Black Orchid Parfum Tom Ford dla kobiet i mężczyzn
Średnia ocen 4.11 na 5 na podstawie 2,218 ocen
Black Orchid Parfum marki Tom Ford to orientalno - kwiatowe perfumy dla kobiet i mężczyzn. Black Orchid Parfum został wydany w 2020 roku. Nutami głowy są Trufla i Śliwka; nutami serca są Rum, Ylang-ylang i Czarna orchidea; nutą bazy jest Paczula.
Przeczytaj więcej w innych językach: English, Deutsch, Español, Français, Čeština, Italiano, Русский, Português, Ελληνικά, 汉语, Nederlands, Srpski, Română, العربية, Українська, Монгол, עברית.
Fragrantica® Trends to relatywna wartość, która pokazuje zainteresowanie członków społeczności Fragrantica tym zapachem na przestrzeni czasu.
Zwycięzcy głosowania na najlepsze perfumy 2023 według społczności FRAGRANTICA Polska
autor Elena Knezevic
Nagrody czytelników Fragrantiki - najlepsze perfumy 2020 - poznaj zwycięskie zapachy
autor Redakcja
Black Orchid Parfum od Toma Forda: Najczarniejsze z Czarnych kwiatów
autor Elena Prokofeva
Perfume longevity:4.09 out of5.
Perfume sillage:2.92 out of4.
Zostań członkiem naszej społeczności miłośników perfum, a będziesz mógł dodawać własne recenzje.
holosia
Bardzo podobne do klasycznego Black Orchid.
Główną różnicą jest rumowa nuta, która może przytłaczać.
Skąd inąd dodaje tym perfumom słodyczy - nie są wtedy takie mroczne, pojawia się nutka dekadencji. Co kto lubi <3 ja pozostaje niezmiennie przy oryginale ;)
MofArt
Nie od początku się polubiliśmy. Kupiłam w ciemno, zachęcona pochlebnymi opiniami i innymi posiadanymi perfumami tej marki. Przy pierwszych użyciach wydał mi się zbyt odurzający i ulepny. Gdybym miała próbkę zanim zakupiłam cały flakon, to pewnie bym się nie zdecydowała, choć lubię "mocarne" zapachy. Po dłuższym używaniu cieszę się jednak z wyboru.
Mam również wersję edt z 2023.
Porównując oba zapachy wersja parfum wygrywa zdecydowanie pod względem intensywności i trwałości. Chociaż mało, które zapachy długo wytrzymują na mojej skórze, tutaj wychodzi to bardzo dobrze. Oczywiście trwałość jest mniejsza od tobacco vanille czy tubereuse nue. Pod względem samej kompozycji wyraźnie wyczuwalne są orchidea, paczula, zmiksowane w słodkawym ale mocnym likierze. Trochę w tle wybrzmiewa nuta śliwki, której bym nie wychwyciła gdybym wąchała bez wcześniejszego poznania nut zapachowych. Wersja edt 2023 jest moim zdaniem ładniejsza pod względem kompozycji, ale szybko znika z mojej skóry. Przede wszystkim mniej słodka a bardziej wytrawna i ziemista przez większą ilość paczuli. Nadał mocno wyczuwalna orchidea, z której lekko przebija tuberoza i śliwka. Jak zwykle nie czuję trufli, całe szczęście bo pachną dla mnie ulatniającym się gazem.
Oba zapachy bardzo podobne. Wystarczy zakupić jeden z nich.
Ocena ogólna w skali 10 - wersja parfum 7, wersja edt 2023 - 6.
katjushka
Niezastąpiony kiedy chce się wzbudzić kontrowersje w towarzystwie…
Zwraca na siebie uwagę, przyciąga ciekawych i odrzuca nudziarzy. Moje go-to kiedy mam ochotę na coś mroczniejszego, ale nadal pięknego i seksownego. Tak, dla mnie są seksowne i tajemnicze. Kocham to połączenie trufli i paczuli.
