Pukając do drzwi (2023)

M. Night Shyamalan nie jest twórcą, który ma u mnie jakiś kredyt zaufania. Okej, w miarę podobała mi się jego Wizyta (2015), jednak reszta dzieł wydaje się czymś, co zupełnie do mnie nie trafia. Ale może mam po prostu złe podejście, bo zasiadając do sygnowanych tym trudnym do wymówienia nazwiskiem filmów mam w głowie tylko jedno – czym zaskoczy mnie na końcu? Czemu zatem sięgnąłem po Pukając do drzwi? A no właśnie temu, bo jakaś taka ludzka ciekawość pchnęła mnie, by sprawdzić, jak zakończy się z pozoru prosta historia o najściu na spędzającą weekend rodzinę przez tajemniczą grupę.

Bo cały fabularny trzon jest tutaj niezwykle prosty, a zaczyna się od Wen (Kristen Cui), dziewczynki zajętej zbieraniem koników polnych na leśnej polanie. Zamknięte w słoiku prostoskrzydłe są oczywiście metaforą tego, co stanie się później z Wen i jej dwójką tatusiów (Jonathan Groff i Ben Aldridge Fleabag). Zostają oni bowiem zakładnikami tajemniczej grupy fanatyków religijnych, uzbrojonych w chałupnicze sprzęty do zabijania.

Przywództwo nad tajemniczą sektą trzyma  Dave Bautista, który przedstawia się jako nauczyciel wychowania fizycznego z Chicago. Informuje nasze trio, że on i jego współtowarzysze zostali zaprowadzeni do chaty przez wizję, wedle której nadciągająca apokalipsa może zostać powstrzymana tylko wtedy, gdy jeden członek rodziny zabije drugiego. Cała reszta to zabawa w zakładników i masa religijnego bełkotu, który dość szybko się gdzieś ulatnia, a widz czeka tylko na jedno – czym zaskoczy go w końcówce Shyamalan?

No dodajmy jeszcze do tego charyzmę olbrzymiego Bautisty, który w Pukając do drzwi udowadnia, że potrafi być aktorem dramatycznym, a otrzymamy ekstrat, co tak naprawdę trzymało mnie przy ekranie przez cały seans. Zaskakujące jest to, że nie ogląda się tego po prostu źle! Mimo że nie mogę powiedzieć o dziele Shyamalana jako o produkcji wartościowej dla bardziej wybrednego kinomana, tak dla przeciętnego zjadacza popcornu może okazać się ona całkiem przystępna. A może po prostu patrzę na to wszystko zbyt przychylnym okiem.

Pierwszy akt filmu, który w takich produkcjach jest zazwyczaj dość zwięzły, ciągnie się tutaj w nieskończoność. Ciągłe oglądanie jak nasi oprawcy znęcają się nad ofiarami, wykładając im swoje rozkminki na temat Sądu Ostatecznego, potrafi znudzić. I to jest chyba mój największy zawód względem Pukając do drzwi. Spodziewałem się chyba czegoś bardziej emocjonującego, niż ciągłe patrzenie na związanych w leśnej chatce ludzi i sporadyczne retrospekcje, które trącą banałem. Z tego, co wyczytałem w necie, książka, na podstawie której nakręcono film, jest żywsza, ma w sobie więcej humoru i ogólnie przypomina ceniony chyba przez wszystkich Dom w głębi lasu (2011). No, ale Shyamalan musiał przerobić wszystko na swój pseudofilozoficzny, trącący pretensją ton.

W historii takiej jak ta, zwłaszcza autorstwa Shyamalana, powinno zalać nas poczucie budowania napięcia, kiedy zastanawiamy się, czy kwartet pozornie niezwiązanych ze sobą obywateli zebranych razem, by działać jako doraźni Czterej Jeźdźcy, mówi prawdę. Musimy spędzić praktycznie 100 minut, próbując dowiedzieć się, czy nasi oprawcy kłamią dla własnych, nikczemnych celów, czy też jest tylko kolektyw psychotyków, którzy mają urojenia. Dla niektórych będzie angażująca zabawa intelektualna, dla innych, w tym dla mnie, nuda. Ale jak to się mówi, co kto lubi.

Pozbawiona humoru szczerość, jaka roztacza się nad całym filmem, może być dla wielu również jego największym problemem. Oczywiście jest możliwe, aby współczesna opowieść o apokalipsie wniosła elementy duchowe lub nadprzyrodzone, nawet te z wyraźnym judeochrześcijańskim źródłem, i nie sprawiała wrażenia bycia dziełem tak nijakim, rozwlekłym i usilnie rozbuchanym. Szkoda, bo całość jest przecież estetycznie kolorowa, aktorzy grają z odpowiednią, nieco teatralną manierą, choć Shyamalan wydaje się tego zupełnie tego nie wykorzystywać.

Momentami biblijny film wydaje się sugerować nam, główną intencją reżysera jest przedstawienie nam Czasów Ostatecznych pod płaszczykiem chrześcijańskiej przypowieści. Z tego punktu widzenia wiele decyzji i dialogów ma sens, ale brak konkretnego kierunku obranego przez historię powoduje niekonsekwencję w naszym przywiązaniu do postaci i ich przeżyć. Czasami chciałem zobaczyć rozwiązanie tego wszystkiego, a innym razem po prostu mnie to nie obchodziło. I właśnie to jest jego największą wadą, bo mimo dość standardowego czasu trwania, ciągnie się on w nieskończoność.

Oryginalny tytuł: Knock at the Cabin

Produkcja: USA, 2023

Dystrybucja w Polsce: primevideo.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *