piątek, 3 sierpnia 2018

119. "How to Take Off Your Mask" - GRA OTOME PO POLSKU!

"How to Take Off Your Mask" czekało na mojej liście gier już od dawna i w końcu postanowiłam po nie sięgnąć, nieco przytłoczona recenzowaniem w ostatnim czasie dwóch długich tytułów. Miałam ochotę na coś lekkiego i niezobowiązującego, i przeżyłam niemałe zaskoczenie, kiedy po odpaleniu gry odkryłam, że jest ona... po polsku. Tak, moi drodzy Czytelnicy - wszystko wskazuje na to, że na Steama zawitała pierwsza gra otome w naszym rodzimym języku!


W grze wcielamy się w rolę zwyczajnej dziewczyny z fantastycznego miasteczka, która mieszka z babcią i pomaga jej w piekarni. Przyjaźni się z młodszym od siebie Ronanem i cierpliwie znosi Juliego, który nie zwykł nigdy płacić za zjedzony przez siebie chleb. Pewnego dnia podczas spaceru z przyjacielem nasza bohaterka odkrywa, że rozumie mowę kotów. Jest tym faktem tak skołowana, że powraca do piekarni, gdzie babcia nakazuje jej odpocząć w swoim pokoju i pod żadnym pozorem z niego nie wychodzić. Dziewczyna kładzie się spać i po przebudzeniu odkrywa, że jej wygląd całkowicie się zmienił: nie dość, że jest w ciele trzynastolatki, to jeszcze posiada kocie uszy i ogon. Podczas rozmowy z babcią dowiaduje się, że to dlatego, że jej ojciec był Lukrecją (swoją drogą, to bardzo niefortunna nazwa, bo cały czas wyobrażałam sobie te niedobre czarne żelki z kocimi uszami), czyli człowiekiem-kotem, i że najwidoczniej cecha ta pojawiła się również u niej. Na szczęście zmiana nie jest permanentna - trzeba jedynie odkryć, co ją powoduje (dosyć szybko dowiadujemy się, że w naszym przypadku jest to... kichnięcie). Cała gra to przeżywanie drobnych przygód o zabarwieniu romantycznym, szczególnie że Ronan kompletnie nie rozpoznaje nas pod bardziej kocią postacią. W międzyczasie poznajemy jego kumpla, którego z jakiegoś powodu wszyscy nazywają Bracholem (albo Brachem - tłumacz widać nie mógł się zdecydować), i który jest sto razy przystojniejszy i fajniejszy od Ronana. Akcja nabiera tempa, kiedy okazuje się, że w miasteczku grasuje Ruch Wygnania Lukrecji, który uprowadza naszego przyjaciela. Ruszamy mu więc na ratunek!

Z jednej strony wiem, że nie powinnam spodziewać się po tym tytule fajerwerków, ale z drugiej "How to Take Off Your Mask" to jedna z najnudniejszych gier, w jakie kiedykolwiek grałam. Nie dlatego, że nic się w niej nie dzieje (bo dzieje się dużo), ale dlatego, że wszystko kręci się wokół wątku miłosnego pomiędzy protagonistką a Ronanem. Serio, twórcy gry stworzyli całkiem fajne podstawy do opowiedzenia detektywistycznej i przekazującej jakieś wartości historii w baśniowym świecie, a tymczasem otrzymujemy kilkugodzinne spijanie sobie cukru z dziubków. W pewnym momencie nasza bohaterka wpada w pułapkę zastawioną przez RWL i zostaje uwięziona razem z Ronanem. Każdy normalny człowiek w takiej chwili gorączkowo szukałby wyjścia z sytuacji i bał się o własne życie, ale ona woli rozwodzić się nad tym, jaką Ronan ma boską klatę i w ogóle jak zmężniał przez te wszystkie lata, olaboga, nigdy-chłopa-nie-widziałam. Sam Ronan też nie jest lepszy, w kółko rozwodząc się nad tym, jak bardzo naszą postać lubi i jak ładna ona nie jest. Ja wiem, że to jest prosta gra, która z założenia nie miała być ambitnym tworem i nie powinnam w związku z tym przyrównywać jej do bardziej rozbudowanych fabularnie tytułów, ale serio - to jak siedzenie na imprezie obok wiecznie migdalących się i słodzących sobie znajomych. Można wyrzygać tęczę.

Pan po lewej o wiele bardziej przypadł mi do gustu. Niestety, gra nie pozwala mi nic z tym zrobić.
Bardzo zawiódł mnie również finał samej historii. Miałam nadzieję, że w końcu uda nam się poznać antagonistę i należycie skopać mu tyłek, ale to byłoby zbyt fajne - lepiej po prostu sprawić, że bohaterowie zostaną uwolnieni przez osoby trzecie, w końcu to będzie niesamowicie satysfakcjonujące, prawda? No nie do końca. Po uwolnieniu nasi milusińscy lądują w zamku, w którym dowiadują się, że rodzice protagonistki odeszli w misji pokojowej do miasta zamieszkiwanego przez Lukrecje. Pomyślałam sobie: "No, w końcu coś się dzieje! To pewnie również się tam udamy, pomożemy im w misji i poznamy mnóstwo uroczych kociaków!". Tylko że... dziesięć minut później gra się skończyła. Od początku do końca jedyną Lukrecją, jaką spotkałyśmy, byłyśmy my. Rozczarowujące.

Nie ukrywam też, że mam osobist bias do kreacji postaci Ronana. Nie przeszkadza mi jego fajtłapowatość czy niezdarność w kontakcie z kobietami, ale jego "miłość" do protagonistki w postaci Lukrecji jest już imho przegięciem. Ja wiem, że w "The House in Fata Morgana" była miłość żywiona przez młodego mężczyznę do dwunastolatki, ale w tamtej grze temat był poruszony z odpowiednim wyczuciem i smakiem. Poza tym tam dziewczyna była bardzo dojrzała i zachowywała się niemalże jak dorosła kobieta, a tutaj nasza bohaterka pod kocią postacią siedzi mentalnie w przedszkolu. Jest urocza i słodka (jak góra cukru polana lukrem), ale to wszystko. Jej ludzki i bardziej dorosły odpowiednik o wiele bardziej przypadł mi do gustu, chociaż nie znam nikogo, kto dorównałby jej w strzelaniu fochów o byle gówno. Serio.

W grze niby mamy dwie ścieżki, ale to tylko pozory, bo w jednej i drugiej wyrywamy Ronana (a ja tak bardzo chciałam zbliżyć się do Brachola!), tylko pod dwoma różnymi postaciami. W dodatku w obu ścieżkach różni się od siebie w zasadzie tylko finał, więc w sumie jest to ten sam wątek z paroma dodatkowymi scenkami.

Na koniec chciałabym poruszyć jeszcze sprawę polskiego tłumaczenia - jego zaletą jest to, że nie jest tragicznie, ale poza tym składa się z samych wad. Widać ewidentnie, że wypowiedzi bohaterów były tłumaczone dosłownie i zdanie po zdaniu, przez co dialogi brzmią bardzo nienaturalnie. Do tego literówki, błędy w zapisie rodzaju czasowników i nieprawidłowo użyte znaczenie słów (np. "kompensata" zamiast "rekompensata"). Nie jestem Grammar Nazi i wiem, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i każdemu może umknąć literówka, ale tę grę zwyczajnie czyta się źle.


To wszystko sprawia, że w sumie ciężko mi tę grę ocenić. Z jednej strony jest w niej dużo potknięć już w samych założeniach rozgrywki, z drugiej - nie jest to jeszcze tragedia na miarę "The Amazing Shinsengumi". Myślę, że "How to Take Off Your Mask" to gra, która może przypaść do gustu młodym dziewczynom lub takim, które szukają gier po brzegi wypełnionej romansem i głaskaniem się po główkach. Ja tego nie szukam, więc ciężko było mi się w świecie Lukrecji odnaleźć.


***
Jeśli zamierzacie dać tej produkcji szansę, możecie zagrać w bezpłatne demo lub od razu kupić grę (kosztuje ok. 50 zł). Wszystko znajdziecie pod poniższym linkiem:
https://store.steampowered.com/app/365350/How_to_Take_Off_Your_Mask/?l=polish


Mam również przyjemność powiadomić, że pojawiło się w Polsce fanowskie spolszczenie gry "Amnesia: Memories". Przetłumaczony pierwszy rozdział znajdziecie na poniższym blogu:
https://spolszczeniaczarnobylskie.wordpress.com


Na sam koniec chciałabym również zapowiedzieć, że kolejny wpis będzie dotyczył czegoś, czego na moim blogu jeszcze nie było, a w czym sama zakochałam się od pierwszego wejrzenia! Stay tuned!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz