Obecnie szpitale, które wdrożyły monitoring na salach operacyjnych, by zadbać o bezpieczeństwo, przegrywają w sądach z Rzecznikiem Praw Pacjenta. Ten zarzuca im naruszenie godności pacjentów, zwłaszcza gdy ci nie wyrazili świadomej zgody na nagrywanie. Po zmianie przepisów założenie kamer będzie prostsze, a przez to - zdaniem części prawników - bardzo niebezpieczne. A już teraz zdarzało się, że kamery nagrywały pacjentów na wizycie w przychodni rodzinnej.

 

Prawo nie pozwala nagrywać operowanego pacjenta bez jego zgody

Zgodnie z obowiązującym art. 23a ustawy o działalności leczniczej szpital może wdrożyć monitoring w pomieszczaniach, w których są udzielane świadczenia zdrowotne oraz miejscach pobytu pacjentów, w szczególności pokojach łóżkowych, pomieszczeniach higieniczno-sanitarnych, przebieralniach, szatniach, jeżeli wynika to z przepisów odrębnych. - Takich przepisów jest jednak stosunkowo niewiele – mówi Paweł Kaźmierczyk z kancelarii DZP, współautor projektu kodeksu branżowego dla szpitali. - Przykładowo, w sali nadzoru poznieczuleniowego można obserwować pacjenta przy użyciu kamer wyposażonych w funkcje autostartu,  która włącza się w momencie ruchu pacjenta lub uruchomienia połączonego z nią oprogramowania co wynika z rozporządzenia w sprawie standardu organizacyjnego opieki zdrowotnej w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii – wyjaśnia.

Z kolei ustawa o ochronie zdrowia psychicznego dopuszcza stosowanie monitoringu w tzw. izolatkach dla osób z zaburzeniami psychicznymi. I więcej przepisów nie ma. W efekcie szpitale przegrywają w sądach z Rzecznikiem Praw Pacjenta.

 


Przykładowo, monitoring na blokach operacyjnych zainstalował jeden ze szpitali uniwersyteckich. Miał zapewnić bezpieczeństwo pacjentów, podnieść jakości usług, pomóc w wyjaśnianiu sytuacji spornych, np. w sprawach o błędy medyczne. Szpital jednak nie pobierał od pacjentów zgód na monitorowanie. W efekcie Rzecznik Praw Pacjenta nakazał mu wyłączyć kamery. Zarzucił mu naruszenie art. 20 ust. 1 ustawy o prawach pacjenta, zgodnie z którym pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności, w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych. Szpital dostosował się do decyzji rzecznika, ale zaskarżył ją do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Ten wyrokiem z dnia 29 stycznia 2020 r.( sygn. VII SA/Wa 2466/19) przyznał w pełni rację rzecznikowi. Uznał, że względy bezpieczeństwa nie mają tu znaczenia. - W dobie internetu, istnieje wysokie niebezpieczeństwo, że dane wrażliwe pacjentów zostaną wykorzystane w sposób bezprawny. Monitoring to także bez wątpienia wkroczenie w prawo do ochrony wizerunku, a w przypadku procesów tak wrażliwych, jak poddawanie się badaniu czy wykonywanym zabiegom - naruszenie prawa do intymności – uzasadniał sąd.

25 lutego 2020 roku w podobnej sprawie wypowiedział się Naczelny Sąd Administracyjny. Ten również uznał, że nie ma żadnego znaczenia to, czy kamery zainstalowane w miejscu udzielania pacjentom świadczeń zdrowotnych, dokonują rejestracji obrazu w sposób umożliwiający, bądź nie, ich identyfikację, ani też to, czy zapis z monitoringu jest rejestrowany. - Już bowiem samo umieszczenie działających kamer może wywoływać dyskomfort i poczucie wstydu u pacjentów, zaś świadomość możliwej obserwacji przez inne osoby prowadzi do naruszenia ich sfery intymnej. Będzie tak tym bardziej w sytuacji, gdy pacjent nie jest informowany przez szpital o zasadach działania monitoringu wizyjnego. Pacjent powinien o tym wiedzieć i wyrazić na to zgodę – podkreślił NSA.

Za sprawą nowelizacji szpitale zyskają jednak większą swobodę.  - Obecne rozwiązanie, z jednej strony zapewnia, że monitoring nie będzie nadużywany w miejscach, które wymagają intymności ze względu na prawa pacjenta, ale z drugiej - problem może powstawać, kiedy dla dobra pacjenta zachodzi potrzeba zapewnienia monitorowania pomieszczeń, których przepisy nie przewidują – ocenia Paweł Kaźmierczyk.

W przyszłym roku więcej kamer w szpitalach

Od 1 stycznia 2020 roku monitoring ma być możliwy w pomieszczeniach innych niż ogólnodostępne, jeżeli jest to konieczne w procesie  leczenia lub dla zapewnienia bezpieczeństwa pacjentów. Taką zmianę przewiduje skierowany właśnie do konsultacji projekt ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. - Planowana nowelizacja uelastycznia więc regulacje, dając możliwość dostosowania systemu monitoringu do faktycznych potrzeb konkretnej placówki i charakteru udzielanych przez nią świadczeń – mówi Paweł Kaźmierczyk. - Placówka medyczna powinna jednak najpierw przeprowadzić ocenę ryzyka, a przypadku wysokiego ryzyka naruszenia praw pacjentów, niezbędne będzie przeprowadzenie oceny skutków dla ochrony danych, o której mowa w art. 35 RODO – dodaje. Konieczność stosowania monitoringu musi więc być rzeczywiście uzasadniona, inaczej podmiot leczniczy naraża się na zarzut naruszenia RODO i praw pacjenta. - Po drugie, monitoring ma realizować określony cel – leczniczy lub związany z bezpieczeństwem. Nie powinien być stosowany „na wszelki wypadek”, jako że wiąże się z ingerencją w prawa pacjenta i tajemnicą medyczną. Pacjent powinien mieć świadomość nagrywania, powinien być o nim informowany, monitoring nie powinien budzić obawy o naruszenie godności lub intymności - np. skierowanie kamery na konkretnego pacjenta, podczas gdy monitoringowi powinno podlegać całe pomieszczenie. Nie powinno się także montować kamer ukrytych, które nie mogą zostać zidentyfikowane jako sprzęt rejestrujący obraz – wyjaśnia Kaźmierczak. Jego zdaniem zaproponowana zmiana zakłada próbę znalezienia pewnego złotego środka – z jednej strony podmioty lecznicze zyskają większe możliwości w stosowaniu monitoringu, z drugiej - monitoring powinien być stosowany odpowiedzialnie i nie nadużywany, co powinny zapewniać gwarancje związane m.in. z ochroną danych osobowych.
Inaczej patrzą na to inni prawnicy od RODO.

Godność pacjenta jest najważniejsza

- Dopuszczenie monitoringu  w sanitariatach czy pomieszczeniach zabiegowych, to pogwałcenie godności i prywatności pacjentów – mówi dr Aneta Sieradzka, radca prawny, ekspert od RODO w ochronie zdrowia, partner zarządzająca w kancelarii Sieradzka & Partners. – To także niezgodne z RODO - dodaje.
Podobnie uważa Paweł Litwiński, adwokat i partner w kancelarii Barta Litwiński. – Wyobrażam sobie kamery w szpitalu psychiatrycznym, ale nie w każdym szpitalu, na każdej sali. Co więcej, ma o nich decydować kierownik placówki w regulaminie. Taki akt jest przyjmowany jednostronnie, nie ma nad nim faktycznej kontroli, a jeśli jest, to iluzoryczna. Dziś widzimy już nieprawidłowości w zakładach pracy, wspólnotach mieszkaniowych, a w szpitalach skala zagrożenia prywatności będzie jeszcze większa – podkreśla Litwiński. Prawnicy dodają, że w efekcie może się okazać, że jakiś pracownik obserwujący kamery, będzie mógł podglądać pacjentów. I podkreśla, że w sprawie monitoringu powinna być ustawa, a przynajmniej rozporządzenie dla szpitali.

O tym, że w Polsce należy uchwalić ustawę o monitoringu mówi się od lat. W 2014 roku pojawił się nawet jej projekt, ale nie stał się obowiązującym prawem. – To jednak nie oznacza, że Ministerstwo Zdrowia może wprowadzać dowolne rozwiązania, niezgodne z RODO i polskimi przepisami – podkreśla dr Sieradzka. A mec. Litwiński dodaje, że w praktyce w każdym szpitalu będą inne zasady - w jednym będzie szanowana godność pacjenta, ale w drugim już nie.
Ministerstwo Zdrowia nawet jednym słowem nie wyjaśniło dlaczego zmienia przepisy. Zaś z raportu Najwyżej Izby Kontroli o stosowaniu RODO w szpitalach nie wynika, by te montowały obecnie kamery tam, gdzie nie mogą. Kontrolowane palcówki monitorują głównie pomieszczenia ogólnodostępne, o czym informują pacjenta. Choć w warszawskim Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym sprawę przegrała przychodnia rodzinna, której właściciel umieścił kamery w każdym gabinecie i miał na nie podgląd. Choć w pismach do Rzecznika Praw Pacjenta twierdził, że kamery nie obejmują pacjentów, bo są skierowane na drzwi wejściowe, to w praktyce okazało się, że można nimi sterować, a właściciel może podglądać osoby podczas wizyty.