Monsieur Balmain Pierre Balmain dla mężczyzn

Cytryna, cytryna, cytryna i jeszcze trochę cytryny. Zasadniczo, jestem jednocześnie zafascynowany i rozczarowany. Jak ktoś wspomniał wcześniej - nosząc go czułem się jak na zmywaku w drogiej restauracji... Jeśli o mnie chodzi, rozpatrywałbym ten zapach w kategoriach "guilty pleasure", a nie czegoś, co mógłbym nosić na codzień.

W nowej wersji tego zapachu, pewnie po reformulacji nuty są nieco okrojone, a nawet nieco inne.
Nuty głowy: cytryna, petigrain, bergamotka, mięta
Nuty serca: rozmaryn, czarny pieprz, gałka muszkatałowa, imbir, szałwia
Nuty bazy: cedr, bursztyn, piżmo
Po aplikacji faktycznie zapach daje wrażenie szaletowo- odświeżaczowe, lecz to wrażenie dość szybko mija. Zapach jednak cały czas ma charakter cytrusowy z akcentem ziołowym, czyli w sam raz na ciepłą aurę. Najważniejsze, że podoba się mojemu, mężowi i mnie też :)

Potwierdzam opinię Marialisy (przy okazji pozdrawiam, jako anonimowy klient ze Szczecina;). To znaczy nie znam starej wersji, ale to, co mam w próbce, pachnie jak cytrusowy środek do mycia szaletów. Przynajmniej w otwarciu. A imbiru w perfumach nie lubię, więc Monsieur Balmain nie ma mi wiele do zaoferowania...

Mam starą wersję, która się zasadniczo różni od współczesnej. Współczesna to mnóstwo cytrusów, niestety zalatujące płynem do mycia naczyń czy innym specyfikiem myjąco-czyszczącym (miałam). Stary jest bardziej miętowo-przyprawowy, więcej składników w nim gra.

No i jak mogłem tego nie kupić. Uważany wszem i wobec za cytrusowe arcydzieło, od razu zmroził moich domowników. Pachniesz, jak stara drogeria, słyszałem, nie chcąc tego słyszeć. I wtedy przypomniałem sobie, że istnieje stan zwany powszechnie emigracją wewnętrzną. Od tego czasu postanowiłem niektóre moje skarby chować w czeluściach, niedostępnych dla nikogo, żeby nie narażac sie na drwiące uwagi, które najczęściej miałem po prostu w d....
Monsieur Balmain znalazł sie tam pierwszy, torował droge innym odszczepieńcom, których nijak nie mogłem przestać wielbić.
I ten flakon. Smukły jak butelka muscata. Zapach jest umiarkowanie słodki i przystępnie orzeźwiający. W pewnym momencie przemienia się w imbirowy koncert w wykonaniu zdumiewającego solisty. I tak już pozostaje do końca...