Dziambor o "szczuciu psem i strzelaniu pod nogi migrantom". Dziennikarz: nie ma pan humanitarnych odczuć?

Straż Graniczna przyznaje, że stosuje procedurę push-back wobec uchodźców. W tym tygodniu na granicę została wywieziona grupa kobiet i dzieci z Michałowa. Do sytuacji odniósł się polityk Konfederacji. - Szczucie psem czy strzelanie pod nogi nie wpływa na mnie, bo wiem, że tak to musi wyglądać - mówił w Polsat News Artur Dziambor. - Nie ma pan humanitarnych odczuć? - dopytywał dziennikarz prowadzący rozmowę.

W poniedziałek przed placówką Straży Granicznej w Michałowie przebywało 20 migrantów, w tym kobiety i ośmioro dzieci. To tureccy Kurdowie i osoby z Iraku. Wszyscy zostali odesłani z powrotem na granicę.

W środę rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz poinformowała w rozmowie z TVN 24, że wobec migrantów "zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem". Rzeczniczka potwierdziła, że wśród migrantów były kobiety i dzieci. - Zostali doprowadzeni do linii granicy i teraz znajdują się na Białorusi - dodała.

Zobacz wideo Czy migranci przetrwają teraz w lesie? Wodziński: To ekstremalne wyzwanie

Dziambor pytany o sytuację na granicy. "Nie ma pan humanitarnych odczuć?"

Do sprawy w rozmowie z Polsat News odniósł się Artur Dziambor z Konfederacji. - Ta polityczna operacja Łukaszenki trwająca na granicy zaczęła być już w tym momencie tak drastyczna, że aż wykorzystują do tego dzieci. Nie podziałali ci mężczyźni koczujący na granicy, którzy przekoczowali przez kilka tygodni [na granicy wciąż koczują osoby w różnym wieku - przyp.red.]. (...) Teraz próbują złapać nas na jeszcze większe, emocjonujące problemy. Ludzkim odruchem jest myślenie: 'tam są kobiety, tam są dzieci, marzną, więc zróbmy coś' - mówił.

Dziambor zaznaczył, że popiera działania Straży Granicznej, a procedura push-back jest konieczna.

- Jak złodziej przychodzi do pana domu, to mówi pan: "bardzo przepraszam, panie włamywaczu, czy może pan uprzejmie opuścić moje mieszkanie, czy może jednak używa pan siły? Więc na mnie te historie o tym, jak ten push-back wygląda... To, że dochodzi do szczucia psem czy strzelania pod nogi nie wpływa na mnie, bo wiem, że tak to musi wyglądać w momencie, gdy mamy do czynienia z agresywnym nielegalnym przekraczaniem granicy -  mówił.

- Przyzna pan jednak, że jest różnica, jak wchodzi dwóch osiłków do tego domu, a co innego, gdy jest to matka z dzieckiem. I trzeba ją np. wypchnąć w zaspę. Teraz zasp jeszcze nie ma, ale sprawdzałem prognozy, jest tam siedem stopni. Budzi to jednak wątpliwości - odpowiedział dziennikarz. 

- Nasze humanitarne odczucia będą takie, że musimy się zlitować - mówił dalej Dziambor. 

- Nie ma pan takich humanitarnych odczuć? - dopytywał prowadzący rozmowę.

- Nie. Ponieważ uważam, że straż graniczna powinna jak najbardziej to robić. Bo to jest też element tej operacji, którą się prowadzi przeciwko nam. Na razie idzie całkiem nieźle, ale i tak się pojawiają imigranci - dodał Dziambor.

Pytany o scenariusz, w którym "po naszej stronie zaczniemy znajdować osoby nieżywe" (dotychczas po polskiej stronie zmarły co najmniej cztery osoby), odparł: - Rzeczywiście to może być jakiś problem, ale to też jest element jakiejś gry, bo ci ludzie przecież z jakiegoś powodu są w takim stanie.

W jego ocenie na granicy z Białorusią powinien też zostać postawiony mur. - Nie mam na myśli cegły, ale skuteczną zaporę, a nie żart z drutem żyletkowym - przekonywał Dziambor.

Straż Graniczna przyznaje się do stosowania metody "push-back"

Jeszcze w sierpniu Stowarzyszenie Interwencji Prawnej informowało, że Straż Graniczna korzysta z nowych uprawnień i stosuje push-backi wobec osób przekraczających granicę. Pod koniec sierpnia prawnicy tej organizacji nie zostali dopuszczeni do grupy osób, które będąc już na polskim terytorium, chciały złożyć wniosek o status uchodźcy w Szudziałowie.

- We wrześniu prób nielegalnego przekroczenia granicy odnotowaliśmy ponad 3,5 tys. W sumie od początku września zatrzymaliśmy 120 nielegalnych migrantów, którzy przekroczyli granicę polsko-białoruską. [...] Są pouczane o tym, że są nielegalnie w naszym kraju i zawracane do linii granicznej - mówiła rzeczniczka Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz. Na pytanie, czy są to tzw. push-backi, rzeczniczka odpowiedziała "tak, to są osoby zawracane".

Zgodnie z prawem możliwość ubiegania się w Polsce o status uchodźcy jest prawem konstytucyjnym, gwarantowanym w art. 56 ust. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. O tym samym mówią także obowiązujące Polskę umowy międzynarodowe, czyli art. 18 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej oraz dyrektywa UE dnia 26 czerwca 2013 w sprawie wspólnych procedur udzielania i cofania ochrony międzynarodowej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.