Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ferdek, ty jełopie

WŁADYSŁAW BOROWIEC
Piwko na stole u Kiepskich to normalka. - Ale przecież nikt nigdy nie jest pijany - zastrzega Ferdek czyli Andrzej Grabowski
Piwko na stole u Kiepskich to normalka. - Ale przecież nikt nigdy nie jest pijany - zastrzega Ferdek czyli Andrzej Grabowski WŁADYSŁAW BOROWIEC
No, panie Boczek! Krakowiaczek jeden, miał koników siedem... Ze seksem, panie Boczek, ze seksem pan to rób! Pojechał na wojnę... Cycu kolanko nadstaw! Trala, lala la la...

- Co się tu znowu dzieje, do jasnej cholery!? - wpada Halinka Kiepska. - Jak to, co się dzieje? Podobno ociec pana Boczka tańcować uczy - tłumaczy Walduś.
- Jak to tańcować, przecież ojciec w ogóle nie umie tańczyć?
- Jak nie umie, Halinka, jak nie umie? - piekli się Ferdek.
- Z ciebie zawsze był taki tancerz, jak z koziej dupy trąba - na to Halinka.
- He, he! - ryczy Walduś.
Ferdek: - Cycu! Jeszcze słowo i nakaże ci opuścić to pomieszczenie!
- Stop, Waldek się świeci! - krzyczy zza kadru reżyser Okił Khamidow. Na plan wbiega charakteryzatorka, pudruje Bartka Żukowskiego czyli Waldusia.
Po chwili we wrocławskim studio znów rusza nagranie kolejnego odcinka sitcomu o rodzinie Kiepskich.
- Będzie ich 16 albo 17 - mówi reżyser Okił Khamidow, Tadżyk, od kilkunastu lat w Polsce. - Najczęściej "kręcimy obiektami", czyli albo w samym przedpokoju, kuchni, lub pokoju. I w danym pomieszczeniu gra się sceny z różnych odcinków. Chodzi o to, by nie zmieniać ustawienia całej ekipy realizatorskiej, co pochłania dużo czasu i energii.

Walduś dziś "kiepski"

Marzena Kipiel-Sztuka, serialowa Halinka: - Gramy ku radości i uciesze widzów.
Marzena Kipiel-Sztuka, serialowa Halinka: - Gramy ku radości i uciesze widzów. WŁADYSŁAW BOROWIEC

Ze seksem, panie Boczek! - czyli Ferdek udziela lekcji tańca (fot. WŁADYSŁAW BOROWIEC)Odcinek, w którym Boczek (Dariusz Gnatowski) uczy się tańczyć, nosi tytuł "Pląs". Aktorzy kilkakrotnie powtarzają sceny. A to Boczek wypada z planu, kolejnym razem Ferdek (Andrzej Grabowski) źle zaśpiewa, a to Walduś się zapoci.
Bartosz Żukowski (filmowy Walduś) wrócił na plan "Kiepskich" po dłuższej przerwie. W tym czasie próbował własnego biznesu. Bez powodzenia.
- Bartek nie jest dzisiaj zbyt dysponowany do rozmowy - ostrzega mnie Anna Skowrońska, kierownik produkcji. - Lepiej niech go pan nie zaczepia.
Próbuję "zaczepić": - Dzień dobry. Cisza. Rezygnuję. Mam wrażenie, że jest lekko "na gazie". A może on tak zawsze wygląda?

Kręcimy się wokół kuchni

Serial przyniósł ogromną popularność grającym w nim aktorom. A na początku był ostro krytykowany.
- Fenomen serialu wynika z tego, że pokazuje obraz przeciętnej rodziny polskiej, tylko mocno przejaskrawiony - mówi Marzena Kipiel-Sztuka, serialowa Halinka. - Gramy ku radości i uciesze widzów. Powstają już bardzo poważne prace socjologiczne, w których naukowcy próbują odpowiedzieć na pytanie, skąd takie powodzenie serialu. To już nie jest - jak ktoś to nazwał - tylko film kultowy, lecz zjawisko socjologiczne. Sądzę, że jest miliony Halinek borykających się z bezrobotnym mężem, mających takich Cyców. Wiele pań się cieszy, że mogą utożsamiać się z Halinką, która ma problemy z utrzymywaniem męża. Zadowolenie sprawia im to, że są lepiej ubrane i pomalowane ode mnie. Wielu panów jest zadowolonych, że nie są tacy głupi jak Ferdek. Wielu pakerów, dresiarzy myśli sobie: a, jest jeszcze gdzieś taki Cyc, czyli Walduś. W serialu kręcimy się wokół kuchni, lodówki. Wokół tego, czy mamy na piwo, czy nie mamy. Wokół najbardziej prozaicznych rzeczy.

W mordę jeża...

[obrazek4] Marzena Kipiel-Sztuka, serialowa Halinka: - Gramy ku radości i uciesze widzów. (fot. WŁADYSŁAW BOROWIEC)Założeniem scenarzystów było stworzenie swoistego slangu serialowego. Niektóre powiedzonka na stałe weszły do słownictwa, zwłaszcza wśród młodzieży.
- Nie wiem czy to dobrze, ale te kolokwializmy się jakoś utrwaliły w... mordę jeża - mówi Boczek - Gnatowski. - Czasami przenosimy te powiedzenia w życie prywatne. Często świadomie.
- Czy reżyser pozwolił panu na dietę, którą pan lansował w swojej książce, skoro Boczek powinien być gruby? - Nie wnikał, co ja jem. Zresztą ja jestem z natury wychudły.
Kolejne sceny nagrywane w pokoju Kiepskich. Tym razem Ferdek wspiera Paździocha w promowaniu sprzedaży… majtek. Redagują reklamę pod nazwą "Majty Polskie". Kolejne próby, poprawki, uwagi reżysera, kolejne ujęcia.
- Na czas kręcenia kilkunastu odcinków skoszarowani jesteśmy w hotelu - mówi Andrzej Grabowski. - Po jakimś czasie bywa, że mamy siebie dosyć, że zaczynamy tęsknić za domem. Jednak po kilku miesiącach, gdy spotykamy się na kolejne kręcenie, rzucamy się sobie w ramiona. A po pierwszym dniu na planie idziemy na piwo.

Newsy z dziennika

Chwila przerwy, zmiana charakteryzacji. Jest czas na rozmowę z reżyserem.
- Nowych postaci w serialu nie będzie - mówi Okił Khamidow. - Ferdek będzie kombinował nowe biznesy, będzie dużo zabawnych scen. Staramy się pokazywać to, co się dzieje w Polsce. Jak znaleźć temat? Wystarczy oglądać wiadomości telewizyjne. Co chwila pojawia się jakiś śmieszny news, który adoptujemy na potrzeby Kiepskich.
Wkrótce na plan wróci Krystyna Feldman, czyli babka Kiepska. Na razie odbywa rehabilitacje po napadzie przez młodych chuliganów, którzy ukradli jej torebkę. - Babka Kiepska ma z nas najwięcej energii - twierdzi Khamidow.
- Ferdek, ty jełopie! - słychać z planu. Aktorzy kręcą kolejne sceny. I tak przez cały dzień, przez kilka tygodni.

Kiepscy to już klasyka

Rozmowa z Andrzejem Grabowskim:

[obrazek7] (fot. WŁADYSŁAW BOROWIEC)- Jak bardzo zżył się pan z rolą Ferdka?
- Rola mnie bawi i cieszy, zwłaszcza że scenariusze są bardzo śmieszne. Wcześniej bywało, że ta rola mnie mierziła i nudziła. Także z powodu oceny Kiepskich, która na początku była... kiepska. Teraz Kiepscy są klasyką, prawie dziennikiem telewizyjnym.
- Kiedy Ferdek stanie się bardziej rozsądny i poważny?
- Nigdy, bo wtedy trzeba by zakończyć serial. W nowych odcinkach Ferdek jest dowcipniejszy, bardziej abstrakcyjny i mądrzejszy. To, że jest mądrzejszy, to dla serialu nie jest akurat najlepsze, ale przecież jest to mądrość Ferdka Kiepskiego.
- Czy kiedykolwiek znajdzie pracę?
- Myślę że nie, bo - i w tym przypadku - byłby to koniec serialu. Jeżeli już znajdzie, to na jeden odcinek, po to, by go pod koniec wyrzucili, albo sam zrezygnował.
- Ale nadal będzie pił piwo...
- Będzie, bo tak został stworzony.
- Ile w Ferdku jest Andrzeja Grabowskiego?
- Ferdek ma jedną główną wadę: lenistwo. Oczywiście pije też piwo, ale nigdy nie jest pijany. Ja prywatnie w ogóle nie jestem piwoszem i piwa mało pijam. Nie jestem też tak wielkim fanem piłki nożnej, jak on. Staram się grać Ferdka jako człowieka sympatycznego. To taki "ludzki człowiek", któremu wybacza się wady, bo one nie są totalnie złe. W serialu raczej nie przeklinamy. Najgorszym słowem jest przeważnie: dupa. Nikt z nas nic nie ukradł. Kiepscy i sąsiedzi, to nie są źli ludzie.
- Czy po takiej przerwie w nagraniach długo trzeba wczuwać się w rolę?
- Rzadko oglądam telewizję, ale przed kolejną sesją zdjęciową staram się zobaczyć jakiś odcinek, by przypomnieć sobie, jak gram. Zresztą wystarczy wejść w te same dekoracje i w ten sam kostium, czyli wyciągnięty dres.
- Czy krytycy nadal się nad wami pastwią?
- Na początku był taki trend, że Kiepscy są głupi. Do dobrego tonu należało serial mocno krytykować i mówić, że się go nie ogląda. Na szczęście to już minęło. Kiepskich można nietolerować - ja to rozumiem - ale pod warunkiem, że się obejrzy choć jeden odcinek. W Kiepskich głupota jest środkiem wyrazu, a nie przypadkową formą, która nam wyszła tylko dlatego, że my jesteśmy idiotami i na nic innego nas nie stać. Bardzo dużo mądrych ludzi myśli i pracuje nad serialem, żeby był tak "głupi".
- Czy zdarza się, że na planie śmiejecie się sami z siebie?
- Zdarza się, ale rzadko. Jesteśmy zawodowymi aktorami i panujemy nad emocjami.

ZZA KULIS

Ryszard Kotys:

- Czasami na ulicy ktoś mi się kłania: Dzień dobry panie Paździoch! Raz ktoś prosił o autograf dla córki "od Paździocha". No to mówię, że jestem aktorem, który gra Paździocha i nie wiem, jak podpisuje się Paździoch. Czy serial nas bawi? Pierwszy raz śmiejemy się, gdy czytamy scenariusze, a potem, gdy oglądamy gotowy odcinek.

Dariusz Gnatowski:

- Pewnego razu w hotelu poprosiłem o jajecznicę. Kelnerka spojrzała na mnie i spytała: na szynce, czy na bo... i ugryzła się w język.

Marzena Kipiel-Sztuka:

- Kiedyś przed nagraniem siedzę sobie w niebieskim "przedpotopowym" fartuszku i jakimś sfatygowanym swetrze, a Okił sie pyta; dlaczego się nie przebierasz, przecież zaraz gramy. Myślałam, że go zabiję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24