Winter
Jest to black orchid podobne do BO z dawnych lat. Widzę, że niektórzy piszą tu o roku 2006, więc z pewnością z okolic tych lat. Choć osobiście nigdy nie miałam tej buteleczki z 2006 r., to jednak wiele lat temu testowałam BO EDP wielokrotnie, jednak nigdy ostatecznie nie zdecydowałam się na zakup. Dla mnie BO parfum jest właśnie powrotem, bądź hołdem dla BO z wcześniejszych lat.
Chciałabym doświadczyć tych wszystkich zachwytów i rozróżnić nuty śliwki i rumu, a także odszukać nuty likieru miodowo-jeżynowego. Na mnie tego nie ma. Na mnie układa się to następująco: słodka orchidea z leciutko ziemistą, równie słodką paczulą, całość podbita ylang-ylang. Nic innego nie wyczuwam. Projekcja naprawdę duża, trwałość także. Na mojej skórze ten unisex staje się damski.
Choć osobiście nie mogę znieść tego jak ta orchidea się na mnie układa, to naprawdę doceniam to BO i uważam, że to zapach zacny, z pewnością mający swoich fanów i nie jednej osobie się on spodoba. Warto testować, zwłaszcza że to zapach tak inny od współczesnego kanonu perfum.
conneryfan
✾Black Orchid Parfum✾ pachnie jak miodowy napitek bóstw leśnych, pity ze Świętego Graala. Pachnie jak drogocenne, podziemne grzyby obsypane kwiatami paproci, wyszukanymi w jedyną noc w roku. Jak magia młodej czarownicy chcącej by zakochał się w niej bóg lasów. Jak światełka migocące w mroku, przywołujące do siebie. Jak dreszcz podniecenia, gdy boisz się, ale nie możesz oprzeć pokusie. Po prostu coś niepowtarzalnego i zapierającego dech.
Otwarcie jest mocno truflowe i likierowe. Likier jest z miodu i jeżyn. Cudowna, gęsta, ziemista słodycz lasu posypana startą, gorzką czekoladą. Aż miałem ciarki na plecach przy pierwszym powąchaniu.
Nowy zapach jest tak zmieszany, aby po psiknięciu od razu czuć to co w nim najpiękniejsze, pierwsza wersja potrzebuje jakiejś minuty żeby rozkwitnąć. W złotym flakonie zapach jest prostszy, nie ma tego bogactwa owoców na skórze, jest bardziej konkretny. To zapach leśnej, słodkiej trufli z wymyśloną czarną orchideą, pachnącą gorzką czekoladą i orientalnymi kwiatami. W tej wersji najmocniej wyczuwalnym kwiatem jest ylang-ylang, który razem z nutą drogiego trunku współgra ze złotym kolorem flakonu. Perfumy nie są tak mroczne jak sugerują recenzje, a nawet jeśli, to jest to mrok z baśni o jednorożcach, rozświetlony blaskiem księżyca, gwiazdami i świetlikami. Potrafią zawrócić w głowie.
Nowa wersja jest wyraźnie mocniej truflowa w otwarciu, lecz po chwili są bardzo podobne. Nowy jest wyraźnie bardziej ziemisty, mimo mniejszej ilości paczuli, jest jakby wyszlifowany. W czarnym flakonie zapach jest bardziej dymny i proszkowy, choć lekko słodszy. W porównaniu ręka w rękę, złota wersja jest bardziej drzewna, a stara bardziej paczulowo-owocowa. Oczywiście w obu wersjach nad wszystkim panuje trufla z gorzką czekoladą. Nowy zapach jest moim zdaniem wyrazistszy, choć nie ma takiego ogona Kitsune jak stary, tworzący chmurę. Trwałość chyba taka sama.
Podsumowując stara wersja jest bardziej sypka, dymna i zielona od paczuli, nowa bardziej zbita jak marcepan i ziemisto-truflowa.
Zmienna
Zacznę od tego, że nie lubię oryginalnych perfum Black Orchid w czarnej butelce. Nie dlatego, że nie podoba mi się ich zapach tylko dlatego, że mając je na sobie czułam jakbym się znajdowała w towarzystwie obcej, wystrojonej kobiety, która właśnie wróciła z imprezy. Po prostu był to jakiś obcy zapach, w którym nie mogłam umieścić siebie. Dodam, że dotychczas to jedyne perfumy, które tak na mnie zadziałały.
