Prawdziwa historia mojej ostatniej miłości. Jeżeli znajdziesz w tej całkowicie fikcyjnej opowieści coś szokującego, nieprawdopodobnego, obrzydliwego, nieludzkiego, pięknego, uroczego, zachwycającego, fascynującego to oficjalnie dementuję. To nie są ozdobniki. Z przykrością też zmuszony jestem dodać, że staje się wątpliwa również obecność tysiąca słoni (never say never?). Za to możemy zapewnić całe stada baranów, kretów i kur. Co do samej treści... Jeśli oczekujesz dzienniczka gimnazjalisty, to nie, raczej nie. Wątpię. Zbieracze pikantnych śmieci, szczególnie tacy z siwymi kucami , i ciekawych haków niech sprawią miłosierny uczynek i po wybraniu oraz włożeniu profesjonalnego obuwia narciarskiego niech, z łaski swojej, kopną się w sam środek ich osobistej dupy. Nie dziękujcie. Z czym zatem się spotkasz? Ze mną... Eee, to odpowiedź na odwal się, przesłodzone, gipsowe nic nie mówienie... Nie wiem. Taka jest prawdziwa. Kwadrans temu zacząłem pisać, bo jeziora fekaliów, lawy, plastikowych śmieci zalały całkowicie mój świat i, do kurwy nędzy, muszę gdzieś to wypieprzyć! No. To już wiesz, Czytelniku, z grubsza, jakie przygody i zagadki czekają w tej egzotycznej krainie jednego prawie cyklopa poperdoleńca na wścibskich ale dzielnych wędrowców, którzy ruszyli w nieznaną, niebezpieczną, daleką, zdradliwą podróż, po to, wyobraź sobie, żeby, kurwa zobaczyć, jak jest tam, gdzie nie ma ich żon i teściowych!.. Opowiem Ci w niej, jak łatwo znaleźć miłość i jak kurewsko trudno stracić. Nie. Nie przestawiłem słów. Pomyśl chwilę nad tym, a tymczasem ja zacznę sobie opowiadać resztę, żeby potem opowiedzieć resztę Tobie. Narka. Quid Quidem quidem.art
18 parts