Gaz łupkowy w Polsce. Zagraniczne koncerny wietrzą wielki interes

fot. Archiwum prywatne
Dr. Wojciech Śliwiński
Dr. Wojciech Śliwiński fot. Archiwum prywatne
Rozmowa z dr. Wojciechem Śliwińskim z Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego.

- Panie doktorze, czy Polska ma szanse stać się drugim Kuwejtem albo drugą Norwegią, jak wynikałoby to z niektórych entuzjastycznych doniesień prasowych na temat gazu łupkowego?
- Okres dochodzenia do takiego stanu będzie dość długi. Wszystko jest jeszcze w fazie gdybań i przypuszczeń. My wiemy, gdzie występują łupki, które mogą być źródłem gazu, ale nie wykonano tam jeszcze wierceń, nie przetestowano technologii, która umożliwia odebranie go skale. A to nie jest takie proste.

- Dlaczego?
- Ponieważ w tego typu formacjach skalnych, jakie występują w Polsce, jeszcze tego nie robiono.

- To w ogóle jest chyba nowa technologia, czytałem, że dopiero kilka lat temu Amerykanie nauczyli się wydobywać gaz ze skał łupkowych.
- Owszem, kilka lat temu, ale... Zdziwi się pan, jak powiem, że pierwsze wykorzystanie gazu łupkowego miało miejsce w pierwszej połowie XIX wieku. Już wtedy Amerykanie umieli go na małą skalę wydobywać w łatwiejszych technicznie złożach.

- A według pana, naukowca, geologa z doświadczeniem i renomą, ten łupkowy entuzjazm jest uzasadniony? Wzbogacimy się na nim my, Polacy?
- Mhm... Miejmy nadzieję, że tak. Ale... uważajmy z obietnicami, bo nigdy nic nie wiadomo. Może się okazać, że technologia, którą stosują u siebie Amerykanie, nie sprawdza się u nas.

- A to dlaczego?
- Chociażby dlatego, że te nasze złoża występują głębiej. Więc naturalne ściśnięcie tych łupków wskutek tego, że podlegają większym naciskom, może skutkować tym, że ta technologia się do nich nie dobierze, nic z nich nie wyrwie. A zatem lepiej nie rozbudzać entuzjazmu...

- Ależ gdybajmy sobie! Wyobraźmy sobie, że oto okazuje się, iż polskie łupki da się jednak eksploatować. I co wtedy? Stajemy się państwem dobrobytu jak Emiraty Arabskie? Będziemy sobie grali w golfa, a Wietnamczycy albo Ukraińcy będą nam budować szklane miasta ufundowane na gazie z łupków... Drapacze chmur - u pana we Wrocławiu, ale i w Opolu.
- (śmiech) Jeżeli, powtarzam, jeżeli tak się stanie, to wszystko rozciągnie się w czasie. Minimum 10 lat.

- To niedługo, opłaca się czekać! To nie jest długa perspektywa.
- No tak, ale nie można robić ludziom wody z mózgu, że za rok będą jeździć bentleyami i nosić roleksy. Choć brzmi to ponętnie. Przypominam, objętość tych skał jest ogromna, jeśli jest w nich gaz, to zaspokoi nasze potrzeby na długo.

- Czytałem o dwustu latach.
- I to nie jest fantazja. Tak może być. Tam mogą siedzieć trzy biliony metrów sześciennych gazu!

- Bilion to tysiąc miliardów...
- ... a my rocznie zużywamy w granicach 14-15 miliardów metrów sześciennych.

- Pan mówił, że gaz łupkowy wykorzystywano już w XIX wieku. Niemniej głośno zrobiło się o nim dopiero niedawno. Co to jest za gaz? Gdzie się do tej pory "ukrywał"?
- To jest taki sam gaz jak konwencjonalny gaz ziemny, różni się tylko od niego tym, że nie wydostał się jeszcze ze skał, w których powstał. Konwencjonalne złoża budują się w ten sposób, że ropa i gaz powstają w skale macierzystej, najczęściej jest to łupek, i następnie ten gaz migruje...

- To znaczy: przenosi się, ucieka...
- Tak, przenosi się... Przenosi się do skały porowatej, takiej, w której jest więcej otworów, szczelin, w których może się magazynować i sprężać.

- Czy ja dobrze rozumiem: ze skały zwartej gaz konwencjonalny ucieka do skały bardziej podziurawionej, zaś gaz łupkowy nadal tkwi w skale zwartej, tak?
- Tak.

- Dlaczego?
- Bo nie miał gdzie uciec. Bo obok nie było skały, która zawiera puste przestrzenie.

- I sobie siedzi w tej skale?
- Tak, w drobnych porach skały...

