Jak dobrze wstać skoro świt...zrobić twarożek ze szczypiorkiem i lecieć po świeże bułeczki. No i żesz dziś akurat mi się bułek zachciało Do piekarni nie doszłam, bo zatrzymała mnie Ona. Pewnie bym jej nie zauważyła, usłyszałam tylko cichuśkie popiskiwanie. Leżała w krzakach i kwiliła. Malutkie biało- czarne kocie nieszczęście....Zobaczyłam i łzy same mi popłynęły: wypływające oczka, bezwładny tyłeczek i ten pisk....
Jechałam do lecznicy ze świadomością, że wiozę to maleństwo tylko w jednym celu Diagnoza zwaliła mnie z nóg: obie gałki oczne do ekstrakcji, obrażenia wewnętrzne, zwichnięta miednica...Ktoś ją pobił Musiałam zdecydować. Najtrudniejsza decyzja życia...Nie, nie ja jestem tu od wyroków, jeśli św. Franciszek postawił ją na mojej drodze, to nie po to, bym się poddała bez walki...Najpierw leczymy, a potem czekamy na CUD...A nuż się zdarzy- nie takie rzeczy forum widziało...Poproszę o ciepłe myśli i mocne kciuki dla małej czteromiesięcznej dzielnej Walerki: