– O co chodziło z tymi zgniatanymi kulkami?

Jest kilka papierowych kulek, rzucam je tak że układają się na różne sposoby, robię fotografie – taki niewielki projekcik. W środku tych kulek są napisane, a raczej nabazgrane, różne rzeczy. Czyli głównie jest to pisanie bezznaczeniowe, chociaż można to postrzegać jako rysunki czy właśnie bazgroły. Ekspresja, przypadkowość, zabawa. Chociaż trochę na poważnie jednak to też jest.

– Nie wiem jak coś takiego może być na poważnie.

Wiesz, jeśli bym zrobił np. tysiąc kulek, to by się można zastanowić, czy jednak czegoś to nie symbolizuje. Ale nawet jak zgniatam dziewięć kulek, to przecież też jest jakiś akt destrukcji. Ja do tego podszedłem jako do projektu artystycznego, wpadłem na pomysł i go zrealizowałem. Potem dopiero zacząłem się z tego śmiać – co może oznaczać, że ta forma ekspresji ma sens, wyładowałem się emocjonalnie. Czyli nadal są przynajmniej dwie interpretacje, poważna i żartobliwa. Dodatkowo oczywiście można szukać symboli. Zauważ, że ta tajemniczość (widz nie wie dokładnie, co było w tych kulkach) też przynosi jakiś wymiar magiczny. Zresztą użycie papieru, zgniatanie czegoś zapisanego – przywołują też skojarzenia z wysiłkiem twórczym.

– Jak ważny jest papier?

W neopoemiksie? Myślę, że jest dosyć ważny, choćby dlatego, że papier łatwo może być wykorzystany w wielowariantowości – a wielowariantowość jest dla neopoemiksu zagadnieniem kluczowym. Bierzesz jakiś wydrukowany tekst, zginasz kartkę – masz jedną wersję, zginasz znowu – kolejna wersja, zgniatasz to wszystko – masz jeszcze jedną wersję. Jeśli na każdym etapie robisz fotki, to wychodzi sekwencja.

– Ale czy taka sekwencyjność to nie jest po prostu komiks?

Pamiętaj, że moich podobnych rzeczy nie chciano zaakceptować jako komiksów. Kawałków, które ewidentnie zawierały sporą dawkę poetycką, ale nie były przedstawiane w znanej ludziom poetyckiej formie, nie chciano zaakceptować jako poezji. U mnie te rzeczy łączyły się w całość, i nie były akceptowane ani jako komiks, ani jako poezja. Ciekawe, że dzisiaj dużo łatwiej jest pokazać coś jako poezję wizualną – chodzi mi o to, że to jest akceptowane. Łatwo by było w takiej sytuacji porzucić poemiks, i włączyć się w poezję wizualną, ale dostrzegam sens podkreślania związków mojej twórczości z komiksem. Poezję wizualną też tworzę, ale jeśli nie zatrzymam się na etapie jednego obrazka, tylko stworzę serię, podchodzącą pod pewną sekwencję, to automatycznie naprowadzam się na myślenie poemiksowe. Kiedy stworzyłem na wikipedii hasło „poemiks”, to najpierw wyrzucono je z kategorii „poezja”, a potem jakiś komiksiarz drastycznie je ocenzurował, ukazując swoje niezrozumienie zagadnienia. Dzisiejsza wielowariantowość neopoemiksu moim zdaniem troszkę się różni od sekwencyjności. Mamy do czynienia z tym samym dziełem. Np. zmieniany jest tytuł, albo po prostu ta sama rzecz wykonywana jest wiele razy. Oczywiście to jest głębsze zagadnienie, ale pojawiają się skojarzenia z kwestią oryginału i kopii jeśli chodzi np. o linoryty, czy też np. z jakością wykonywania – gry aktorskiej w teatrze czy z tańcem. Możemy mówić tu o pewnej mistyce, bez względu na to, czy chodzi o występowanie, czy o działanie dla siebie, dla sztuki.

– Czyli sztuka jest dla ciebie mistyką? A może terapią?

A czy zabawa jest terapią? Z pewnością jest mi to potrzebne, sprawia radość i daje higienę psychiczną. Ale jazda samochodem, spacerowanie, gra na pianinie – również. Można zdawać sobie sprawę z własnego uwikłania, ograniczenia dominującymi czy też otaczającymi nas koncepcjami – nawet w zakresie pojmowania sztuki, ale można też się im poddać czy też o nich zapomnieć. Grać rolę siebie, czyli przestać grać rolę.

– Wróćmy do zagadnień związanych z wykorzystaniem papieru. Jeśli chodzi o „formę fizyczną”, czy też o sposób prezentacji poza siecią, to czy ograniczasz się do papieru?

Zauważ, że jak zszywam broszurkę, to zwykle jest tam metalowa zszywka, albo przynajmniej nitka – czyli nawet papierowe dzieła neopoemiksowe nie ograniczają się w pełni do papieru. Było kilka wierszy jednosłownych zamrożonych w kolorowym lodzie, ale to wyszło słabo. Jest też np. trochę torebeczek foliowych z wierszami jednoliterowymi zalanymi olejem. Z papierem wiąże się cały szereg innych przedmiotów, choćby rzeczy związane z obrabianiem, organizowaniem czy przechowywaniem papieru, np. spinacze, zszywacze i zszywki, pinezki, nożyczki, gilotyny do papieru, teczki, koperty.

– Czy od dawna wydajesz broszurki?

Od około dwudziestu lat. Rozdawanie broszurek też może być postrzegane jako dystrybucja papieru, czy też dzieł stworzonych z papieru. Ale jeśli chodzi o neopoemiks, to obecnie wydaję broszurki z użyciem imprintu „wydawnictwo neopoemiksowe”, czyli mamy do czynienia z jakimś przynajmniej trochę poważnym zamysłem. Oczywiście wszystko niekomercyjnie i na małą skalę – ale nawet w przypadku druku stosuję dosyć sporą zmienność wariantów, np. zmienność koloru okładki, zmienność tytułu lub części zawartości. Ostatnio napisał do mnie jeden początkujący wydawca amerykański, że zamierza skupić się na wielowariantowości. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie, ale jakieś szanse na to są.

– Zwróciłem uwagę na użycie atramentu sympatycznego w części utworu „Rząd Światowy”.

Tak, po prostu pisanie bezznaczeniowe, obrabiane ogniem nad zapaloną świeczką. Czasem wieczorami „wywołuję” całe sterty takich prac. Są tam kropki, linie, plamy, a do tego praca z papierem. Papier jest tu wdzięcznym i delikatnym tworzywem, czasem się coś spali – niekiedy wyrzucam takie kartki, ale czasem wychodzi w ten sposób coś ciekawego.

– Czy interesuje Cię origami?

Kiedyś dawno temu mama przywiozła z Japonii książeczkę o origami, na jakiś czas się w to wciągnąłem. Ale ważne są też takie rzeczy, jak wspomniana sztuka zgniatania papieru (nadałem jej nazwę „shiborugami”) czy robienia wycinanek (jeśli już tak nawiązujemy do Japonii, to mamy kirigami). Czasem warto się trzymać jednego rozwiązania, ale jak mi zaczyna wychodzić jakiś kolaż czy praca łącząca różne elementy (choćby dodane w trakcie skanowania albo jeszcze później, w programie graficznym), to też staram się niepotrzebnie nie ograniczać.

– Może powinieneś robić takie piękne papierowe prace, jakieś kwiaty, obrazy?

Nie jestem na tyle dokładny ani cierpliwy. Znaczy bardzo lubię robić setki kolejnych egzemplarzy tego samego znaku czy obiektu, przycinanie, zginanie, wpadanie w trans artysty – biurokraty, to jest jak najbardziej moje (podobnie jest po prostu z bazgroleniem, pisaniem liter, robieniem list, czy adresowaniem kopert – chociaż to ostatnie wymaga zbyt wiele myślenia). Ale koloryzm geometryczny też jest dla mnie jednym ze sposobów osiągnięcia tego flow, podobnie jak wykonywanie kata w karate.

– Co jeszcze możesz dodać? W jakim kierunku chcesz iść z wykorzystaniem papieru?

W pracach neopoemiksowych staram się wykorzystywać różne sposoby prezentacji papieru. Robię serie zdjęć trzymając zadrukowaną kartkę papieru przed kamerką internetową, wykorzystuję pieczątki – choćby na skrawkach tapet. Oczywiście jeśli chodzi o papier, to jeszcze w czasach dawnego poemiksu rozdawałem robione ręcznie minimalistyczne banknoty, bilety, dyplomy, a na wysyłane koperty naklejałem ręcznie robione znaczki. Poza rozdawaniem broszurek i ulotek, ważne jest też wydawanie książek. A jeśli chodzi o pożądany kierunek rozwoju, to chciałbym lepiej wykorzystywać kadrowanie.

– Na papierowych kadrach da się coś narysować lub napisać.

Już samo ułożenie dziur tworzących kadry w papierowej kartce może tworzyć ciekawy kontekst i wpływać na postrzeganie świata. Po chwili widzisz już bardzo różne rzeczy jako kadry.

Papier a neopoemiks – z Piotrem Szreniawskim rozmawia Juniusz Krytyczny (postać fikcyjna)
QR kod: Papier a neopoemiks – z Piotrem Szreniawskim rozmawia Juniusz Krytyczny (postać fikcyjna)