Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu ruszył proces 22-letniej Anity W. z Chodzieży, oskarżonej o zabójstwo swojego 2-letniego syna Marcela. Kobieta miała udusić dziecko kołdrą. W sądzie tłumaczyła, że przykryła je, bo chciała, żeby przestało płakać. Matce chłopca i jej partnerowi zarzucono także znęcanie się nad 2-latkiem ze szczególnym okrucieństwem. Para miała m.in. bić i podduszać dziecko, dopuszczać do spożywania przez nie karmy przeznaczonej dla gryzoni oraz niedopałków papierosów.

Do zdarzenia doszło w marcu zeszłego roku w Chodzieży. Ratownicy pogotowia ratunkowego powiadomili policję o martwym dwulatku znalezionym w jednym z mieszkań. Dziecko było niedożywione, brudne, umazane kałem. W mieszkaniu byli 21-letnia wówczas matka chłopca i jej o rok starszy partner. Według śledczych, 21-letnia Anita W. udusiła swoje dziecko kołdrą.

Oprócz zabójstwa syna, kobieta odpowiada, razem ze swoim partnerem Martinem K., za znęcanie się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem, narażeniem go na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Para miała bić i podduszać dziecko. Chłopiec był brudny i niedożywiony

Według ustaleń prokuratury, od kwietnia 2019 r. do marca ub. roku para miała m.in. bić i podduszać dziecko, dopuszczać do spożywania przez nie karmy przeznaczonej dla gryzoni oraz niedopałków papierosów. Według śledczych chłopczyk miał być też m.in. zostawiany w łóżeczku turystycznym w obecności królika, który go gonił i próbował ugryźć. W grudniu 2019 r. para miała samodzielnie, bez pomocy medycznej, zdjąć opatrunek gipsowy z nogi chłopca i zaniechać jego badań kontrolnych. Innym razem, w trakcie festiwalu muzycznego, mieli zostawić dziecko pod opieką przypadkowych osób.

22-letniej obecnie mieszkance Chodzieży za zabicie swojego syna grozi dożywocie, a jej partnerowi za znęcanie się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem do 10 lat więzienia.

Przyznała się do zabójstwa syna

Na czwartkową rozprawę oskarżeni zostali doprowadzeni z aresztu. Obrońcy oskarżonych złożyli wniosek o wyłączenie jawności wskazując m.in., że oskarżeni mogą czuć się skrępowani obecnością mediów i świadomością tego, że składane przez nich wyjaśnienia są rejestrowane. Sąd po rozpoznaniu wniosku zezwolił przedstawicielom mediów na udział w rozprawie, ale zabronił im rejestracji dźwięku i obrazu z części rozprawy dotyczącej wyjaśnień składanych przez Anitę W. i Martin K.

Anita W. przyznała się w sądzie do zabójstwa syna. Jak mówiła, nie było to jej zamierzeniem, nigdy nie chciała mu zrobić krzywdy. Nie wiem jak to się stało, że jednak mu krzywdę zrobiłam, ciężko mi to wyjaśnić - mówiła .

Żyłam cały czas w wielkim stresie. Miałem problemy z Martinem, że on na mnie naskakiwał, że możemy stracić mieszkanie, właścicielka też nie pałała do mnie sympatią. Miałam problemy z utrzymaniem pracy, nie miałam z kim zostawić małego, bo Martin potrafił nie przyjść rano do domu. Wtedy wypiłam trochę, miałam naprawdę fatalny dzień. Nie poszło mi na rozmowie o pracę, pokłóciliśmy się z Martinem. Chciałam przykryć małego, bo strasznie marudził. Ciągle się bałam, że znowu usłyszę, że stracimy mieszkanie, bo on ciągle płacze. Przykryłam go tą kołderką, bo chciałam żeby przestał płakać. Wydawało mi się, że jak odchodziłam od łóżeczka to wszystko było dobrze. Wiem, że zasłużyłam na karę - zaznaczyła.

Kobieta zaprzeczyła w sądzie, że znęcała się nad dzieckiem. Odnosząc się do spożywania przez dziecko karmy dla gryzoni i niedopałków papierosów wskazała, że "zdarzało się, że było to rozsypane, ale sprzątałam zanim mały zdążył to chwycić". Nie byłam idealną matką, ale zawsze starałam się jak najlepiej - podkreśliła.


Partner matki nie przyznaje się do zarzutów. Twierdzi, że oskarżona była złą matką

Martin K. nie przyznał się w sądzie do zarzucanego mu czynu. Powiedział też, że do składania obciążających go wyjaśnień został zmuszony przez przesłuchujących go w śledztwie policjantów i prokuratora.

Oskarżony wskazywał w wyjaśnieniach, że obojgu zdarzało się nadużywanie alkoholu. Martin K. podkreślał jednak, że miał z chłopcem lepszy kontakt. W jego ocenie Anita W. nie była dobrą matką: była porywcza, krzyczała i biła syna. We wcześniejszych zeznaniach odczytanych przez sąd, oskarżony pytany, czy Anita W. byłaby w stanie zrobić krzywdę synowi, odpowiedział, że "tak, byłaby do tego zdolna". Martin K. podkreślał, że oskarżona nie miała cierpliwości do dziecka, zastanawiała się, czy go nie oddać.

Z królikiem Marcel miał dobry kontakt, nie było sytuacji żeby gdzieś królik go gonił, lub był agresywny. Przy mnie też mały absolutnie nigdy nie miał dostępu do karmy, ponieważ karma była wysoko, w pudełku zamykanym szczelnie - mówił. Dodał, że do dziś ciężko mu pogodzić się z tym, co się stało.

W czwartek sąd przesłuchał także pierwszych świadków w sprawie, w tym kobietę, która kilkukrotnie opiekowała się chłopcem. Kobieta wskazała, że zdarzyło się, że zauważyła u 2-latka zadrapania za uchem. Matka Marcela miała wyjaśnić, że chłopiec sam się skaleczył. Kobieta mówiła też, że dom pary był zaniedbany, a chłopczyk nie miał praktycznie żadnych zabawek.

Zeznania składała także rodzina oskarżonego, w tym m.in. przybrana matka Martina K. Kobieta mówiła, że nie aprobowała związku Martina z Anitą W. Podkreślała, że kiedy para odwiedzała ją w domu, czy na działce "zawsze wydawało mi się, że Marcelek jest zaniedbany, brudny".

Stwierdzono uchybienia w pracy chodzieskiej prokuratury rejonowej

W kwietniu ub. roku Prokuratura Krajowa przekazała, że w toku wyjaśniania okoliczności sprawy okazało się, iż zarówno policja, jak i chodzieska prokuratura od miesięcy dysponowały informacjami o przemocy stosowanej wobec dziecka.

Jak wówczas podano, w prokuraturze, której przekazano sprawę, nie wszczęto śledztwa i nie zlecono policjantom żadnych działań. Prokurator generalny po dokonaniu analizy sprawy podjął decyzję o odwołaniu prokuratora rejonowego w Chodzieży oraz asesora prowadzącego sprawę znęcania się nad chłopcem.

Wcześniej uchybienia i nieprawidłowości w pracy chodzieskiej prokuratury rejonowej stwierdził prokurator okręgowy w Poznaniu. Zawiesił on w czynnościach prokuratora rejonowego tej jednostki oraz asesora, który prowadził sprawę dotyczącą małoletniego. Prokurator okręgowy wystąpił także o wszczęcie wobec tych osób postępowania dyscyplinarnego, z kolei szef wielkopolskiej policji odwołał ze stanowiska komendanta powiatowego policji w Chodzieży. Postępowanie ws. śmierci dwulatka zostało przekazane Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu.