Relacja: Audio Video Show 2018 – Hotel Sobieski

   Hotel Sobieski, dawniej największe płuca AVS, oferujące najwięcej atrakcji, dziś zmuszony dzielić prymat ze Stadionem Narodowym, ale wciąż nabity sprzętem od parteru po dach, tyle że pod względem ilości zwiedzających przyjemnie rozgęszczony. Ale i tak tłumy i dla przykładu panowie od Sulka uraczyli mnie anegdotą, iż co jakąś godzinę zmuszeni byli puszczać muzykę tak straszną, że wszystkich z pokoju wyganiającą i umożliwiającą odsapkę.

Zacząłem od parteru, a na parterze od sali z Taga Harmony. Dynamika, rytm, wyraźność przejrzystość i szybkość dźwięku, ale niestety też dudnienia i przestery. Może to kwestia puszczanego akurat materiału? Nie było czasu w to wnikać.

 

 

 

 

Następny Paradigm. Tu znacznie bardziej muzykalnie; bardziej miękko, bardziej z uczuciem, nie bez magii, ciekawy wokal. Wyczuwalna dbałość o indywidualizm, też o muzyczny dotyk. Ogólnie biorąc dobre granie, wysoki poziom satysfakcji. A przecież to Taga ma lampy, a Pardigm to „tylko” tranzystory – i tak to czasem bywa.

Dalej sala z aparaturą Lyngdorf, lansowaną kiedyś jako przełomowa. Lecz nie tym razem. Co prawda głębia brzmienia i elektroniczny nos czujny na sygnał, jak również bez zniekształceń, ale nadnaturalny pogłos i styl nadto kinowy. Skądinąd sceneria do niego dopasowana – widać tak miało grać.

Następne Exposure, wyglądem niezmienne od lat. Ale co tam wyglądy – ponownie tranzystorowa elektronika w bardzo dobrej formie; z nutą ciepła, dynamiką i rytmem. Czuć było, co prawda, że to nie wyśrubowany high-end, ale ogólnie w porządku, dobry poziom. Takie granie na wprost, bez wydziwiania, z małą nutką relaksu i odrobinką odrealnienia. Stylistyczna mieszanka na przyzwoitym poziomie.

 

 

 

 

Stellar Audio to znów spotkanie z lampami, tym razem w hybrydowym układzie; a dźwięk z tego high-endowy na bazie lekkiego udziwnienia. Pogłosy i pogłębianie z efektem tunelowym; coś dla smakoszy odrealniania, niemniej to jednak high-end.

Sala z polskim Struss Audio to miejsce, w którym zabawiłem zdecydowanie dłużej. Nie miałem o tej firmie dotąd zbyt wysokiego mniemania na podstawie wiele lat temu odbytego kontaktu z ich wzmacniaczem zintegrowanym, ale to się teraz zmieniło, zmieniło diametralnie. Monobloki Struss MPA-400 obsługiwał preamp z integry Struss DMA-250, czerpiący sygnał ze źródła plikowego via przetwornik Mytek Manhattan (zdiagnozowany kiedyś jako genialny). Wszystko to poprzez kable Black Rhodium wędrowało do kolumn Opera Grand Callas (para 35 tys.), czyli włoskich głośników siostrzanej (rodzinnej) marki wzmacniaczy Unisone Research. Efekt? Zdecydowanie najlepszy dźwięk tych okolic, prezentowany na dodatek z pasją (producent i szef marketingu byli na miejscu). Autentyzm, pełne rozwarcie pasma, złożoność, dynamika i zjawiskowa moc. Naturalny – bez najmniejszego odjęcia – i jednocześnie pierwszorzędnej jakości atak sopranowy, powodujący po raz pierwszy na teranie hotelu Sobieski wejście w stuprocentowy realizm. Tym bardziej, że zjawiskowo rozbudowana przestrzeń i zjawiskowa namacalność. Dla tego, co się w tej sali odbywało, pełna moja rekomendacja.

 

 

 

 

Też polski Tonsil grał ciepło, analogowo, podbitym basem i ogólnie niezgorzej, niemniej dosyć przeciętnie. Z lekka ku relaksowi, nic prawie ku wybitności.

Czeskie Gold Note, podobnie jak w zeszłym roku, zaprezentowało się dynamicznie i jednocześnie muzykalnie. I znów bym je bardzo chwalił, gdyby nie to, że muzyka u Struss Audio była na wyższym poziomie wyrafinowania; czego nie zmienił nawet użyty przez Czechów jako źródło gramofon. Grało tak prosto z mostu i dużym, bezpośrednim dźwiękiem, niemniej nie aż takiej jakości.

