sobota, 15 grudnia 2018

145. Dokąd idziesz, Czerwony Kapturku? (Cinderella Phenomenon) [Darmowa gra]

Pozostał mi do omówienia ostatni wątek w grze Cinderella Phenomenon, tym razem należący do prawego rycerza w lśniącej zbroi, Fritzgeralda (zwanego dalej Fritzem). Podobnie jak opowieść Waltza, odblokowujemy go poprzez ukończenie innych wątków. Słyszałam, że jest całkiem dobry, dlatego żywiłam wobec niego duże nadzieje. Jak wyszło w praktyce?


Fritza jest jedną z tych postaci, które znałyśmy jeszcze z czasów sprzed klątwy. Był naszym osobistym rycerzem i zawsze miał dla nas dobre słowo, mimo że odrzucałyśmy jego uprzejmość, z góry zakładając, że jedynie chce się nam podlizać. Ponownie spotykamy go już po nałożeniu przez nas klątwy, i chłopak o dziwo doskonale pamięta, kim jesteśmy, i szczerze dziwi się, że nikt inny w pałacu tego nie robi. Mimo to kiedy pytamy, czy również został przeklęty, odpowiada zdecydowanym zaprzeczeniem. Ponieważ w tym wątku nie zamierzamy pozbywać się klątwy przy pomocy bywalców Marchen, postanawiamy zamieszkać z Fritzem i jego, Sir Alcasterem, który okazuje się dosyć otwarcie knuć przeciwko królowi. W pewnym momencie posiadłość zaczyna być regularnie odwiedzana przez tajemniczego (chociaż nietrudno domyślić się, kim naprawdę jest) mężczyznę o imieniu Varg. Szybko okazuje się, że pod okiem zdrajcy nie jesteśmy bezpieczne  i ekipa z Marchen wyrusza nam na pomoc, ale my mimo to uznajemy, że nie możemy im zaufać (bo gdybyśmy mogły, nie ciążyłaby na nas klątwa) i decydujemy się wziąć sprawę we własne ręce. W zasadzie to efekt jest taki, że dane jest nam spieprzyć wszystko, za co jedynie się bierzemy, ale praktycznie do samego końca bawimy się w Zosię Samosię, bo nasz osobisty rycerz jest bezużyteczny i cierpi na klątwę Czerwonego Kapturka. Za dnia jest naszym starym znajomym, a w nocy Vargiem, który wprawdzie czuwa, żeby nic się nam nie stało, ale przy tym jest badassem służącym Głównemu Złemu, czyli Mythrosowi, którego miałyśmy już okazję poznać w innych wątkach. Oczywiście mimo że byłyśmy dla wszystkich w Marchen jedynie wredną labadziarą, decydują się nam pomóc i przybywają z odsieczą. Na końcu Varg zostaje pokonany, a my żyjemy z Fritzem długo i szczęśliwie.

Chryste Panie. Ten wątek okrutnie mnie wymęczył i nie ukrywam, że cieszę się, że po opublikowaniu tej recenzji będę mogła usunąć Cinderellę ze swojej Biblioteki Steam. Jeżeli komukolwiek wątek Waltza wydał się dziurawy jak szwajcarski ser, to tutaj mamy do czynienia z sytuacją, w której jest więcej dziur niż samego sera. Kiedy przybywa odsiecz, na pomoc wyrusza nam Jurien i Garlan (dla przypomnienia: para wyrzuconych w przeszłości z pałacu rycerzy, którzy zwęszyli podstęp Sir Alcastera). Tuż przed ucieczką z podziemnych tuneli drogę przestępuje nam nasza matka i nie zamierza pozwolić nam odejść. Jurien decyduje się kupić nam trochę czasu, ale szybko dochodzimy do wniosku, że oznacza to dla niej pewną śmierć i Garlan bohatersko rzuca się do obrony ukochanej, za co płaci własnym życiem. Mimo to ostatecznie udaje nam się uciec (wraz z ciałem Garlana na plecach), bo... tak. Matula chyba doszła do wniosku, że przegapi najnowszy odcinek "Trudnych spraw" i postanowiła się ulotnić, odsłaniając nam wyjście.


Wszystko, co mogło być w tym wątku skopane, zostało skopane. Podobał mi się sam zamysł klątwy Fritza opierający się na rozdwojeniu jaźni, ale nawet to twórcy musieli zepsuć. Nie tylko bowiem łatwo domyślić się, że Varg to w rzeczywistości Fritz (podejrzewałam to już od wątku Karmy, który ogrywałam jako pierwszy), ale również brakuje mi jakiegoś bardziej poprawnego psychologicznie przedstawienia ich relacji. To była opowieść, w której można było doskonale zabawić się konwencją, ale, niestety, ktoś poszedł po najcieńszej linii oporu i Fritz jest nudny do porzygu, a Varg nie wykorzystuje pełni swojego potencjału. Jako gracz powinnam kibicować Czerwonemu Kapturkowi, a mimo to wolałam trzymać stronę Wilka i to tylko dlatego, że w przeciwieństwie do Fritza Varg był przynajmniej j a k i ś. Może i ten wątek trzyma nieco wyższy poziom niż opowieść Karmy czy Rumpela, ale i tak nietrudno przyznać, że w rzeczywistości jest grą bardzo źle napisaną.

Czasami kiedy rozmawiam z osobami pragnącymi napisać własną grę otome, słyszę słowa: "Ale mi nie są potrzebne żadne porady, ja chcę napisać grę po swojemu". I mam wrażenie, że Cinderella Phenomenon idealnie pokazuje, dlaczego taki sposób myślenia jest zgubny. To boli tym bardziej, że flagowy produkt studia Dicesuki został stworzony z niemałym rozmachem, od naprawdę dobrego pomysłu począwszy, na piosence do openingu skończywszy. Tym, co zawiodło, jest realizacja. Co z tego, że gra wygląda ładnie (serio, posiada tła lepsze niż wiele płatnych tytułów), skoro niemalże każdy, z kim rozmawiam, mówi o niej: "No niby jest fajna, ale czegoś w niej brakuje"? Tym czymś jest źle napisany scenariusz, skopane postacie (może poza protagonistką, która swoim zaangażowaniem w historię pozytywnie wybija się ponad przeciętne heroiny w grach otome), nieodpowiedni pacing i niesatysfakcjonujący finał. Widać, że twórcy kompletnie nie potrafią budować scen ani kreślić relacji między bohaterami (wątek miłosny prawie każdym wątku pojawia się z dupy), nie wspominając już o tym, że nie wiedzą chyba nawet, do czego służy sequel. W efekcie nic nie trzyma się kupy, mamy dziury fabularne, umowne wątki romantyczne i postacie równie koślawe, co ich sprite'y. Ktoś może powiedzieć: "No dobrze, ale gra jest darmowa, oni pewnie nie mieli kasy na to, żeby zatrudnić dobrego scenarzystę", ale to nie będzie prawda. Gra na Kickstarterze zarobiła ponad 4000 funtów (prawie 20 000 złotych), więc nikt mi nie powie, że nie było na to środków.

Szkoda. To mogła być naprawdę dobra gra.

***
Przypominam, że gra jest darmowa i możecie pobrać ją z dwóch źródeł:

Steam: https://store.steampowered.com/app/568770/Cinderella_Phenomenon__OtomeVisual_Novel/

itch.io: https://dicesuki.itch.io/cinderella-phenomenon

Gra działa na wszystkich głównych systemach operacyjnych (Windows, Linux, macOS i Android).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz