Nie masz konta? Zarejestruj się

Libiąż

Piłkarze MKS Libiąż na mecz u siebie nie zebrali składu. Co się dzieje z zespołem?

07.09.2021 19:00 | 3 komentarze | 9 326 odsłon | Marek Oratowski
Futboliści MKS Libiąż występujący w „okręgówce" zaliczyli wpadkę po tym, jak wyszli na sobotni mecz u siebie w siódemkę. Ostatecznie przegrali walkowerem. O przyczynie tego stanu rzeczy opowiedział nam trener Andrzej Kos.
3
Piłkarze MKS Libiąż na mecz u siebie nie zebrali składu. Co się dzieje z zespołem?
Andrzej Kos
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Marek Oratowski: Mecz z Kalwarianką ledwie się zaczął, a już sędzia go musiał przerwać. Co się stało?

Andrzej Kos: Wyszliśmy na boisko w siedmiu. Mieliśmy jeszcze trzech juniorów, ale nie zdecydowałem się ich wystawić. Na drugi dzień czekało ich spotkanie w swojej lidze. Chcąc zagrać w nim w pełnym wymiarze czasowym w meczu seniorów mogli wystąpić tylko przez 45 minut. Niedługo po rozpoczęciu meczu, gdzieś w drugiej minucie, Mateusz Węgorek zgłosił uraz. Zostałoby nas sześciu zdolnych do gry. A to oznacza, że drużyna została zdekompletowana. Sędzia musiał ogłosić zakończenie zawodów. Może i dobrze, że tak się stało, bo w grupie siedmiu zawodników trzech miało jakieś urazy. Jeden miał odbitą piętę, wspomniany Mateusz narzekał na staw skokowy, a trzeci zawodnik na kolano. W ostatnim czasie mamy w zespole szpital. Kontuzje, przeziębienia. Liczę, że do dwóch tygodni sytuacja się unormuje i wszyscy się wyleczą.

A w tym wcześniejszym meczu ilu pan miał graczy w kadrze meczowej?

- Z Kętami, w przegranym przez nas meczu 0-4, miałem do dyspozycji 12 zawodników. W tym trzech wspomnianych juniorów. Z tym, że mogli wtedy u nas zagrać cały mecz, bo jeszcze ich liga nie wystartowała. Co ciekawe, oni mają zaledwie 15 lat. Skończyli wiek trampkarza i nie zdążyli jeszcze zagrać żadnego spotkania w juniorach, a zaprezentowali się już w seniorskiej piłce. Jednak muszę przyznać, że wypadli całkiem dobrze. Choć nie ukrywajmy, to był dla nich ogromny przeskok. Podobnie w dwunastkę zagraliśmy z Byczyną, ale mimo to wygraliśmy. W kadrze przed sezonem miałem 22 graczy. Ale wypadł mi już Artur Ząbek ze względu na długi służbowy wyjazd. Dwóch ludzi ma uraz kolana, trzech pachwiny. Nie pamiętam takiej trudnej sytuacji kadrowej.

Teraz czeka was wyjazd do Gorzowa. Zagracie?

- Myślę, że tak. Jest jakaś nadzieja na przyszłość w tej drużynie juniorów. Jednak budowanie drużyny to proces długofalowy.

Rodzą się pytania, jak to jest, że w Libiążu działa taka prężna szkoła piłkarska, z seniorski zespół z tego miasta ma problemy kadrowe.

- Wielu wychowanków z Libiąża gra w okolicznych klubach. Nie trzeba daleko szukać. Mam na myśli choćby zespoły Żarek, Gromca, Chełmka, Trzebini. Wiadomo, że każdy chce występować w jak najlepszym klubie. Nie chcę powiedzieć przez to, że MKS Libiąż jest słabszy, ale mamy gorsze warunki i możliwości finansowe, co też jest ważnym czynnikiem dla młodych piłkarzy. Za to bardzo dobre warunki do treningów i bazę sportową.

Macie po pięciu kolejkach tylko trzy punkty i zajmujecie odległe, 13. miejsce. Uda się trochę odbić od dołu tabeli?

- Mieliśmy trudny terminarz początku sezonu, bo takie zespoły jak Niwa Nowa Wieś, Kęty, czy Kalwarianka, są mocne. Na pewno jednak przyjdą jeszcze takie mecze, w których zapunktujemy, jak to się stało z Byczyną.