- I jak się do niego dobrać?
- Ta amerykańska nowa metoda polega na tym, że wierci się otwór w skale łupkowej, a następnie ją szczelinuje. To znaczy tłoczy się pod bardzo wysokim ciśnieniem wodę, która powoduje rozsadzenie skały. Potem tłoczy się wodę z piaskiem po to, aby jego ziarna podtrzymały powstałe szczeliny, aby uniemożliwiły ich zamknięcie się. A następnie wprowadza się tam silne chemikalia. Ich skład i działanie zastrzeżone są patentami, to ściśle strzeżone tajemnice, jak coca-cola. Ta chemia przyśpiesza wydzielanie się gazu i zapobiega wytrącaniu się związków chemicznych w skałach, które by zasklepiały te szczeliny.

- Jeżeli, jak pan powiedział, wszystko jest w fazie gdybań, to dlaczego w kolejce po koncesję ustawiły się już w Polsce największe firmy wydobywcze? One chyba czują gaz nosem...
- Tak, te firmy wietrzą interes, bo występowanie tego typu złóż łupkowych, które są w Polsce największe w Europie, nie jest tajemnicą. Są mapy, lokalizacje. Pytanie tylko, czy zawierają ten gaz.

- A jakie jest tego prawdopodobieństwo?
- Duże. Tym bardziej że te firmy poszukiwawcze korzystały z próbek, które wcześniej wydobyto i które były zarchiwizowane. Można je było od Skarbu Państwa kupić, poddać na własną rękę analizie i wyciągnąć z tego wnioski. Tak zrobiły te firmy. Widocznie mają mocne podstawy, by się w tej kolejce po koncesje ustawić. Najpewniej te analizy były obiecujące.

- A czy ten gaz jest tak samo kaloryczny, tak samo wartościowy jak gaz, którego używamy dotąd?
- Tak, to jest normalny gaz. Łupkowy ma taki sam skład jak konwencjonalny.

- A trzeba przerabiać urządzenia grzewcze?
- Nie trzeba.

- A jest droższy?
- Owszem, ze względu na nietypowe wydobycie. Ale nie taki znów drogi, bo proszę spojrzeć na USA. Tam zaczęto wydobywać gaz łupkowy i cena gazu poleciała w dół.

- Bo duża podaż spowodowała obniżenie cen.
- Dokładnie tak. Im gazu więcej, tym jest tańszy. Tysiąc metrów sześciennych gazu w Ameryce kosztuje 170 dolarów...

- A u nas?
- Polska kupuje od Rosjan tę samą ilość w granicach 300 dolarów.

- I dokłada wszystkie państwowe haracze, pardon... podatki. I jak napisała "Wyborcza", w stosunku do zarobków mamy jeden z najdroższych gazów w Europie. Tylko Szwedzi wyprzedzają nas w tej drożyźnie.
- Tak, niestety. Państwo kupuje od Rosjan gaz po 300 dolarów, a obywatelowi sprzedaje za 600. Może by więc te łupki potaniły nasze życie.

- A jak się wtedy zmieni nasza sytuacja geopolityczna?
- Diametralnie. Przestaniemy wisieć na rurach Gazpromu. Ustawiłaby się do nas kolejka krajów chętnych do tak zwanej dywersyfikacji dostaw gazu, czyli zmiany dostawcy, krótko mówiąc.

- Co wywołałoby wściekłość Rosji. Niemcy, związane umowami z Moskwą, też uniosłyby znacząco brew.
- O tak, Rosja z pewnością by się zdenerwowała. Bo musieliby schodzić z ceny. Pewnie by nas przez dłuższy czas dumpingowali. Ich gaz jest tańszy, ale rury dłuższe. Tak, to jest surowiec strategiczny...

- A co za tym idzie, uaktywniłyby się tajne służby, agentura, strefy wpływów... Już teraz można usłyszeć teorie, że katastrofa w Smoleńsku była wywołana dlatego, żeby nam pokazać, kto tu rządzi. Żeby nam ten łupkowy gaz za mocno nie strzelił do głowy. Wiadomo, kurica nie ptica, Polsza nie zagranica.
- Słyszałem o tej hipotezie, ale ja jestem geologiem, a nie politologiem, nie dam się tu wyciągnąć na zbyt daleko idące dywagacje polityczne.

- A jak ktoś ma w Polsce dwa hektary lichej ziemi i nagle się okaże, że pod jego polem siedzą sobie bogate w gaz łupki. Czy on z dnia na dzień stanie się miliarderem? Takim teksańskim wybrańcem losu, któremu w ogródku trysnęła ropa?
- Nie. W Polsce wszystko, co w ziemi, należy do państwa. Wszelkie bogactwa są własnością Skarbu Państwa. Ten człowiek mógłby się wzbogacić tylko w ten sposób, że sprzedałby te swoje dwa hektary jakiejś firmie wydobywczej, która chciałaby tam postawić swoje instalacje wydobywcze, biura... Też mógłby uzyskać bardzo dobrą cenę.

- A czy wydobycie tego gazu byłoby dewastujące dla natury? Pan mówił o chemikaliach.
- Tak, ale one by wnikały bardzo głęboko, dużo poniżej poziomu wód gruntowych. Na głębokości kilometra, dwóch nie ma już życia, nie ma nic. To wydobycie byłoby nieszkodliwe.

- Dziękuję za rozmowę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska