niedziela, 30 września 2018

128. W poszukiwaniu zaginionego wacka, czyli powrót po latach i inne opowieści (The House in Fata Morgana: A Requiem for Innocence)


Po niezbyt udanej pierwszej randce z poprzednim tytułem, postanowiłam powrócić do swojego stałego partnera w świecie gier visual novel. The House in Fata Morgana to chyba jedyny tytuł, którego uruchomienie zawsze wywołuje u mnie przyjemny dreszcz, zupełnie jak podczas spotkania z dawno niewidzianym przyjacielem. Zawsze jestem ciekawa, co bohaterowie mają mi do opowiedzenia i zwykle z ciekawością wysłuchuję ich aż do ostatniego słowa.

Jeżeli nie wiecie, kim jest para hipków na powyższej ilustracji, ale bardzo chcielibyście wiedzieć, zerknijcie tutaj: http://tiny.pl/gskg2.

Po przeczytaniu powyższego nie można zatem dziwić się, że po ukończeniu wątku głównego postanowiłam sięgnąć po te epizodyczne. Jeden z nich jest szczególnie warty uwagi, ponieważ opowiada o dalszych losach Michela i Giselle. Jak pamiętamy, na samym końcu The House in Fata Morgana ta para zeszła się ponownie po upływie prawie tysiąca lat, ale dopiero teraz otrzymujemy możliwość zajrzenia za kulisy tej historii. Michel pracuje w dobrze prosperującej firmie i myśli o założeniu własnego biznesu, a Giselle studiuje w tym samym mieście. Oboje przyszli na świat w normalnych rodzinach, więc ich obecne postrzeganie świata nie jest zaburzone ciężką przeszłością, mimo że pamiętają wydarzenia z nawiedzonej posiadłości. Dodatkowo Michel nie musi już tak bardzo kryć się w cieniu, ponieważ jego organizm przystosował się do funkcjonowania w promieniach słońca, chociaż to akurat nie powinno mieć miejsca, ponieważ w takiej sytuacji nabrałby cech przystosowawczych, a więc posiadał odpowiednią pigmentację. A ponieważ nasz bohater cierpi na bielactwo całkowite (jestem dyplomowaną specjalistką od tego typu zaburzeń, więc mam okazję się popisać), to w pakiecie otrzymuje jeszcze wadę refrakcji, więc funkcjonowanie bez odpowiednich okularów byłoby dla niego dosyć trudne, szczególnie że dużo czyta. Ale nie wymagajmy realizmu w grze, której bohaterowie ciągle odradzają się na nowo i powracają do nawiedzonej posiadłości pod różnymi postaciami.

Tak czy siak, po ponownym zjednoczeniu Michel postanawia w końcu zachować się jak mężczyzna (khe khem... wybaczcie, kłaczek...) i zaprasza Giselle na randkę. Na miejscu boleśnie uświadmia sobie jednak, że za zaproszeniem powinien kryć się jakiś pomysł na to, gdzie zabrać swoją ukochaną i co z nią robić. Na szczęście Giselle dobrze pamięta, że w przeszłości jej ukochany przejawiał uczuciowość grabii ogrodowych i postanawia częściowo wziąć sprawę w swoje ręce. Nasza para udaje się więc do kina i to od nas, graczy, zależy to, jaki film obejrzą. Każda odpowiedź jest dobra, a repertuar szeroki, więc warto zapisać sobie w tym momencie grę i sprawdzić każdą z opcji. Dla mnie najzabawniejszy był zdecydowanie "film animowany", który okazał się South Parkiem - reakcja Michela i Giselle bezcenna! Niestety potem jest nudniej, bo udajemy się na spacer, żeby porozmawiać o życiu i śmierci, ale wieczorem gra znowu nabiera rumieńców i Giselle postanawia zostać u ukochanego na noc. Oczywiście Michel nie byłby sobą, gdyby tego nie spieprzył.

Kibel Michela. Papier toaletowy mu się kończy.
Bo wiecie, on wcześniej chciał zachować się jak prawdziwy dżentelmen i odprowadzić dziewczynę do domu. I nie byłoby w tym absolutnie niczego złego, tylko Giselle bardzo dosadnie daje mu do zrozumienia, że chce spać u niego, w dodatku wtrącając parę aluzji dotyczących tego, co chciałaby z nim robić. I co? I nic. Chłop zabrał ją na chatę, wypili lampkę wina (tutaj jeszcze myślałam, że coś się wydarzy), po czym poszli spać, trzymając się za ręce.

Trzymając. Się. Za. Ręce. CHOLERA, MICHEL, MIAŁEŚ JEDNĄ ROBOTĘ DO WYKONANIA. Oczywiście pamiętam, że nasz bohater cierpi na pewien dosyć szczególny ornitologiczny problem, ale w dzisiejszych czasach to nie jest przeszkodą, szczególnie że w międzyczasie okazuje się, że ogląda pornuchy, więc libido jakieś tam ma. I to wcale nie jest tak, że to ja jestem zboczona i chcę "scenek" w grze, która nie jest przeznaczona jedynie dla dorosłych - jestem po prostu zawiedziona, bo postawiłam się w sytuacji Giselle, która bardzo chciała czegoś więcej i dostała ochłapy z pańskiego stołu. Do tego wiem, jak bardzo chciała zjednoczyć się z Michelem we właściwej grze i jak bardzo chciała blisko z nim być (oczywiście ze wzajemnością). Wystarczyłby jeden dialog, jedno zdanie - cokolwiek, co bez żadnych dodatkowych opisów domknęłoby tę kwestię albo nawet przestawiło ją na zupełnie inne tory, ale zrobiło to dobrze. I jeśli uważacie, że przesadzam i za bardzo się emocjonuję, to zagrajcie w The House in Fata Morgana, a przekonacie się, dlaczego mi zależy i o co tak właściwie mi chodzi.

Generalnie nie wiem, czy wymyślanie dalszych losów Michela i Giselle było odpowiednim pomysłem. Ta para miała swoje pięć minut (a tak naprawdę to ponad osiemdziesiąt godzin) we właściwej grze i sądzę, że każdy miłośnik serii zdążył już samodzielnie dopowiedzieć sobie ich losy. Sprowadzanie wszystkiego do ponownego zaczynania praktycznie od początku nie niesie dla mnie już tak pozytywnego ładunku emocjonalnego. Oczywiście rozumiem zamysł, ale ja osobiście napisałabym to zupełnie inaczej.


Na szczęście kolejna zaprezentowana przez twórców opowieść - Assento Dele- to już czasy starej, dobrej nawiedzonej posiadłości. Przybywa do niej pewien tajemniczy, dotknięty ciężką chorobą i okutany w bandaże młodzieniec o imieniu Imeon. Morgana radzi Michelowi pozostawić go na pastwę losu, ale ten mimo wszystko decyduje się zabrać nieszczęśnika do środka. Nie robi tego jednak po to, żeby mu pomóc, ale z ciekawości, pragnąc być świadkiem uciekającego z człowieka życia. Stan Imeona poprawia się jednak na tyle, żeby mógł mówić i chodzić, i wyznaje Michelowi, że słyszał o tym, że w posiadłości przebywa wiedźma, która być może byłaby w stanie wyleczyć go z choroby. Przypomina ona nieco trąd, przez co twarz młodzieńca jest niemalże przez cały czas skryta za maską. W dodatku jest zaraźliwa, więc chorych wypędza się z miast i nakazuje nosić przy sobie dzwonek, którego dźwięk ostrzega zdrowych. Michel początkowo próbuje wygnać swojego cudacznego gościa i solennie zapewnia go, że w posiadłości nie ma wiedźmy, ale ten uparcie postanawia w niej zamieszkać. Tego stanu rzeczy nie zmienia nawet fakt, że panowie z czasem się zaprzyjaźniają - aż do ostatnich chwil Imeon pozostaje ze swoim problemem sam, a przed śmiercią opuszcza posiadłość, żeby nie robić gospodarzowi problemów. Oczywiście cała opowieść posiada swoje drugie dno i ukrytą za kulisami prawdę, ale nie będę o tym pisać, żeby nie odbierać przyjemności z gry komuś, kto chciałby poznać ją bliżej.


