Bo-Bo Carner Barcelona dla kobiet i mężczyzn

Bardzo fajny, obiecujący, cytrusowy początek, z czasem zmieniający swój wydźwięk na lekko detregentowy. Po czym spod tego detergentu przebija się jaśmin i łagodzi to odczucie "czystości jak łza". Typowo odświeżające perfumy, generalnie niczym nie wyróżniające się. Z czasem nabierają gęstości, lekkiej słodyczy. Przeciętny.

Urokliwy zapach. Najbardziej kobiecy z białej wodnej serii. Oprócz świeżości , cytrusów mamy tu ambrę i kwiat pomarańczy . Przyjemni nim się spryskać wiosną czy w lato. Trwa kilka godzin. Zapach na dzień oraz na letnie wieczory.

Testy nadgarstkowe wypadły kiepsko.Jednak ponieważ nie są miarodajne, przeszłam do globalnego noszenia.Jest lepiej niż przy pierwszych testach ale zachwytu nie ma. Bo-Bo to bergamotkowo - kwiatowy zapach który absolutnie niczym mnie nie zachwycił. Mało tego, w kompozycji jest coś, co w połączeniu z moją skórą daje mocno chemiczny wydźwięk.Podejrzenie kieruję w stronę indyjskiego jaśminu ale głowy nie dam bo równie dobrze może to być konwalia. Nie ukrywam,że pokładałam duże nadzieje w tym zapachu ale niestety rozczarowałam się. Cytrusowy początek,a w zasadzie bergamotkowy, szybko przechodzi do kwiatowego serca w którym nie jestem w stanie zidentyfikować kwiatów a następnie zaczyna się nieprzyjemna dla mnie, chemiczna część. Na szczęście zapach dosyć szybko gaśnie i po czterech godzinach mam go "z głowy". Nie znalazłam czarnej porzeczki, ani nie znalazłam kwiatu afrykańskiej pomarańczy.... Oczywiście jak zawsze, aby skonfrontować się z osobistą prawdą, trzeba przetestować samemu. Ja, niestety, nie znalazłam zadowolenia w noszeniu Bo-Bo.Nawet na odzieży pozostają jakieś niezidentyfikowane, kiepsko i na szczęście słabo pachnące pozostałości po perfumach. Flakon jak zawsze w marce masywny, kwadratowy z wyróżniającą się, intrygującą nazwą na białym tle i "piaskowym" korkiem. Całość jest letnia.W dosłownym i niedosłownym tego słowa znaczeniu.

Bo-Bo Carner Barcelona to jedna z trzech nowości marki na lato 2019. Testy przeprowadzone na wiosnę skończyły się rozczarowaniem, zapach w żadnym momencie mnie nie zachwycił. Ponownie noszę go w obecnym 30-sto stopniowym upale. I tego było trzeba temu zapachowi, żeby rozkwitnąć w pełni. Wysoka temperatura otoczenia, a co za tym idzie - ciała, dodaje Bo-bo napędu i mocy.
Lekkie cytrusy w postaci bergamotki i mandarynki zostały tu osłodzone porzeczką i zmiękczone piżmem i ambrą. Zapach jest świeży i łagodny jednocześnie. Nie ma w nim ostrości ani kręcenia w nosie. Nie znajdziemy tu na szczęście nut znanych z odświeżaczy powietrza czy chemii gospodarczej. Szukając cytrusów na lato wreszcie trafiłam na coś wartego uwagi. Nie narzuca się i nie jest noszony przez co drugą osobę. Otacza nas obłokiem przez kilka godzin i daje oddech w największy upał. Gorąco polecam!