Co dzieje się ze zwierzętami, gdy umiera ich właściciel, a reszta rodziny nie chce się nimi zajmować?
Jeśli jest jeden, no góra dwa zwierzątka, to są niekiedy szanse, że ktoś się nimi zaopiekuje, ale co jeśli jest ich 17!
Siedemnaście kotów (podobno było ich ponad dwadzieścia) zostało na ogromnej posesji - zmarł ich Opiekun.
Starszy Pan zajmował się nimi latami, był nie tylko Opiekunem, ale i przyjacielem - każdego pogłaskał, każdego przytulił.
Co teraz stanie się z tymi kocimi sierotami?
Nikt nie chce takiej gromady zwierząt, najbliższa rodzina Staruszka udaje, że nie ma problemu - przestaną dawać jeść, to "intruzy" gdzieś sobie pójdą lub...zdechną!
I tu "nieprzyjemna" niespodzianka - sąsiedzi nie mogąc patrzeć na tragedię zwierząt, postanowili dokarmiać biedaki.
Ta sytuacja trwała od maja 2013 roku.
Pierwszy sygnał o dramacie tych kotów otrzymaliśmy w październiku.
Ponieważ zwierzęta przebywały na terenie należącym do Gminy Dobroń, nie mogliśmy ubiegać się o pomoc w naszym urzędzie pabianickim.
Nasze zasoby finansowe w "Miiauczykotku" również nie pozwalały na zorganizowanie pomocy.
Najlepiej byłoby powiedzieć nie nasz teren i zapomnieć o sprawie.
Ale tak się nie da!
Siedząc w cieplutkim mieszkaniu nie można zapomnieć, że gdzieś zamarzają bezbronne, chore i bezradne zwierzęta!
Nie mają szansy, aby przetrwać zimę, wszystkie budynki szczelnie są pozamykane na kłódki.
Zaczęliśmy walkę - kto może nam pomóc?
Pierwsze kroki skierowaliśmy do Urzędu Gminy Dobroń.
Już pierwsze rozmowy z kierownictwem, uświadomiły nam, że są ludzie wrażliwi na niedolę zwierzaków.
Pan Wójt i cały Urząd Gminy Dobroń obiecał sfinalizować całe leczenie, kastracje i szczepienie wszystkich siedemnastu kotów!!!
Pozostała jeszcze jedna sprawa, gdzie mamy to robić, kto przygarnie tyle chorych kotów?
Tu także spotkała nas miła niespodzianka - Lecznica Weterynaryjna w Dobroniu ofiarowała nam swoją pomoc!
Wszystkie kotki są już złapane i przewiezione do lecznicy, gdzie otoczono je profesjonalną opieką.
Sześć (już wyleczone i wykastrowane) znalazły nowe domy.
Reszta powoli "dochodzi" do zdrowia.
Wierzymy, że i one wkrótce znajdą nowych opiekunów.
W tym miejscu apelujemy do ludzi o dobrych sercach:
Podarujcie tym kocim-sierotom kawałek miejsca obok siebie, one dużo nie potrzebują...
[b]Bardzo prosimy o jakiś kącik dla tych które zostały, a zostały te najbardziej się bojące, ale główki nadstawiają do mizianek, tylko strach nie pozwala im się otworzyć.
Trzeba je zabrać już z lecznicy a nie ma gdzie.
Może to być też miejsce w jakiejś stajni byle tylko miały jakieś schronienie i jedzenie, bo już dosyć głodowały. http://miauczykotek.viva.org.pl/?06-gru ... e%21%2C997Aktualizacja z dnia 27 grudnia 2013 roku.Byłam dzisiaj w lecznicy u kotków i tak je zastałam
Białobury roczny +- koteczek, straszny miziak i chce wyjść z klatki, cały czas płacze, ma koci katar
na rączkach i na spacerku na chwilkę
2 bure dziewczynki (jedna szylkretowa) dzikuski, bardzo się bojące
2 bure chłopaczki, niby dzikuski ale raczej to strach
Bardzo potrzebne domki dla nich, domki lub tymczasy które są świadome ich stanu i zachowania, domki które nie będą oczekiwały od razu kotka nakolankowego.
Ostatnio edytowano Sob sty 04, 2014 19:23 przez
Anna61, łącznie edytowano 6 razy