Głos z murawy. Dawid Sumera (Huragan Skawica): Moje 120 km to nic. Niektórzy, by zagrać w Huraganie pokonują i 1100 km!

Dziesięć zwycięstw i dwa remisy, trzydzieści dwa zdobyte punkty i sześć oczek przewagi nad drugą w tabeli drużyną. Huragan Skawica po pierwszej części sezonu wypracował sobie niezłą zaliczkę przed rundą wiosenną. Co jednak zrobić, by po ewentualnym awansie do A-klasy pobyt zespołu ze Skawicy był w niej dłuższy, niż tylko jeden sezon? Dlaczego między słupkami nierzadko musi stawać trener Krzysztof Kudzia? Jak wyglądają treningi zespołu w sytuacji, gdy ponad połowa drużyny jest w rozjazdach nie tylko krajowych? Na te i inne pytania w naszym kolejnym cyklu "Głos z murawy" odpowiada kapitan zespołu ze Skawicy, Dawid Sumera. Zapraszamy!

Maciej Krzyśków: Zmierzacie do A-klasy po raz czwarty w historii. Co zrobić, by ta przygoda nie zakończyła się tak jak w tamtych trzech przypadkach po zaledwie jednym sezonie?

Dawid Sumera: - Tomek Pacyga powiedział, że w tym sezonie nic nam nie grozi, oprócz awansu. Promocja do wyższej ligi to dla nas jest również zagrożenie, bo jak wspomniałeś, za każdym razem z hukiem spadaliśmy do B-klasy. Co zrobić, by było inaczej? Na pewno potrzebni są nowi zawodnicy, którzy wzmocniliby nasz zespół. Wiem, że trener Krzysztof Kudzia prowadzi rozmowy z 2-3 osobami, ale jaki faktycznie będzie finał tych rozmów? Nie mamy super budżetu, żebyśmy mogli zawodnikowi z przeszłością gry np. w okręgówce zaproponować pieniędzy za grę, ale też raczej nie chcemy tego robić. Chcemy bardziej opierać się na swoich zawodnikach. Po ewentualnym awansie nie wiemy, ile drużyn będzie z A-klasy spadało w kolejnym sezonie, jaki poziom będą prezentować kolejne drużyny... Każdy mecz będzie zapowiadał się o wszystko, ale nie ma też sensu niczego na chwilę obecną wróżyć. Czas pokaże.

Odkładając na bok ewentualne nowe nabytki, to A i B-klasę dzieli jednak przepaść. I to zarówno jeżeli chodzi o jakość przeciwników, ale też i jakiś już większy reżim bycia w treningu i dbanie o formę fizyczną. Jednym słowem, w A-klasie trzeba więcej trenować.

- Treningi w Huraganie wyglądają różnie z tego względu, że 60-70 procent chłopaków nie ma w tygodniu w Skawicy. Nie możemy tym samym przećwiczyć ustawienia na boisku, zachowanie się w polu karnym czy przy rzutach wolnych itp. Działamy z marszu - przyjeżdżamy na mecz, Krzysiek ustala skład i gramy, czym mamy. 

Popatrzmy na ciebie - ile razy trenujesz w Huraganie?

- Nie trenuję, bo na stałe mieszkam w Dąbrowie Górniczej. Przyjeżdżam w rodzinne strony w weekendy i jak jest mecz, to gram. Trenuję tylko indywidualnie. Kiedy był lockdown, to zdarzało mi się zrobić w tygodniu 4-5 przebieżek po 10 kilometrów każda. Gram też w sportowej lidze firm tutaj na miejscu, chociaż przez pandemię została ona wstrzymana.

Przynajmniej jesteś w kraju, bo wielu klubowych kolegów na co dzień pracuje za granicą.

- Przyjeżdżają do kraju na weekend, a w jego trakcie grają mecz w Huraganie. Trudno też, żeby chłopaki, którzy w tygodniu pracują na budowie na Śląsku również specjalnie w tygodniu pojawiali się w Skawicy, żeby potrenować. Trenujemy tym, co mamy, a Krzysiek czasami się denerwuje, że ma na zajęciach 5-6 zawodników. Nie gramy dla pieniędzy, tylko dla przyjemności.

Huragan jest zatem dla was bardzo ważny, bo gdyby nie był, to byście nie przyjeżdżali nawet w te weekendy, żeby zagrać mecz.

- Czasami nie odwiedzam nawet rodziny, tylko jadę typowo do Skawicy, bo trzeba zagrać mecz. Absolutnie nie uważam jednak, że mam znaczną odległość do pokonania, bo z Dąbrowy do Skawicy jest to raptem 120 kilometrów. Jeżeli popatrzymy na to, ile kilometrów muszą zrobić Krzysiek Gasek czy Bartek Pacyga, którzy pracują w Niemczech, to ilość 1100 kilometrów już robi wrażenie.

Czasem jednak jest tak, że trener Kudzia sprawdza ilość dostępnych zawodników przed meczem i bach - wpisuje się do składu i musi zagrać np. jako bramkarz.

- Mateusz Malik, który zazwyczaj broni, miewa problemy z plecami i czasami nie może z powodu bólu grać. Nie ma się co dziwić, bo to już ten czas, gdy ma się dzieci, rodzinę, pracę i trzeba o siebie zadbać. 

Ale kiedy już pojawia się na boisku, to i czasem nawet wpisuje się na listę strzelców. To ten sam Mateusz Malik, który grał w Tempo Białka i próbował strzelać gole przewrotką?

- Występował również w Osielcu czy w Tarnawie. Co do przewrotek, to kiedyś potrafił je wykorzystywać. Mateusz strzela rzuty karne, chociaż zazwyczaj robi to, kiedy już prowadzimy dwoma bramki np. 2:0 czy 3:1. Przeważnie trafia, chociaż raz się pomylił w Kozińcu, gdy posłał piłkę nad poprzeczką. Mieliśmy dużo jedenastek, które zazwyczaj wykonywał Mariusz Pacyga. 

To jednak tylko dwa gole i to zawodnika. Patrząc się na dorobek strzelecki Mariusza, Mirosław i Sławomira Pacygów to tych trafień jest już 20. Prawie połowa całego waszego dorobku. Generalnie na nazwę Huragan Skawica można się zastanawiać, ilu dzisiaj Pacygów będzie w składzie.

- Dokładnie. Mirek to brat Tomka, a Sławek to brat Michała. Niestety Michał z nami teraz nie gra, bo wyjechał do pracy do Austrii. Nie znam jego planów, ale na pewno byłoby fajnie, jakby do nas wrócił po ewentualnym awansie do A-klasy. On nawet bez treningów byłby wielkim wzmocnieniem. 

Michał to bez dwóch zdań na nasz powiatowy poziom piłkarz wręcz wybitny, chociaż też miał i naprawdę trudne przeprawy, związane z kontuzjami.

-  To było chyba z Sokołem Przytkowice, kiedy graliśmy w A-klasie, gdy złamał nogę.

A wcześniej także z Babią Górą również, gdy Huragan grał w A-klasie. 

- Tak, Michał dwa razy miał złamaną nogę. Kiedy był mecz Babiej Góry z Huraganem, to w nim nie grałem, bo w tamtym czasie byłem zawodnikiem Watry Zawoi.

Z Huraganu Skawica przeszedłeś do Watry Zawoi? To tak jakby trafić z Cracovii do Wisły, z ŁKS-u do Widzewa.

- Moim nauczycielem w szkole w Skawicy był pan Krzysztof Bartyzel. W tamtym czasie był on trenerem w klubie z Zawoi i zaproponował, czy nie chciałbym pokopać piłki w Zawoi. Powiedziałem, że nie ma sprawy. Przez okres trampkarza, juniora i seniora chwilę również grałem w Zawoi. Wtedy zawodnikami w Watrze było 8-9 chłopaków ze Skawicy. Odnosiliśmy również szkolne sukcesy w piłkę nożną w Skawicy właśnie gdy naszym trenerem był pan Bartyzel. Byliśmy wicemistrzami Małopolski, a ci sami zawodnicy grali też w Watrze. W ataku brylowali bracia Starowicz - Robert i Artur. Sebastian, ich starszy brat, również tam zresztą grał. W gimnazjum Robert i Artur mieli po 180 centymetrów wzrostu i graliśmy głównie na nich - wrzutka ze skrzydła i dośrodkowanie w pole karne. Robert potrafił w sezonie zdobyć i z 15 goli tylko po uderzeniach głową. 

Poznałem pana Bartyzela jeszcze zanim odszedł na emeryturę i faktycznie wspominał, że miał w przeszłości świetnych chłopaków w szkole do każdej dyscypliny - nie tylko do piłki nożnej.

- To nie był tylko jeden okres, bo i we wcześniejszych latach chłopcy ze Skawicy byli naprawdę mocni w różnych konkurencjach. Bardzo dobrze grali w piłkę także dwaj starsi bracia Michała Pacygi, którzy zdobywali ze szkołą w Skawicy sukcesy sportowe. Cała ich rodzina była bardzo usportowiona. Jakby siostra zaczęła grać, to pewnie też by odniosła sukcesy w piłce nożnej (śmiech).

Zbierając do kupy zawodników ze Skawicy, to powstałaby taka drużyna na przestrzeni dwóch dekad, która mógłby spokojnie grać nie tyle w okręgówce, co i w IV-lidze. Grzesiek Pacyga, Paweł Marek...

- Uważam, że spokojnie taki zespół mógłby osiągnąć sukces. Na bramce można by ustawić Mateusza Wronę, który bronił w Jałowcu. 

Macie z kimś sztamę?

- W sensie, że z jakimś zespołem?

W sensie, że ktoś was lubi. 

-(śmiech) Żarek Barwałd i może teraz trochę Grom Grzechynia i to by było chyba wszystko (śmiech).

Uśmiechasz się, więc nie jest to dla ciebie tajemnicą, że wiele drużyn, ba sędziów, którzy jeżdżą do Skawicy, jedzie tam z duszą na ramieniu. I nie tylko dlatego, że po drodze na boisko w Skawicy mija się cmentarz. 

- Najbardziej chyba chodzi o nasz ognisty temperament i wywieranie presji, może i troszeczkę na wyrost. Musi być wszystko po naszej myśli. A jak nie jest, to wszystko jest źle (śmiech). 

Nawet jeżeli jest decyzja sędziego, dla was ewidentnie słuszna, ale jest ona przeciwko Huraganowi np. rzut karny czy czerwona kartka, to i tak będziecie się do końca kłócić?

- Tak.

A gdzie wtedy jest trener? 

- Krzysiek też jest dobry, bo przed meczem mówi: "chłopaki, spokojnie, nie odzywajcie się, nie wywierajcie presji". A potem patrzymy i kto goni pierwszy koło linii i krzyczy? Od razu słyszymy - faul, to był faul... Jak on krzyczy, to my też. 

Całkiem niedawno trenerem Huraganu miał zostać Paweł Krzeszowiak, mówiło się również o Krzysztofie Jodłowcu. Koniec końców jak trwoga, to do trenera Krzyśka Kudzi, który już nawet zrezygnował, ale trudna sytuacja w Huraganie spowodowała, że podjął po raz kolejny rękawicę.

- Nie wiem, czy to było do końca dogadane z Jodłowcem, ale gdyby został naszym trenerem, to z połową składu a może i jeszcze większą częścią, byłoby mu nie po drodze. Po nieszczęsnych derbach z Zawoją, kiedy to Jodłowiec był trenerem przeciwników, padło kilka gorzkich słów. Poszła pewna prowokacja z jego strony, ale nie mówię, że też byliśmy w tamtym momencie święci. Członkowie zarządu Adam Marek i reszta stanęli na uszach, żebyśmy ten sezon (chodzi o rundę wiosenną 2019/2020, która i tak ostatecznie nie wystartował) rozpoczęli i Krzysiek Kudzia wziął to na swoje barki. Teraz mamy pierwsze miejsce i przed sezonem nie zakładaliśmy, że będziemy tak wysoko w tabeli. Nie poniesiemy także żadnej porażki.

A punkty straciliście w meczach, w których wydawałoby się, nie macie prawa tego zrobić. 

- Nic nie chciało nam wpaść w meczu z Chełmem Stryszów (0:0). Mieliśmy 20-30 sytuacji, a Mariusz Pacyga nie wykorzystał jeszcze rzutu karnego. Bramkarz Chełmu miał swój dzień, wyciągał takie piłki, jakich zapewne nigdy wcześniej nie bronił. Mirek i Sławek Pacyga mieli okazje sam na sam, Mateusz Matyja czy ja również mogliśmy wpisać się na listę strzelców, ale nic nie chciało wpaść. Ze Spartakiem nie grałem, bo miałem chrzciny córki, ale z tego co wiem mimo przewagi z naszej strony, to świetnie bronił ich bramkarz. Nie miał jednak żadnych szans przy super strzale Mariusza Pacygi z rzutu wolnego z 30 metrów. To była taka bramka, której się nie spotyka nawet w spotkaniach Ligi Mistrzów. Goście tymczasem po centro strzale pokonali Malika. Jeden strzał i gol, podobno tak to wyglądało (1:1).

Spartak i Chełm to nie są czołowe drużyny, a te właśnie depczące wam po piętach to w całości odpaliliście, a niektóre nawet i ogoliliście patrząc na rozmiary wygranej. 

- Więcej spodziewaliśmy się po Gromie Grzechynia (Huragan wygrał w Grzechyni 5:0 - przyp. red.) i sądziliśmy, że się bardziej nam postawią. Wyrównany mecz był za to z  Błyskawicą Marcówką (Huragan zwyciężył w Marcówce 1:0 - przyp. red.). To było takie spotkanie, w którym drużyna, która wyjdzie jako pierwsza na prowadzenie, zdobędzie trzy punkty. Nam się to udało po świetnym uderzeniu z rzutu wolnego Łukasza Dyrcza. Jak na ścięcie jechaliśmy do Sidziny, bo nie mieliśmy połowy składu na czele bramkarzem. Między słupkami musiał zagrać trener, a my się martwiliśmy, co to będzie, jak Dąb zacznie trafiać w światło bramki. Każdy strzał rywali śmierdział golem, ale my prowadziliśmy i tak 3:0 do przerwy (cały mecz Huragan wygrał 4:0 - przyp. red.). To był mecz życia Mateusza Matyji, który zanotował hattricka.

W ostatni weekend marca ma wystartować runda wiosenna.

- Uważam, że najważniejszym w niej spotkaniem będzie pierwszy mecz z Lachami Lachowice. Mamy nad nimi osiem punktów przewagi, a porażka mogłaby sprawić, że ta przewaga zmniejszy się do pięciu punktów. Przy ewentualnej wygranej Gromu (pauzuje w pierwszej kolejce), zespół z Grzechyni dochodzi nas tylko na trzy punkty. Wtedy może pojawić się presja, która nie jest nam do niczego potrzebna.

Grom i Lachy to jedyne drużyny, których się obawiacie? W sumie to kolejne zespoły jak Błyskawica czy Dąb tracą do was już 11 punktów, więc chyba tak.

- To na pewno będą najgroźniejsi przeciwnicy. Na szczęście gramy z nimi mecze w Skawicy, więc nie powinno być nieźle. Kluczowy będzie mecz z Lachami i jeżeli chłopaki przyjadą na to spotkanie, to odskoczymy znacznie Lachom. W Grzechyni wygraliśmy 5:0, chociaż trzeba zaznaczyć, że Grom nie mógł wtedy skorzystać z Bartka Kudzi i Piotrka Surmiaka. Gdyby ta dwójka grała, to wtedy sytuacja na boisku mogłaby inaczej wyglądać. Musimy na Grom uważać.

Drużyny takie jak Lachy czy Grom, pozostałe też, z którymi rywalizujecie w B-klasie, nie są dla was anonimowe. Wszyscy się na przestrzeni lat dobrze poznaliście rywalizując czy to na boisku, czy poza nim.

- (śmiech) Karczma Koliba jest zamknięta, a do Styrnola już chyba nikt nie jeździ (śmiech).

Mamy już styczeń, za niedługo drużyny wznowią przygotowania. Jak mówisz, że was na treningu jest 5-6 zawodników to wyglądacie bardziej jak klub on-line.

- Zgadza się. Jeżeli ktoś chce, to trenuje. Chłopaki, którzy są za granicą, z tego co wiem, to biegają i dbają o siebie pod względem fizycznym. Jeżeli się "zastoisz", to w tydzień, dwa trudno jest doprowadzić się do formy i odpowiednio prezentować się w ligowych spotkaniach. Patrzymy na siebie indywidualnie - ja np. zacznę niebawem biegać, bo wiem, że nie będę uczestniczył w treningach. Na sparingi będę przyjeżdżał. Z tego co wiem, to ma być ich pięć. Pierwszy ma się odbyć w połowie lutego.

Trudne zadanie za każdym razem ma zatem trener Krzysztof Kudzia. Dzwoni do was, wypytuje się, czy będziecie na meczu, a może sami już go w tej kwestii uprzedzacie?

- Mamy grupę na messengerze i tam się określamy, czy będziemy na danym spotkaniu. Jeżeli ktoś zgłasza nieobecność, to musi podać dobry powód. Krzysiek oczywiście interweniuje, żeby jakąś uroczystość przełożyć np. ślub czy chrzciny, bo czeka nas przecież ważny mecz (śmiech). Fakt faktem, że trener posiada dar przekonywania i zdarza się, że chociaż ktoś mówił, że na meczu go nie będzie, to ostatecznie się na nim pojawia. Dla przykładu w środę deklaruje się 11 zawodników, że będą w sobotę, a w dniu spotkania okazuje się, że jest nas 18. Czasami to działa w drugą stronę - ma nas być 18, a gramy gołą jedenastką czy z jednym tylko rezerwowym.

Jak złoto byliby dla was zatem nowi zawodnicy.

- Tak, ale dążymy do tego, żeby każdy zawodnik był traktowany tak samo i nie miał niczego płaconego extra. Mamy grać swoimi chłopakami i to jest nasz cel.

Całkiem niedawno grali jednak w Skawicy tacy "zagraniczni" i opłacani zawodnicy. Mam tutaj na myśli Przemka i Irka Ogorzałków. 

- Obaj przyszli do nas z polecenia naszego poprzedniego trenera, Ireneusza Grybosia. To był czas, kiedy musieliśmy kogoś wziąć "za kasę", bo znaleźliśmy się w trudnej sytuacji. Tonący brzytwy się chwyta i musieliśmy kogoś zwerbować z zewnątrz. Przemek bardzo dobrze rozgrywał piłkę, chociaż czasami grał zbyt indywidualnie. Nie ma co jednak ukrywać, to byli dobrzy zawodnicy. 

Z jednej strony chcecie w drużynie kogoś, kto was wzmocni, da pewność i jakość na boisku, a z drugiej to naprawdę trudne zadanie, by kogoś skusić grą w Skawicy tylko samą perspektywą ewentualnej gry w A-klasie. Trener Kudzia nie ma czarodziejskiej różdżki. To się wam chyba koło zamyka i pozostaje się skupić na tych zawodnikach, którzy np. grali w Huraganie, a już nie grają i namówić ich do powrotu na boisko. 

- Liczymy na to, że Michał Pacyga jednak nas wzmocni i jeżeli nie w każdym, to chociaż w kilku spotkaniach wystąpi. Kolejnym zawodnikiem jest Marcin Wojtyczko, który grał kiedyś w Babiej Górze, ale miał przerwę 3-4 lata od gry. Chciałby spróbować i zobaczymy, co z tego wyniknie. 

ZOBACZ TAKŻE:  Głos z murawy. Dawid Janeczek (Jałowiec Stryszawa): Taki wynik wzięlibyśmy w ciemno

ZOBACZ TAKŻE:  Głos z murawy. Piotr Surmiak (Grom Grzechynia): Trudne czasy nie nadchodzą. One już są  

ZOBACZ TAKŻE:  Głos z murawy. Szymon Wróbel (Jordan Jordanów): Trener potrzebuje czasu i cierpliwości

ZOBACZ TAKŻE:  Głos z murawy. Jonasz Burliga (Garbarz Zembrzyce): Grali najlepsi, nie najmłodsi

ZOBACZ TAKŻE:  Głos z murawy. Rafał Drobny (Naroże Juszczyn): Nie jesteśmy pazerni na zwycięstwa

ZOBACZ TAKZE:  Głos z murawy. Eryk Wróblewski (BCS Zawoja): Jedna porażka to nie koniec świata

ZOBACZ TAKŻE:  Głos z murawy. Paweł Mentel (Tempo Białka): Znamy swoje atuty, wady też

ZOBACZ TAKŻE:  Głos z murawy. Patryk Burliga (Strzelec Budzów): Trener Bączek nie ma z nami lekko

ZOBACZ TAKŻE:  Głos z murawy. Patryk Bala (KS Bystra): Zaufanie od trenera zawsze procentuje

ZOBACZ TAKŻE:  Głos z murawy. Natalia Frolik (Ladies Tempo Białka):  Same nawarzyłyśmy tego piwa

ZOBACZ TAKŻE:   Głos z murawy. Maciej Stróżak (Babia Góra Sucha Beskidzka): Dla każdego śmierć rodzica to cios

 

Autor: Redakcja sucha24.pl

Reklama

Głos z murawy. Dawid Sumera (Huragan Skawica): Moje 120 km to nic. Niektórzy, by zagrać w Huraganie pokonują i 1100 km! - opinie czytelników

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Głos z murawy. Dawid Sumera (Huragan Skawica): Moje 120 km to nic. Niektórzy, by zagrać w Huraganie pokonują i 1100 km!. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś".

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Ostatnie video - filmy na Sucha24




Reklama
Reklama

  

Reklama