środa, 21 września 2016

33. Ramin - łyżka miodu w beczce dziegciu ("My Secret Pets!").

Uwaga! Dwa pierwsze akapity tej recenzji zawierają dużo błędów - to fragment tekstu, na którym pracują nasi przyszli korektorzy, dlatego proszę Was o wyrozumiałość, dla siebie i dla nich. 

Po rozegraniu wątku Assama, dosyć długo zbierałam się do powrotu do My Secret Pets!. Bałam się trochę, że uroczy Duży Książę był jedynie pszystawką i dalsza część opowieści zamieni się w niesmaczny i wyjątkowo niestrawny, obiad. Postanowiłam jednak podejść do sprawy profesjnalnie i przejść całą gre, nadzieje mając że po wątku assama, pozostanie mi jedynie mała, czkawka.


Zdecydowałam sie na ramina ponieważ nie ukrywam że od samego poczatku wpadł mi w oko. Sama jestem w wieku w ktorym nie kręcą mnie już młodzi i niedoświadczeni chłopcy, wiec od razu zwrociłam uwage na wyraźnie starszego (reszta bochaterow, nie pozostawia na nim zresztą, suchej nitki, nazywając go staruszkiem) wysokiego i oszałamiająco, przystojnego mężczyznę - wprawdzie z takim sobie, gustem odnośnie ubioru, ale nie można pszecież mieć wszystkiego. ramin jest kakkadu – zwierzakiem najstarszym pro tagonistki. Jako, jedyny miał, więc możliwość obserwowania, jak dziewczyna dojżewa i staje się kobietą. Zdaje się, dobrze znać jej nawyki i pszywary – troche jak, taki starszy brat, ktury w każdym momencie może przytoczyć jakieś zawstydzające wydarzenie z naszej przeszłości. Na szczęście Ramin jest typem, ktory zdaje się nie wykorzystywać podobnej wiedzy, a przynajmniej nie pszeciwko nam. Jest opiekuńczy troskliwy i zdecydowanie bardziej dojrzały, niż reszta chłopcow. Podczas, gdy oni zastanawiają się, jak wybić nam Reito z głowy, on postanawia pomoc nam ponownie się z nim zwionzać, co, oczywiście jest jedynie wstepem do sympatycznej, i zabawnej histori miłosnej.

Tak, jak już wspomniałam, Ramin postanawia pomóc nam w odzyskaniu uczucia Reito. Proponuje udawanie naszej nowej sympatii, mając nadzieję na wzbudzenie zazdrości w naszym byłym. Rozwiązanie dziwne, bo w realnym życiu raczej mało skuteczne (co mnie obchodzi, co robi facet, z którym dwa dni temu zerwałam), ale w końcu liczy się sam gest. Oczywiście szybko uświadamiamy sobie, że wskutek tej zabawy zaczynamy czuć do Ramina coś więcej. Nie ma w tym w sumie niczego dziwnego - nie znam kobiety, której nie miękną kolana przy wysokim, przystojnym i dojrzałym mężczyźnie, który potrafi nie tylko wyrazić troskę, ale również rozbawić czy zawstydzić. Nie muszę też chyba wspominać o tym, że plan naszej uroczej papużki spalił na panewce - Reito wprawdzie decyduje się z nami porozmawiać, ale tylko po to, żeby nas ostrzec. Okazuje sie bowiem, że chłopak doskonale wie o tym, co stało się z naszymi zwierzakami i wcale nie uważa, żeby świetnym planem na przyszłość było spędzenie reszty życia u boku kakadu. W sumie wręcz przeciwnie - ponoć jego znajoma zginęła, kiedy jej zwierzak przemienił się w człowieka. Oczywiście bierzemy tę opowieść do siebie i dzielimy się nią z resztą chłopców. Nie chcą oni, żeby stała się nam krzywda, dlatego postanawiają udać się na miłą rozmowę do sprawcy całego tego bałaganu - czarnoksiężnika Fumiyi.


I tutaj dochodzimy do kwestii, w której twórcy odwalili kawał dobrej roboty. Z początku sądziłam, że Fumiya okaże się bezdusznym manipulatorem, który zamienia zwierzęta w ludzi dlatego, żeby pastwić się nad ich desperackim pragnieniem spełnienia swoich pragnień. Nie tym razem. W "My Secret Pets!" antagonista otrzymuje duszę i znacznie bardziej wyraziste powody podejmowanych przez siebie decyzji. Wszystko to tworzy całkiem udany plot twist i chociaż w całej historii da się nadal znaleźć parę niedociągnięć fabularnych, nie zmienia to faktu, że wątek zaskoczył nawet osobę tak zaprawioną w boju, jak ja. Cieszę się, że twórcy poszli tą drogą i nie stworzyli kalki flagowego czarnoksiężnika z gier studia Cheritz.

Oczywiście cała historia po raz kolejny dobrze się kończy i nasza protagonistka odkrywa, że związek z Raminem nie tylko nie zabija, ale może być również bardzo przyjemny. Jak dla mnie jego opowieść jest tym, czym "My Secret Pets!" powinno być od początku - lekką, zabawną historią, opowiadającą o (w miarę) zdrowej relacji. Mi się podobało.

2 komentarze:

  1. Po przeczytaniu tego wpisu bardziej od Ramina zainteresował mnie ten tajemniczy czarnoksiężnik Fumiya. Sam Ramin wydaje się być taką cichą wodą a na dodatek jest papugą, a ja mam uczulenie na pierze xD (dobra to było niepotrzebne ⊙﹏⊙). Może skusiłabym się na tą otome ale coś mnie w niej odrzuca... tylko nie wiem co :/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fumiya w tej grze akurat wyróżnia się na plus - to taka rozszerzona wersja czarnoksiężnika z "Dandelion..." i jako postać jest całkiem udana. Reszta tej gry wymaga natomiast solidnego dopracowania. Zdecydowanie zbyt wiele w niej zgrzyta, żeby nazwać ją udaną produkcją, a szkoda, ponieważ ma potencjał.

      Usuń