Tony Halik: uciekł z Ameryki, bo zakochał się w Polce - historia miłości Tony'ego Halika i Elżbiety Dzikowskiej

2013-10-25 14:27

Żeglował, pilotował samolot, mieszkał wśród dzikich plemion w Amazonii, pisał książki, kręcił filmy, budował mosty, razem z żoną Elżbietą Dzikowską (76 l.) odkrył w 1976 roku Vilcamamabę - ostatnią legendarną stolicę Inków. Znał prezydentów, ambasadorów, miał dwa obywatelstwa. Tony Halik (†77 l.) idealnie nadawał się na współpracownika bezpieki.

Jaki śmieszny facet - tak zapamiętała Elżbieta Dzikowska swojego przyszłego męża, kiedy po raz pierwszy zobaczyła go na ekranie telewizora. Pohukiwał i mruczał, naśladując odgłosy tropikalnego lasu, albo udawał, że walczy z jaguarem lub ucieka przed zatrutą strzałą. Polacy pokochali go, a jego opowieści do tego stopnia polubili, że przez lata żartowali sobie i mazali po murach i ławkach na całym świecie: "Byłem tu. Tony Halik".

Mieczysław Sędzimir Halik (imię Antonio przybrał w Argentynie) był mistrzem w robieniu pierwszego wrażenia. Także na SB. "Ponieważ jest tchórzliwy, powinien pójść na współpracę" - rozpracował go ppłk Stefan Kwiatkowski.

Agent Sędzimir

Esbecy obserwowali go i podejrzewali, że podróżnik, który od wybuchu wojny jest poza Polską, współpracuje z CIA i FBI. Wciąż krążyli wokół niego. Udało im się go w końcu zwerbować w drugiej połowie lutego 1976 r. Wpadł wtedy do Polski, zaczął planować powrót na stałe. To był ponoć warunek jego ukochanej Elżbiety Dzikowskiej, która chciała zostać jego żoną, ale tylko w Polsce.

Esbecy zaczęli kusić Halika, że pomogą mu w osiedleniu się. Podróżnik pękł. "Zgodził się na udzielanie pomocy, ale zastrzegł, że będą to informacje polityczno-ekonomiczne, a nie wojskowe. (...) Stwierdził, że będzie pomagał z pobudek patriotycznych, a kwestie finansowe nie wchodzą w grę" - odnotowali pułkownicy. Sam wybrał sobie pseudonim Sędzimir. Czas pokazał, że nie było z niego pożytku. "Pomoc jest wyłącznie deklaratywna" - pisali często w raportach esbecy.

Zobacz: Katie Holmes znalazła nową miłość!

Pieprz i wanilia

Więcej pożytku mieli z niego Polacy. W czasach, kiedy w telewizji były tylko dwa kanały, jego program "Pieprz i wanilia", który prowadził z żoną, był jak dzisiaj Discovery Channel i National Geographic razem wzięte.

Halik był stworzony do opowiadania przygód. Każda jakby wzięta z barwnego filmu. Na przykład historia o tym, jak wpada do lodowatej wody kanału La Manche i od śmierci ratuje go piersiówka z whisky. Albo jak o mały włos nie zginął w walce plemion indiańskich. Ocalił go wtedy wojownik Ozana, który w ostatnim momencie pospieszył Halikowi na pomoc i rozłupał głowę Indianinowi, który chciał go zabić. To na jego cześć syn Halika nosi imię Ozana.

Sprawdź też: Wielka miłość w ZOO

Często pytano go o największą przygodę w życiu. - Skok na spadochronie z płonącego samolotu? A może trudne dni, gdy obwołano mnie chapeicu, to znaczy tym, który ma zabić albo zostać zabitym w szczepie "łowców głów"? Czy chwile, gdy trzymałem w ręce monetę losu, czyli 10 centów śmierci? A może odkrycie skarbów na dnie morza? Czy też ta najbardziej romantyczna przygoda, kiedy poznałem moją obecną żonę, Elżbietę?" - zastanawiał się w "Mojej wielkiej przygodzie".

W poszukiwaniu UFO

Trudna odpowiedź. Być może byłoby mu łatwiej znaleźć przygodę nr 1, gdyby poleciał w kosmos. Marzył o tym. Do tego interesował się UFO i pochłaniał książki Ericha von Dänikena, który wierzył, że Ziemię nawiedzili kosmici i mieli ogromny wpływ na życie ludzi w czasach przedhistorycznych. Znając fart Tony'ego, na pewno by nam opowiedział, że znalazł w kosmosie ślad obcej cywilizacji.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki