Kiedy czytam ten przepis próbuję wyobrazić sobie prababcię Maniusię jako małą dziewczynkę i praprababcię Zofię i jej dwie pozostałe córki Ludeczkę i Lipkę. Wszystkie w kuchni, w Wizayniu. Dziewczynki ubrane w jakieś fartuszki, albo tak po prostu w swoich zwykłych, niezbyt wymyślnych sukienkach. Może to jest rest rok 1910 a może 1911.
Wiazyń. Jesionowy dwór położony nad rzeką Wiazynką w okolicach Mińska.
„Dwór miał układ dwutraktowy, amfiladowy, z sionką przy zachodnim boku krótszym. Po prawej stronie głównej sieni mieściły się dwa dwuokienne pokoje. Południowo-wschodni narożny służył jako bawialny. Z sieni na lewo, w kierunku zachodnim wchodziło się do dużej sali o trzech oknach, czyli głównego salonu. Mały południowo-zachodni pokój miał przeznaczenie mieszkalne. Podobnym celom służyło pięć pokoi tylnego traktu, prócz środkowego, jadalnego. Pod nim usytuowana buł kuchnia, skąd bezpośrednio schodkami przynoszono potrawy.” (opis dworu z książki Romana Aftanazego Dzieje rezydencji na dawnych kresach wschodnich)
No więc one cztery. Stoją i lepią pierożki, taka ja dzisiaj. Ze śliwkami, cząstkami jabłek… bo jest jesień i właśnie zebrano pierwsze zbiory w sadzie na tyłach domu.
Pierożki Wiazyń
5 szklanek dużych mąki i proszek backine zmieszać, (1/2 funtu) 20 deka masła razem ucierać a potem dodać 1 szklankę śmietany, 3 żółtka, 1 całe jajo i wymieszać. Robić kwadraty. Farsz mięsny posmarować albo dodać 1 szklankę cukru to będzie słodki. Nakładać konfituru do nadziewania.
Ciasto zrobiłam zgodnie z recepturą. Wyszło elastyczne i dobrze się sklejało. Piekłam 160-180’C około 20 minut. Z tej ilości udało się zrobić cztery duże blachy pierożków. Także porcja odpowiednia raczej na jakieś większe spotkanie przy kawie. Może akurat na sobotnie popołudnie.