W wątku przedstawiam wam moje 3 najukochansze zwierzaczki, wszystkie po przejściach;)
RUDEK- wrzesien 2013 rok, zobaczylam jego zdjęcie na schronisku z prosbą o adopcję pieska z silną depresją potrzebującego milosci i spokojnego domu. Rudek to wiekowy pan, do schroniska trafil po smierci wlasciciela, na wstępie zaatakowany przez psy z boksu- stracil paliczki, ma wiszącą wargę na pyszczku i blizny na nosku. Przebywając w schronie wpadl w depresję- jego ogon byl calkowicie wygryziony, wyglądal okropnie. Gdy go zobaczylam od razu się w nim zakochalam. Pierwsze noce- on czuwal, ja też. Przez pierwsze miesiące myslalam ze sobie nie poradzę ze względu na ciągle wygryzanie ogonka, misiek przyjmowal psychotropy, wygryzal ogoonek nieco mniej, az w koncu przestal to robic calkowicie. Po odstawieniu psychotropow byl juz zupelnie innym pieskiem-szczęśliwym, radosnym, przytulaskiem i takim pozostal. Oczywiscie ze względu na wiek ciągle chorowal- zaczęlo się od tego ze na spacerku nadzial sie okiem na patyk- leczenie dziury trwalo wiele miesięcy , stany zapalne leczymy do dzis. Ciągle zapalenie uszu, ktore w danej chwili jest zatrzymane;) Nie obylo się rowniez bez ciąglych jazd na nocny kiedy ten urwisek postanowil najesc sie wsuwek do wlosow i kapsli!!! Na szczęscie po antybiotykach, zastrzykach itp poradzil sobie sam. Od 3 miesięcy zaczęlismy mu zbijać mocznik, obecnie jest w normie, przeszedł sanację jamy ustnej i poki co jest okazem zdrowia!:):)
Oto
RUDEK- lat 16 i 10 miesięcy moja mała miłostka, mega poczciwa, słodka i łobuzeek
OSKAR- również piesio schroniskowy, ma obecnie lat 12. Zdjęc jego na tym komputerze nie posiadam, ale niebawem postaram się wstawić;) Również w schronisku znalazl się ze względu na śmierć wlasciciela. Czarny kundelek bez oczka jest pelnym energi, zwariowanym pieskiem. Trafil do nas w lipcu 2014 roku;) Ma problemy sercowe, szmery koniuszkowe, dokładniej zbdany będzie w przyszłą śroę, jednaak mamy nadzieję że tp nic poważnego:) Małe kochaane maleństwo:):)
LOLA- 5,5 miesiąca. Małą pierwszy raz dojrzałyśmy na początku sierpnia. Usłysząłyśmy przeraźliwy płącz małego kociaka. Zobaczyłyśmy tą małą, włochatą kulkę, panicznie bojącą się ludzi. Niestety nie udało na się jej wtedy złapać:( Przez prawie 3 tygodnie myślałam o tej biedzie, co znią się dzieje, gdzie jest. Pod koniec siernia pod sklepem zaczepiła nas kobieta. Powiedziala że od dwóch dnidokarmia kcoaaiak, biednego, wychudzonego i czy nie chciałybuśmy kotka. Pierwsza myśl - to kotek którego widziałysmy wczesniej, i się nie myliłysmy. Mała 2,5 miesięczna kicia byla potwornie wychudzona. Wzięłysmy ją ze sobą do domu. Wagga zaledwie 60 dg, była osłbiona, ale zdrowa. Przez jakiś czas dokarmiona, brala tabletki na odporność. Przez dwa dni prychała, chowała się wszędzie, bojąc się każdego odgłou, otwierania drzwi, kroków, obecnie meeega pieszczocha, kochająca ludzi
Miesiąc temu potwornie zakłaczona,przez 5 dni chodzenia od lecznicy do lecznicy nikt nie wiedział co się dzieje. Dzięki jednemu, cudownemu weterynarzowi, po wdaniu się infekcji, i braku pracy jelit udało się małą uratować:) Obenie jest zdrowym, cudownym, mega szalonym kociakiem:)
Oto LOLA:
I oczywiście się Witamy!:)