Kolejnym dodatkiem jest Tales Wasted Away in Obscurity - zbiór króciutkich opowieści zapisanych na kartach starej księgi. Pierwsza z nich opowiada o dalszych tragicznych losach Mella i Nellie z opowieści za pierwszymi drzwiami w The House in Fata Morgana. Dziewczynę ogarnia szaleństwo i jej narzeczeństwo z Arthurem Baldwinem zostaje unieważnione. I chociaż we właściwej grze młodzieniec i tak był z Nellie jedynie na pokaz, tutaj postanawia mimo wszystko ukradkiem ją odwiedzić. Niestety, nie jest ona w stanie odpowiedzieć na nurtujące go pytania, podjąć z nim dialogu ani nawet zdobyć się ną wymuszony uśmiech. Jest jej wszystko jedno - szaleństwo zdążyło pożreć ją od środka.
Nell tymczasem wyjechał, żeby się kształcić, i po jakimś czasie przywdział sutannę. Niestety, nie uchroniło go to przed równie tragicznym losem - cztery lata po opuszczeniu nawiedzonej posiadłości rzuca się z kościelnej wieży i ginie na miejscu.

Druga historia opowiada o Yukimasie, Bestii z piwnicy, i rozgrywa się w czasach jego żeglugi, kiedy mordercza natura dała mu już o sobie znać. Cała załoga postanawia wypocząć przez tydzień w nadmorskim miasteczku i to właśnie wtedy zaczynają ginąć w nim ludzie. Kapitan i reszta marynarzy niczego nie podejrzewają i zapraszają Yukimasę - wtedy już zaręczonego z Pauline - na wizytę w przybytku rozkoszy, zapewniając, że narzeona się nie dowie. Mężczyzna przystaje na ich ofertę i otrzymuje wyjątkowo kościstą i niedożywioną dziewczynę, która mocno średnio spełnia jego oczekiwania wizualne, ale mimo to postanawia z nią zostać. Z czasem nawiązuje z nią nieco bliższą relację, ale to nie przeszkadza mu zabić jej ostatniej nocy, tuż przed opuszczeniem miasta.

Trzecia opowieść to historia duszy Georgesa zaklętej w namalowanym przez niego i umieszczonym w posiadłości obrazie. Przedstawia historię swojego życia po śmierci Michela i Didera, kiedy dorobił się dwóch dorodnych synów i mógł w pełni oddać pasji malowania, pozostawiając wszystko na głowie swojej żony Aimee, która wcale nie zamierzała z tego powodu narzekać. Jak pamiętamy, prześliczna i urocza Aimee jest sadystyczną i perwersyjną suką, która znęcała się nad młodym Michelem, i również teraz jej natura dała o sobie znać - powoli otruwała własnego męża, który widząc, co się święci, postanowił namalować swój ostatni obraz, również dodając do farb śmiercionośne substancje. Ostatecznie jego dusza i zeznała spokoju i sama została w tym obrazie uwięziona.


Na koniec dodam, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie z twórczością Novectacle, chociaż już teraz żałuję, że pewnego dnia przyjdzie się nam pożegnać. Dzisiaj jednak ciągle jeszcze tu jesteśmy, razem z Michelem, Giselle, Yukimasą, wiedźmą Morganą i opowiadanymi przez tajemniczą posiadłość historiami.

3 komentarze:

  1. Z każdą Twoją recenzją dotyczącą The House in Fata Morgana powoli zastanawiam się czy nie zdecyduje się na jej kupno ;P Ale to jeszcze trochę, jeszcze trochę trzeba poczekać ;)
    Uwielbiam czytać Twoje recenzje, bo dzięki Tobie mam już kilka gier na swoim koncie ;) I nie wiem czy znowu nie powiększe konta na Steamie o kolejne..Dzięki xD

    Dzięki za kolejna notkę i czekam na następne ;)
    Pozdrawiam cieplutko ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz!

      Gorąco zachęcam Cię do poczekania na polską wersję gry. Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii. :)

      Usuń
  2. Hmm to może jeszcze się wstrzymam i poczekam na polską wersję :) Na razie mam w co grać, wczoraj skończyłam ścieżkę z Shinpachim w Hakuoki Kyoto Winds, a jeszcze Edo Blossom nie zaczęłam xD Także mam w co grać i będę oczekiwać na polską wersję ;)

    OdpowiedzUsuń