia i zdrowego rozsądku „a miliony martwych lub zniewolonych ludzi nie obalają utopii, lecz stanowią dowód na diabelskie machinacje tych, którzy przeszkadzali w jej urzeczywistnieniu”. Przykłady wyznawców to intelektualiści od Marksa do Sartre’a i Chomsky’ego.

Wreszcie „stereotyp sumy zerowej”, wyznawany zwłaszcza przez socjalistów. Robotnik jest biedny, bo kapitalista bogaty. Trzeci świat biedny, bo pierwszy bogaty. Sukces jednego ucznia w szkole oznacza porażkę innego. Socjaliści nigdy nie przyznają, że bogactwo bogatych schodzi w dół, a bogactwo pierwszego świata w warunkach globalizacji przyczyniło się do bezprecedensowej poprawy warunków życia w krajach już nie Trzeciego Świata, lecz emerging, zadając kłam stereotypowi sumy zerowej.

I na koniec „stereotyp planowania”. Najmocniejsze fragmenty książki nie dotyczą jednak komunizmu czy socjalizmu, bo w sferze ekonomicznej utopia planowania rozbita została już przez Misesa i Hayeka, lecz Unii Europejskiej.

Warto prześledzić tok myślenia Scrutona. Sensowna idea przezwyciężenia w Europie sprzeczności przez integrację została ubrana w praktykę standaryzacji narzuconej przez centralną władzę. W efekcie mamy do czynienia – pisze Scruton – z coraz większą liczbą regulacji i paraliżującą polityką socjalną i fiskalną. Kieruje tym „komitet przywódców krajów”, nierozliczany pod tym względem przez wyborców. Deficyt demokracji jest defektem strukturalnym w instytucjach europejskich. Skutek widomy. Stan krytyczny kontynentu pod względem ekonomicznym, społecznym i kulturowym. I kontynuowany projekt z hasłem sztandarowym „coraz ściślejszej Unii”.

Spustoszenia, jakie niesie centralizacja, próbowano hamować zasadą pomocniczości. Ale ta zasada, reinterpretowana przez biurokrację Unii Europejskiej, nie oznacza przekazywania kompetencji z dołu do góry (wtedy gdy „dół” nie może spełnić jakiegoś zadania społecznego), lecz przyznawanie tych kompetencji przez górę. To w istocie karykatura pomocniczości. „Dla eurokratów rządy narodowe są autonomiczne tylko na poziomie „pomocniczym” i tylko instytucje unijne są władne określać ten poziom. Tego właśnie wymaga fałszywy stereotyp planowania: wszystkie decyzje są uprawnione, z wyjątkiem sprzecznych z planem, a tylko strażnicy planu wiedzą, które to decyzje”. Efektem jest wielka utrata informacji o potrzebach społeczeństw i utrata lojalności ludzi, niezbędnej do realizacji planu. „Plan niszczy własne podstawy informacyjne” – konkluduje autor.

Historia Unii pokazuje jak planowanie ignoruje prawo niezamierzonych konsekwencji, jak próba rozwiązania jednego problemu rodzi inny problem (którym rzecz jasna ma się zająć inny unijny departament, co daje pracę następnej kohorcie urzędników), czym kończy się powoływanie urzędników w sposób niedemokratyczny i wyłączanie mechanizmów korygujących.

Scruton uważa, że prawo unijne, które liczy 170 tysięcy stron, w związku z czym nikt go nie zna, coraz częściej nie będzie przestrzegane. A to doprowadzi do rozpadu Unii. Niestety, stanie się to zapewne po zapaści kontynentu: „Z pewnością znacznie lepiej byłoby już teraz posłuchać pesymistów i przestać planować coraz ściślejszą Unię”.

To zaledwie kilka z wielu stereotypów opisanych przez Scrutona, które prowadzą nierozważnych optymistów na manowce, a czasem do zbrodni. W gruncie rzeczy Scruton sam też jest optymistą, tyle że rozważnym, sceptycznym, z dozą pesymizmu, z otwartymi oczami i umysłem. Optymistą, bo uważa, że ludzie sobie z tym światem poradzą, a skrajni pesymiści nie mają przyszłości („Dogłębni pesymiści, których pesymizm odbiera światu jego radosny aspekt i których nic nie pociesza, nawet perspektywa kresu ich istnienia, są postaciami mało pociągającymi i dla innych i dla siebie samych”).

Przesłanie Scrutona jest skromne, jak przystało na konserwatystę: „Ludzie prawdziwie pogodni, którzy kochają życie i są wdzięczni za dar życia, bardzo potrzebują pesymizmu, jednak w dawkach na tyle małych aby były strawne, lecz aby wystarczały do uporania się z otaczającymi szaleństwami, które w przeciwnym razie zatrułyby ich radości.”

Pytanie, czy rozważni optymiści przekonają większość do swojego ostrożnego, konserwatywnego sposobu myślenia, do czerpania z tradycji, kultury i doświadczeń ludzkości, do uznawania ograniczeń? Nie będzie to łatwe zadanie, ale coś podpowiada niżej podpisanemu, że szaleństwo drugiej połowy XX wieku, od finansjalizacji, przez postmodernizm (o tym bełkocie też pisze Scrutton) do poprawności politycznej, skończy się. Pytanie tylko co wyrośnie w ruinach.

Piotr Aleksandrowicz

Roger Scruton, Pożytki z pesymizmu i niebezpieczeństwa fałszywej nadziei, wyd. Zysk i spółka

Otwarta licencja


Artykuły powiązane