Ponownie polski, tym razem Pylon Audio, to bardzo dobre głośniki za niewielkie pieniądze. Właściciel – Mr Jujka – na mój widok co roku robi minę z gatunku „Wie pan, tak to jest”, co ma stanowić wytłumaczenie, dlaczego znów na testy jego głośniki nie przyjechały, a miały wiele razy. Ale z testem, czy bez, są te Pylony bardzo dobre.

 

 

 

 

Pylon się w tym roku wystawił ze wzmacniaczami od FEZZ Audio, a FEZZ to są polskie fest wzmacniacze, co w recenzji już objaśniałem.

W tej samej sali co przed rokiem zorganizowało swój pokaz niemieckie Avantgarde Acoustic, spektakl muzyczny prowadzony ponownie przez samego Armina Kraussa, ale tym razem nie z flagowymi tubami Trio, a skromniejszymi Duo Mezzo. Niemniej i tak bardzo dużymi, napędzanymi przez własnej firmy dzielony wzmacniacz w kasie A. Po raz pierwszy podczas wędrówek po AVS towarzyszyła mi żona, mająca słuch nie lada, toteż z miejsca zauważyła, że grają te Mezzo dużo bardziej matowo niż Duo Grosso u nas. Soprany bez pełnego rozwinięcia w tej najwyraźniej „przeklętej sali”, która zdążyła już zamordować flagowe Sonus Faber i flagowe Focale. Tuby radziły sobie dużo lepiej, oferując sobie tylko właściwe rozciąganie dźwięku na przestrzeń, kocią łapę dotyku i zjawiskowe czucie wszystkiego. Niemniej potrafią jeszcze lepiej, jeszcze o wiele lepiej – i z tego względu dystrybutor (Nautilus) powinien poszukać im innej sali.

 

 

 

 

Przez ścianę prezentacja flagowego wzmacniacza polskiego Marton (70 tys. euro) i polskich kondycjonerów Gigawatt (produkty jednej firmy), wspieranych przez odtwarzacz dCS i kolumny Wilsona. Niezwykle bezpośrednie i realistyczne brzmienie z ogromną dynamiką i minimalnymi tylko niedociągnięciami w sferze muzykalności. Dźwięk high-endowy na cały regulator, niewielka korekta w stronę analogu i lądujemy w audiofilskim niebie. Szczególnie, że brzmienie wyważone pod każdym względem, pełne wrażenie uczestnictwa i popisowa scena. Dźwięk pragnień.

Kolumny Amelia (za 40 tys. PLN) z odtwarzaczem plikowym Lumin i wzmacniaczem zitegrowanym sławnego Lavardina grały bardzo przekonującym i namacalnym dźwiękiem.

Kolumny Megalith z elektroniką Audio Research dawały nasycone, lekko obniżone brzmienie. Tuż obok kolumny Laudesepaber WPT grały całkiem ciekawie. Małe podstawkowe Diapason jednak zdecydowanie lepiej. Wybitne, spektakularne brzmienie – Klasa! To niewątpliwie jedne z lepszych niewielkich kolumn podstawkowych, niemalże lek z wyboru. (Czyli naturalna rekomendacja.)

 

 

 

 

Ars Sonum, bardzo chwalone rok wcześniej, z pewnością w tym nie było tak spektakularne, niemniej proponowało brzmienie nie tak wprawdzie przestrzenne, ale pietystyczne dla dźwięku i nastrojowe.

Opodal krakowski Nautilus prezentował zestaw złożony z polskiego wzmacniacza Audio Reval, kolumn Chario i CD Ayona. Grało tam pierwszorzędnie – przestrzennie, świetliście, muzycznie. Wzmacniacz mam zrecenzować i można spokojnie zakładać, iż będzie to sama przyjemność.

Taga Platinium V3. Dobre, realistyczne, nasycone granie – bez czarowania, naturalne.

Kanadyjskie Tri-Art Audio powtórzyło prezentację sprzed roku. Niezwykła powierzchowność, a pod względem brzmieniowym głęboka scena z nutą magii; aczkolwiek rok temu grało tam trochę lepiej, albo trafiłem tym razem na słabszy materiał muzyczny.

Śląskie Studio 16 Hz to firma coś jakby ze świata polityki, mająca bardzo liczne pozytywne i negatywne elektoraty. Ten drugi najwyraźniej z powodu psucia innym biznesu. W komentarzach pod recenzjami ich kolumn pojawiają się nieraz bzdury, którym granie na AVS 2018 kłam zadawało doszczętny. Z towarzyszeniem lampowego wzmacniacza Cayin i przetwornika Valvencore by Mc Gyver grały te 16 Hz głęboką sceną, z mocnym czuciem muzyki, magią i stuprocentową muzykalnością. Bardzo zadowolony z tej sali wychodziłem, z głębokim przekonaniem o słuszności chwalenia ich w recenzji. Hejterzy – hańba wam!

 

 

 

 

Niezwykle wyglądające kolumny Pearl Evolution z CD Lector i wzmacniaczem ZXT 70 grały pogłębionym brzmieniem na głębokiej scenie. Nieźle.

PhaSt to w recenzjach jak dotąd sam słuchawkowy wzmacniacz i ich mały przetwornik, natomiast na AVS było to granie pełnoformatowe z dużych urządzeń i wielki, high-endowy dźwięk czerpany od streamera PS-Audio i poprzez mnogie lampy wrzucany w udoskonalająco przerobione głośniki Klipsch Chorus II. Świetny wygląd całości, świetne całości brzmienie i pełna obsługa spraw prądowych ze strony listw i przewodów od krakowskiego Unicorn Audio.

Opodal i też ze streamera swoimi aktywnymi głośnikami Fram grało także krakowskie Ancient Audio. Recenzję te nowe, poprawione Fram już mają, a w Warszawie ich brzmienie było równie spektakularne co u mnie, zwłaszcza jeśli uwzględnić poprawkę na o wiele gorsze warunki hotelowej klitki.

Deeptime to bardzo interesujący projekt wzorniczy dla kina domowego i przy okazji dźwięk audiofilski. Zaskakujące brzmienie z zaskakujących maluchów wspieranych też interesująco wyglądającym subem – wielkie, rytmiczne, pozbawione zniekształceń. Znakomite dźwiękowe „ślimaczki” do urozmaicania i upiększania życia.

 

 

 

 

Sulku już napisałem, że sobie organizował wietrzenie sali dzięki muzyce nieznośnej, a wszystko w następstwie tego, że się publiczność tłoczyła. Lansuję tego Sulka, ale nie bez powodu. To znakomite kable, konkurujące z najlepszymi przy bardziej przystępnych cenach. Nie tylko na bazie talentów inżynierskich i odpowiedniego podejścia do tematu, ale też dzięki temu, że Wiesław Sulek ma słuch nie lada, dzięki któremu słyszy, co wykonał. Tego się nie da powiedzieć o wielu ludziach z branży i nieraz się za nich musiałem wstydzić, gdy z pełnym przekonaniem anonsowali jako wybitne brzmienia z pewnością na to nie zasługujące. Nazwisk nie będę wymieniał, ale zdarzały się wśród nich też te największe i zdarzały także w tym roku. U Sulka zaś jak zwykle – bez fanfar samo audiofilskie złoto (pomijając te przerwy na wietrzenie). Tym razem bez udziału własnej konstrukcji kolumn, które w zeszłych latach wielu chciało kupować, a Sulek produkować ich nie chce. Dlaczego? – No, bo nie, nie będziemy się rozdrabniali! W torze Coincident Line Stage z osobnym zasilaczem, końcówka Audio Note P1 i tym razem zewnętrzne głośniki: Audio Note AN-E Special Edition, a całe okablowanie topowy Sulek 9×9. Dźwięk brany ze starego Marantza, przez maestro przerobionego – i magia w tym pomieszczeniu, po prostu czysta magia.

 

 

 

 

Kolumny Hypostetic epatowały niezwykłym wyglądem, bardziej niezwykłym niż brzmienie. To jednak było w porządku, nie ma się czego czepiać.

Aktywne kolumny podstawkowe AVI DM12 grały w stylu jak JBL – mocno, estradowo i dynamicznie. Małe głośniki wspierane subem oferowały duży spektakl o wyrazistej formie.

Małe monitory Grahama z elektroniką Soul Note z kolei nieco kinowo, ale pod każdym względem w porządku.