Mimo to postanowiłam spróbować wersji w złotej butelce, bo recenzje były zachęcające. Pierwsza próba miała miejsce w perfumerii. Jedno oszczędne psiknięcie na nadgarstek. Wrażenie bardzo przyjemne a co najważniejsze nie miałam tego odczucia obcego ciała jak w przypadku czarnego flakonu, i to już był duży plus. Z tego co pamiętam to zapach był umiarkowanie słodki, bogaty, paczulowo-czekoladowy i oryginalny choć oczywiście przypominał wersję oryginalną. Zapach ten towarzyszył mi całą drogę do domu, mimo że miałam kurtkę i rękawiczki, które zasłaniały psiknięte miejsce. Efekt był taki, że zażyczyłam sobie butelkę na urodziny i ją dostałam. Jak tylko trafiła w moje ręce od razu się popsikałam. Tym razem wrażenie było inne, choć również pozytywne, choć nie za bardzo wiem co czułam. Za trzecim podejściem kolejne nowe wrażenia. Tym razem na pierwszym miejscu wybijała się zanurzona w słodkim, śliwkowym syropie ziemisto-ziołowo-drzewna trufla. Podejrzewam, że dopiero po wielu noszeniach będę wiedzieć czego się spodziewać po tych perfumach.
Podsumowując Black Orchid Parfum to dla mnie bomba niespodzianek. To nie są perfumy, które zdradzają swój charakter za pierwszym podejściem. Ich trzeba się uczyć powoli i spokojnie. Nie powiedziałabym, żeby kupować je w ciemno, ale też nie odradzałabym tego stanowczo, szczególnie komuś kto jest otwarty na nieznane i lubi być zaskakiwany. Jednego jestem pewna z BOP nie grozi nuda. Ja jestem z nich bardzo zadowolona choć na razie jeszcze nie zaznaczam czy je lubię czy kocham, żeby nie zapeszać, żeby mnie nie rozczarowały ;)
e_clat
Jak na pierwszy test wypadły rewelacyjnie!
Powinny się nazywać Black Orchid Gold, czyli jak moje pierwsze skojarzenie z kolorem mocnego, esencjonalnego alkoholu.
Słodsza i bardziej pijana siostra czarnej Orchidei. Fani paczuli na pewno pozostaną przy starszej wersji, gdyż tutaj jest jej zdecydowanie mniej. Mocniej natomiast wyczuwam owocowe nuty, co akurat mi pasuje - jesień sprzyja słodziakom.
Parametry jakby przefiltrowane, co nie zmienia faktu, że jest to piękne pachnidło. Ciekawa jestem jak ułożą się na skórze w okresie upalnych dni.
Z czystym sumieniem postawię obok legendarnej Sahary Noir i mrocznej Black Orchid z 2006 💛🖤
Decyzja o zakupie flakonu zapadła, co jak na jeden test jest w mojej skali wynikiem imponującym :)
Aleksxs
Pierwowzór Black Orchid ubóstwiam. Jest głęboki, bogaty, mocno paczulowy, ziemisty, mroczny. I właściwie byłam pewna, że Black Orchid w złotym flakonie okaże się nudną pomyłką. Owszem jestem zła na firmę, że te perfumy nazwano tak samo. I choć zapach jest bardzo podobny do wypustu z 2006 to jednak by uczcić tą kompozycję, powinna mieć inną nazwę.
Black Orchid edp 2020 jest upojną, mroczną trucizną opartą na truflach zbieranych nocą i zmieszanych z dojrzałymi śliwkami. Śliwki i trufle obficie zalano gęstym, mocno alkoholowym rumem. Te trufle i śliwki wyobrażam sobie opite rumem, mocno napęczniałe. Ponadto rum ma też słodkawy, drzewny wydźwięk od ylang-ylang i kwiatów być może orchidei. Jednak to nie koniec bowiem całość otacza intensywny zapach mrocznej, ziemistej paczuli oraz piżma. Paczula tu ma bardzo mroczny, ziemisty i wilgotny wymiar przez co pięknie współgra z ciepłym gęstym, słodkawym i alkoholowym ukrytym tłem w postaci trufli, śliwek, rumu i kwiatów.
Krótko mówiąc jest to piękny mroczny, paczulowy, alkoholowy, rumowy, drzewny, zwierzęcy, kwiatowy zapach.
Mnie zapach zachwycił. Nie wiem czy go kupię bo wolę Black Orchid z 2006. Obawiam się, że parametry mogą być o wiele słabsze ale wciąż perfumy te mają świetną trwałość sięgającą 8h, łóżko pachnie od 21 do 8 rano, jeśli się użyte te perfumy do łóżka. Projekcja prze pierwsze 3h jest duża następnie maleje. Złoty flakon? Ok fajny ale czarny lepiej pasuje do tak mrocznego zapachu.
Złoto to Gwiazdka a może tak na gwiazdkę taki prezent?
conneryfan
✾Black Orchid Parfum✾ pachnie jak miodowy napitek bóstw leśnych, pity ze Świętego Graala. Pachnie jak drogocenne, podziemne grzyby obsypane kwiatami paproci, wyszukanymi w jedyną noc w roku. Jak magia młodej czarownicy chcącej by zakochał się w niej bóg lasów. Jak światełka migocące w mroku, przywołujące do siebie. Jak dreszcz podniecenia, gdy boisz się, ale nie możesz oprzeć pokusie. Po prostu coś niepowtarzalnego i zapierającego dech.
Otwarcie jest mocno truflowe i likierowe. Likier jest z miodu i jeżyn. Cudowna, gęsta, ziemista słodycz lasu posypana startą, gorzką czekoladą. Aż miałem ciarki na plecach przy pierwszym powąchaniu.
Nowy zapach jest tak zmieszany, aby po psiknięciu od razu czuć to co w nim najpiękniejsze, pierwsza wersja potrzebuje jakiejś minuty żeby rozkwitnąć. W złotym flakonie zapach jest prostszy, nie ma tego bogactwa owoców na skórze, jest bardziej konkretny. To zapach leśnej, słodkiej trufli z wymyśloną czarną orchideą, pachnącą gorzką czekoladą i orientalnymi kwiatami. W tej wersji najmocniej wyczuwalnym kwiatem jest ylang-ylang, który razem z nutą drogiego trunku współgra ze złotym kolorem flakonu. Perfumy nie są tak mroczne jak sugerują recenzje, a nawet jeśli, to jest to mrok z baśni o jednorożcach, rozświetlony blaskiem księżyca, gwiazdami i świetlikami. Potrafią zawrócić w głowie.
Nowa wersja jest wyraźnie mocniej truflowa w otwarciu, lecz po chwili są bardzo podobne. Nowy jest wyraźnie bardziej ziemisty, mimo mniejszej ilości paczuli, jest jakby wyszlifowany. W czarnym flakonie zapach jest bardziej dymny i proszkowy, choć lekko słodszy. W porównaniu ręka w rękę, złota wersja jest bardziej drzewna, a stara bardziej paczulowo-owocowa. Oczywiście w obu wersjach nad wszystkim panuje trufla z gorzką czekoladą. Nowy zapach jest moim zdaniem wyrazistszy, choć nie ma takiego ogona Kitsune jak stary, tworzący chmurę. Trwałość chyba taka sama.
Podsumowując stara wersja jest bardziej sypka, dymna i zielona od paczuli, nowa bardziej zbita jak marcepan i ziemisto-truflowa.
e_clat
Jak na pierwszy test wypadły rewelacyjnie!
Powinny się nazywać Black Orchid Gold, czyli jak moje pierwsze skojarzenie z kolorem mocnego, esencjonalnego alkoholu.
Słodsza i bardziej pijana siostra czarnej Orchidei. Fani paczuli na pewno pozostaną przy starszej wersji, gdyż tutaj jest jej zdecydowanie mniej. Mocniej natomiast wyczuwam owocowe nuty, co akurat mi pasuje - jesień sprzyja słodziakom.
Parametry jakby przefiltrowane, co nie zmienia faktu, że jest to piękne pachnidło. Ciekawa jestem jak ułożą się na skórze w okresie upalnych dni.
Z czystym sumieniem postawię obok legendarnej Sahary Noir i mrocznej Black Orchid z 2006 💛🖤
Decyzja o zakupie flakonu zapadła, co jak na jeden test jest w mojej skali wynikiem imponującym :)
Aleksxs
Pierwowzór Black Orchid ubóstwiam. Jest głęboki, bogaty, mocno paczulowy, ziemisty, mroczny. I właściwie byłam pewna, że Black Orchid w złotym flakonie okaże się nudną pomyłką. Owszem jestem zła na firmę, że te perfumy nazwano tak samo. I choć zapach jest bardzo podobny do wypustu z 2006 to jednak by uczcić tą kompozycję, powinna mieć inną nazwę.
Black Orchid edp 2020 jest upojną, mroczną trucizną opartą na truflach zbieranych nocą i zmieszanych z dojrzałymi śliwkami. Śliwki i trufle obficie zalano gęstym, mocno alkoholowym rumem. Te trufle i śliwki wyobrażam sobie opite rumem, mocno napęczniałe. Ponadto rum ma też słodkawy, drzewny wydźwięk od ylang-ylang i kwiatów być może orchidei. Jednak to nie koniec bowiem całość otacza intensywny zapach mrocznej, ziemistej paczuli oraz piżma. Paczula tu ma bardzo mroczny, ziemisty i wilgotny wymiar przez co pięknie współgra z ciepłym gęstym, słodkawym i alkoholowym ukrytym tłem w postaci trufli, śliwek, rumu i kwiatów.
Krótko mówiąc jest to piękny mroczny, paczulowy, alkoholowy, rumowy, drzewny, zwierzęcy, kwiatowy zapach.
Mnie zapach zachwycił. Nie wiem czy go kupię bo wolę Black Orchid z 2006. Obawiam się, że parametry mogą być o wiele słabsze ale wciąż perfumy te mają świetną trwałość sięgającą 8h, łóżko pachnie od 21 do 8 rano, jeśli się użyte te perfumy do łóżka. Projekcja prze pierwsze 3h jest duża następnie maleje. Złoty flakon? Ok fajny ale czarny lepiej pasuje do tak mrocznego zapachu.
Złoto to Gwiazdka a może tak na gwiazdkę taki prezent?
katjushka
Niezastąpiony kiedy chce się wzbudzić kontrowersje w towarzystwie…
Zwraca na siebie uwagę, przyciąga ciekawych i odrzuca nudziarzy. Moje go-to kiedy mam ochotę na coś mroczniejszego, ale nadal pięknego i seksownego. Tak, dla mnie są seksowne i tajemnicze. Kocham to połączenie trufli i paczuli.
holosia
Bardzo podobne do klasycznego Black Orchid.
Główną różnicą jest rumowa nuta, która może przytłaczać.
Skąd inąd dodaje tym perfumom słodyczy - nie są wtedy takie mroczne, pojawia się nutka dekadencji. Co kto lubi <3 ja pozostaje niezmiennie przy oryginale ;)
Recenzje Perfum: 90,043
Miłośników perfum: 43,425
Czytelników online: 17
Sogni autor Con_sonrisa_Izaa
Fattan autor fiddle
Valentino Uomo Born in Roma autor Hajwi
Burberry Her autor m31
Musc Noir Rose For Her autor m31
Let The Dance Begin autor mecyje
Boldly Seoul autor Ann
Chypress autor Di2000
Sultry Pear Eau de Parfum autor lubieplacki
Black Eau de Toilette autor Sunmoonmonsoon
Cool Water Intense autor czajupachnidełko
Cerruti 1881 Rêve De Roses autor Lady_Daisy
Le Male Le Parfum autor MarcinMC
Bleu de Chanel Parfum autor LM10
Fragrantica in your language:
| English | Deutsch | Español | Français | Čeština | Italiano | Русский | Português | Ελληνικά | 汉语 | Nederlands | Srpski | Română | العربية | Українська | Монгол | עברית |
Fragrantica® Inc, Stany Zjednoczone