Czy można się uśmiechać po porażce? Można, czasem trzeba / Tempo Białka - Beskid Andrychów 2:2 k. 0:2

Z każdym kolejnym oddawanym rzutem karnym coraz więcej uśmiechu gościło i na twarzach zawodników Tempo Białka i ich sympatyków. Konkurs jedenastek, który ostatecznie zadecydował o losach finałowej potyczki Tempo z Beskidem Andrychów był nagrodą dla gospodarzy za walkę i nieustępliwość. Cztery niewykorzystane jedenastki przez zawodników Tempo, a w nich trzy obronione przez bramkarza z Andrychowa, jedna niecelna - tak to wyglądało. To na pewno coś, o czym w Białce chcieliby zapomnieć. Są też i pozytywy - dwa gole po dwóch asystach Jana Woźnego. I niezliczona ilość wrzutek w pole karne z autów czy po dośrodkowaniach Woźnego, po których mogą się śnić dzisiejszej nocy koszmary obrońcom z Andrychowa.

Zdecydowanie ze zbyt dużym respektem podeszło Tempo Białka do spotkania z Beskidem Andrychów. Oddając pole liderowi IV-ligi de facto czeka się na egzekucję. Na początek goście zaczęli nieśmiało - niecelnie już z pola karnego uderzał Tomasz Moskała, nad poprzeczką z rzutu wolnego przymierzył Mariusz Sobala. Częściej jednak to Beskid był przy piłce i ustawiał sobie mecz i przeciwnika przy okazji.

Z planu gości niewiele wyszło - pierwsza poważna wizyta białczan na połowie gości zakończyła się golem i mowa o łatwym zwycięstwie znacznie się oddaliła. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Jana Woźnego gola zdobył Paweł Mentel (a może to był samobój, trudno jednoznacznie stwierdzić). Zostańmy przy wersji, że to kapitan gospodarzy otworzył wynik tym bardziej, że chwilę później ogłosił wszem i wobec, że bywa skuteczny nie tylko pod bramką rywala, o czym świadczyło wymowne włożenie piłki pod koszulkę. Nowy zatem kibic Tempo Białka jest w drodze - gratulujemy.

Odpowiedź Beskidu mogła być również zabójcza - dośrodkowanie również z kornera Sobali trafiło na głowę Patryka Koima, ale piłkę minęła bramkę strzeżoną przez Dawida Nowaka

Za chwilę trzy niezłe akcje przeprowadzili gospodarze - podanie Peny do Mateusza Saponia, który już wbiegał w pole karne było niedokładne, chwilę później Pena znalazł się z prawej strony boiska i jego płaskie dośrodkowanie wybili obrońcy Beskidu. Najlepsza z tych trzech akcji była sytuacja Pawła Marka, który po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Michała Grucy nie sięgnął piłki spadającej wydawało się idealnie na jego głowę.

Dobry moment Tempo został brutalnie przerwany przez Beskid - z rzutu wolnego z prawej strony dośrodkował Sobala, a piłkę z bliskiej odległości umieścił w bramce Tempo Koim. Do końca pierwszej połowy to Beskid był stroną przeważającą. Na szczęście dla gospodarzy niecelnie z dystansu przymierzył mający za sobą grę w Halniaku Tomasz Kaczmarczyk (starych znajomych grających w przeszłości w klubach z naszego powiatu Beskid miał więcej - Moskała grał w Halniaku, Oleksandr Lozniak również, Filip Kasiński przez kilka sezonów był podporą Garbarza Zembrzyce, a o wychowanku Halniaka Maków Podhalański Michale Groniu napiszemy w dalszej części relacji). Niecelny strzał Sobali po centrze Koima zakończył pierwszą część gry.

Miało być o Groniu i będzie, bo to właśnie po jego bardzo dobrej dwójkowej akcji z Koimem do bramki Tempo trafił Daniel Budka. W tym momencie goście chyba uwierzyli, że jest już po meczu i minimalnym nakładem sił zwyciężą w Białce, zgarną puchar i będą mogli wrócić do domu. Nic z tych rzeczy, a zadbał o to przede wszystkim Woźny, który czy to dośrodkowaniami z lewej czy prawej strony, rzutami z autów z lewej czy prawej strony, nad którymi mógłby piać z zachwytu i Tomasz Hajto, zmuszał do maksymalnej koncentracji linię obrony IV-ligowca. To właśnie Woźny asystował przy bramce Grucy na 2:2. Bramkarza Tomasza Kupisza zatrudniali też Marek (bramkarz Beskidu przeniósł zmierzającą piłkę do bramki nad poprzeczką) czy Hubert Basiura (świetna, instynktowna interwencja Kupisza).

Zabawę w rzuty karne tuż przed zakończeniem spotkania mogli zepsuć Groń i Koim - ten pierwszy dobrze dośrodkował, ten drugi niecelnie uderzył.

I nastały rzuty karne (dogrywki nie było), czyli jak to się mówi loteria. Okazuje się, że jak się ma bramkarza z takimi warunkami fizycznymi jak Kupisz, wcale nie musi to być loteria. Obronił strzały Grucy, Woźnego i Marka (Basiury nie musiał bo ten strzelił obok bramki) i zapewnił gościom triumf. To było niecodzienne zakończenie niecodziennego spotkania.

STATYSTYKI ZE SPOTKANIA TEMPO BIAŁKA - BESKID ANDRYCHÓW

I POŁOWA:

  TEMPO BIAŁKA BESKID ANDRYCHÓW
STRZAŁY 4 8
STRZAŁY CELNE 2 1
STRZAŁY NIECELNE/ZABLOKOWANE 2 7
RZUTY ROŻNE 1 3
SPALONE 0 2
FAULE 9 4
Ż. K. / CZ. K. 0/0 0/0

II POŁOWA:

  TEMPO BIAŁKA BESKID ANDRYCHÓW
STRZAŁY 10 3
STRZAŁY CELNE 4 1
STRZAŁY NIECELNE/ZABLOKOWANE 6 2
RZUTY ROŻNE 8 1
SPALONE 1 3
FAULE 11 8
Ż. K. / CZ. K. 0/0 0/0

CAŁY MECZ:

  TEMPO BIAŁKA BESKID ANDRYCHÓW
STRZAŁY 14 11
STRZAŁY CELNE 6 2
STRZAŁY NIECELNE/ZABLOKOWANE 8 9
RZUTY ROŻNE 9 4
SPALONE 1 5
FAULE 20 12
Ż. K. 0/0 0/0

Tempo Białka - Beskid Andrychów 2:2 (1:1)

Gole dla Tempo: Mentel, Gruca.

Gole dla Beskidu: Koim, Budka.

Składy:

Tempo: Nowak - Mentel (46" Zawada), Marek, Gruca, Woźny, Saichuk (46" Motor), Rupa (80" Madziała), Piwowarczyk, Sapoń, Balcer, Pena (60" Basiura)

Beskid: Kupczak - Groń, Tylek, Łozniak, Moskała, Koim, Sobala, Kasiński, Kaczmarczyk, Kołodziej (85" Mizera) Budka.

 

 

Autor: Redakcja sucha24.pl

Reklama

Czy można się uśmiechać po porażce? Można, czasem trzeba / Tempo Białka - Beskid Andrychów 2:2 k. 0:2 - opinie czytelników

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Czy można się uśmiechać po porażce? Można, czasem trzeba / Tempo Białka - Beskid Andrychów 2:2 k. 0:2. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś".

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Ostatnie video - filmy na Sucha24




Reklama
Reklama

  

Reklama