I znowu ktoś z moich podopiecznych – nie obciążony jeszcze takimi tłumami hejterów, jak Studio 16 Hz i Sulek – krakowski producent kolumn Audioform. Tym razem we wspólnym pokazie z też polską elektroniką marki WILE, dostarczyciela odtwarzacza WILE Sarah oraz wzmacniacza WILE Jazz, jak również całego okablowania. Na miejscu produkował się także wielkoszpulowy magnetofon, ale chciałem słowo o odtwarzaczu. Kosztuje 28 tysięcy, nie jest więc budżetowy, za to klasę ma znakomitą. Tak więc szukający odtwarzacza w okolicach trzydziestu tysięcy tu mogą znaleźć przystań. Co zaś się tyczy całości brzmienia, wyrzucanego przez niewielkie Audioform M200 (za 15 tys. złotych), to znów byłem dumny z bycia patronem medialnym. Całkowite oderwanie dźwięku od kolumn i super granie poprzez super realizm. Realizm chwytający za gardło i jednocześnie do pokochania. Zwłaszcza, że spektakl w stylu głośników tubowych: wyjątkowej jakości scena, same dźwięki też wyjątkowo porozciągane na przestrzeń i wyjątkowo przy tym namacalne. Magia i w każdym calu dopieszczenie – brawo WILLE i brawo Audioform!

 

 

 

 

Piętro wyżej (to już piąte) Moon Audio z kolumnami Equilibrium Ether T6 (20 tys. za wersję z tweeterem berylowym) prezentowało dobre brzmienie – takie z życiem, dynamiczne, realistyczne, czyste, bez zniekształceń i udziwniania. Na bardzo też dobrej też scenie.

Wzmacniacze Bakoon AMP-13R wzmacniały sygnał z laptopa na złociste głośniki sound kaos i grało to subtelnie, z wyczuciem, muzycznie, delikatnie, bez śladu wydziwiania. Czysta muzyka w dominacji i tylko scena mogłaby być głębsza.

A teraz duża sprawa, naprawdę bardzo duża. W sali 516 grały głośniki amerykańskiego (z Kolorado) YG Acoustics, konkretnie model YG Acoustics Hailey 1.2 – dziecko pochodzącego z Izraela inżyniera i programisty Yoava Gevy. Kosztuje taki model aż 232 tys. złotych, a i tak jest o ponad połowę tańszy od szczytowego Sonja XV. Mimo niższej o tyle ceny (co wydźwięk ma dość drwiący) dają te Hailej brzmienie rewelacyjne, ponoć przede wszystkim za sprawą komputerowo zaprojektowanej bardzo skomplikowanej struktury wewnętrznej, a także szczególnych membran głośnikowych i całej konstrukcji z aluminium. Wszystko to miało z założenia skutkować dźwiękiem high-endowym w wymiarze bezkompromisowym – i niewątpliwie skutkuje. Grało z rozmachem i w wielkim stylu. Nasycenie całej przestrzeni dźwiękiem, znakomitej jakości obfity bas, jeden z najlepszych dźwięków wystawy. Stronę elektroniczną zapewniały niemieckie CD Audionet PLANCK z integrą Audionet WATT, dla których też wielkie brawa.

 

 

 

 

Elektronika włoskiego Lector Audio z kolumnami Aida Acoustics oferowała dużą porcję dobrego dźwięku. Bez rewelacji, ale w porządku.

Gramofon Tentogra Oscar z towarzyszącymi mu głośnikami zapewniał niezwykły wygląd, ale muzykę już mniej niezwykłą.

W sali angielskiego Falcon Acoustics można było posłuchać ich kolumn podłogowych Falcon Acoustics BBC Classic15 Ω LS3/5a z towarzyszeniem legendarnego wzmacniacza EAR Yoshino V12 „Mikey Mouse” i odtwarzacza CD EAR Acute Classic w okablowaniu Straight Wire. Duże więc zapowiedzi, natomiast brzmienie twarde, estradowe, zupełnie nie lampowe. Wybitnie konturowy bas i ostrość górnych rejestrów łączyły się w dość męczące brzmienie dla osób lubiących lub potrzebujących z uwagi na ubytki słuchu wyostrzenia.

Polski i z Łodzi JAG Electronics zawsze przyjeżdża w niezłej formie. W tym roku była to basowa analogowość z efekciarsko głębokim brzmieniem, ale smacznym.

Opodal w sali Nautilusa grał zestaw Accuphase SACDOctave lampowy wzmacniacz i średnie kolumny Dynaudio. W porządku; brzmienie czujne i nasycone.

 

 

 

 

W sali Brystona w zeszłym roku grało niedobrze, a w tym o niebo lepiej – ciekawym i lampowym w domenie tranzystorowej dźwiękiem. Głęboko i przestrzennie, więc nie wiem czemu w zeszłym nie tak?

AUDIO-HUNGARY w 608 gramofon, lampy i podstawkowce produkowały spokojne, analogowe, pełne brzmienie, pozbawione silenia się na sztuczną spektakularność.

Audio Note w 601 te same głośniki co u Sulka grały zdecydowanie słabiej, lekko odfiltrowaną muzyką estradową.

Audio Alto w pokoju 607 porażało wyglądem, który w takim wydaniu rzadko kiedy bywa też użyteczny, ale tym razem się udało. Pozbawiona nachalności muzykalność – bez pogłębiania i przesadnego nasycania – ogólnie relaks w dobrym stylu.

Cube Audio w 715 (jesteśmy więc już na ostatnim) prezentowało swoje głośniki z towarzyszeniem przetwornika Lampizator oraz wzmacniacza lampowego. I tutaj grało dość nachalnie, ale też i spektakularnie.

 

 

 

 

Warszawski Szemis Audio Consultant, w zgodzie z byciem dystrybutorem tego lepszego, japońskiego Audio Note, zaprezentował legendarny wzmacniacz Audio Note Kondo On-Gaku z własnymi kolumnami Kondo TYPE-A i gramofonem Michell Orbe. Przywykłem już do tego, że w tej sali gra zjawiskowo, ale tym razem była to najsłabsza z dotychczasowych prezentacja. Grało co prawda nastrojowo i w wyrafinowanym stylu, jednakże nie mistrzowsko. Tym niemniej świetne instrumenty dęte i idealny timing, więcej niż w porządku też neutralność oraz muzyka przyjemnie oświetlana w sensie brzmienia i jakościowy sopran bez śladu wycofania; przeciwnie – ofensywny. Ale bywało lepiej, nawet o wiele lepiej.

W sali Lampizatora z głośnikami 8mm Audiolab Piu magia dźwięku i sceny przy pełnej muzykalności, ale z pewną przesadą. Nie sam realizm, ale pogłębianie i czarowanie w odrealnionych klimatach lampowego przepychu.

Bardziej podobało mi się w 708 u Sky Audio. Ogromne głośniki vintage w małym pokoju napędzane lampami OTL wzmacniaczy Sky Audio Zigzag i znów gramofon Tentogra Oscar, bardzo zdecydowanie w tym towarzystwie lepiej grający. Sumarycznie dojmujący dotyk żywej muzyki i magia realizmu z najbliższego dystansu. Pełny high-end i na pewno jedno z najlepszych brzmień w Sobieskim.

Audio Anatomy w 702 w porządku. Serbski Auris, będący dwa lata temu sensacją, tym razem prezentował żywe, pikantne, przestrzenne i budzące emocje brzmienie. Tak zwane mocne granie, żadnej zabawy w relaks, przynajmniej pod moją obecność.

I na koniec Studio Hi-End z sali 707. Gramofon SYSTEMDECK, wzmacniacz gramofonowy Art. Audio Conductor i monobloki Art. Audio Charlize z pojedynczymi lampami mocy 211, a wszystko to na rzecz głośników Art. Audio Dram Diamond 15 Silver Signature. Pełna muzykalność i świetna jakość. Duży i ciepły dźwięk z lamp będących w najwyższej formie.

2 komentarzy w “Relacja: Audio Video Show 2018 – Hotel Sobieski

  1. tommypear pisze:

    Widze na zdjeciu tez pokoj z tektronem. Udalo sie posluchac ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      W tekście jest dwuzdaniowy opis: „Cube Audio w 715 (jesteśmy więc już na ostatnim) prezentowało swoje głośniki z towarzyszeniem przetwornika Lampizator oraz wzmacniacza lampowego. I tutaj grało dość nachalnie, ale też i spektakularnie.”

      Niestety, więcej nie umiem powiedzieć. Przypominam sobie jedynie, że gdy już stamtąd wychodziłem, puszczono muzykę łagodniejszą i grało to przyjemnie. Ogólnie biorąc był to wyróżniający się pokój, lecz nie na miarę jakiegoś zjawiska. To jednak zawsze jest loteria, bo mnóstwo zależy od puszczanej w danym momencie muzyki. Kiedyś to przewalczałem każąc zapuszczać własne płyty albo wybierając samemu pliki, ale już mi się odechciało. W końcu od tego jest gospodarz, by starać się o publiczność. A jeśli tego nie robi, to jego strata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy