Kaczyński: Walka z prezydentem trwa. Panowie Tusk, Komorowski, Sikorski muszą zejść ze sceny

REKLAMA
- Walka z prezydentem trwa. Kiedyś walczono z nim jako żywym człowiekiem, teraz walczy się z pamięcią - powiedział Jarosław Kaczyński na spotkaniu nazwanym Zgromadzeniem Obywatelskim ws. katastrofy smoleńskiej. Kaczyński stwierdził także, że "panowie Tusk, Komorowski, Sikorski, Arabski powinni raz na zawsze zejść z polskiej sceny politycznej", bo to na nich spoczywa polityczna i moralna odpowiedzialność za śmierć prezydenta.
REKLAMA

- Tuż po katastrofie mieliśmy do czynienia z falą pomówień, która miała obciążyć odpowiedzialnością samego prezydenta lub jego kancelarię - powiedział Jarosław Kaczyński, który był gościem specjalnym spotkania.

REKLAMA

Prezes PiS stwierdził, że polski rząd dokonał "całkowitej abdykacji", jeśli chodzi o udział w śledztwie. Zaznaczył też, że w Polsce toczy się walka, "by zatrzeć pamięć o prezydencie Lechu Kaczyńskim i wszystkich ofiarach katastrofy. Według niego niechęć do zmarłego prezydenta przybiera drastyczne formy i jest to dowód na to, że "wojna z prezydentem trwa". - Kiedyś walczono z nim jako z żywym człowiekiem, teraz walczy się z nim jako symbolem - powiedział.

Kaczyński większą cześć swojego przemówienia poświęcił odpowiedzialności moralnej i politycznej za tragedię smoleńską. Obciążył nią rząd oraz niektóre środowiska i media nieprzychylne zmarłej głowie państwa. - Tacy ludzie jak Tusk, Komorowski, Sikorski, Klich i Arabski muszą zejść z polskiej sceny politycznej raz na zawsze - oświadczył. Po chwili dodał: - Ja wiem, że teraz nie zejdą, ja wiem, że odpowiedzią będzie atak i furia frontu medialnego, który wspiera tych panów niezależnie, co by robili.

- Ale trzeba to powiedzieć w imię przyszłości, w imię przyszłości Polski jako państwa demokratycznego. Trzeba to powiedzieć w imię sprawiedliwości. Trzeba to powiedzieć w imię uczciwości, w imię honoru Polaków i Polski - podkreślił. Trzeba to powiedzieć także w imię tego i dlatego - mówił - "by nadszedł dzień prawdy".

"Obniżenie respektu to ośmielenie do ataku"

Kaczyński mówił też, że obniżenie "poziomu respektu" dla prezydenta może skutkować atakiem na jego osobę. - Jeśli obniżamy poziom respektu dla prezydenta, to z jednej strony zwiększamy prawdopodobieństwo ataku, ośmielamy do ataku, a z drugiej strony jest wysoce prawdopodobne, że obniżamy poziom czujności, mobilizacji, staranności służb, które mają prezydenta strzec. Dodał, że kwestia bezpieczeństwa to także "kwestia jakości sprzętu, który służy dla zabezpieczenia prezydenta w różnych sytuacjach, w których może się znaleźć, a więc także i sprzętu lotniczego; to jest kwestia wyszkolenia personelu różnego rodzaju".

REKLAMA

Podkreślił, że Polsce "za wszystkie elementy techniczne związane z bezpieczeństwem prezydenta odpowiada rząd".

Przeciwko prezydentowi wprowadzono do gry Rosję

Kaczyński uważa, że mieliśmy do czynienia także z "wprowadzeniem do gry przeciwko prezydentowi RP obcego państwa, w tym wypadku Rosji".

"Rząd prowadził działania przeciwko prezydentowi"

- Ta gra toczyła się przez miesiące i to była gra, w ramach której rząd - używając skądinąd tego właśnie nie uznającego respektu języka - prowadził różnego rodzaju działania przeciw własnemu prezydentowi; przeciwko temu, by prezydent uczestniczył w uroczystościach w 70. rocznicę ludobójstwa popełnionego na Polakach - mówił prezes PiS.

REKLAMA

Według niego, jednym ze skutków tej "gry" było "rozdzielenie wizyt" w Katyniu na dwie: 7 kwietnia (z udziałem premiera Donalda Tuska) i 10 kwietnia - z udziałem prezydenta.

Kaczyński: Rząd mógł zapobiec katastrofie

- Już tylko ten sam fakt, a było wiele innych, gdyby go zmienić, zapobiegłby katastrofie - podkreślił Kaczyński. Według niego, gdyby 10 kwietnia do Katynia udawała się jedna delegacja prezydencko-rządowa, leciałoby 5-6 samolotów, to nie mógłby się powtórzyć splot okoliczności, które doprowadziły do katastrofy.

Memoriał wskazuje Tuska

Na spotkanie ws. katastrofy przygotowano specjalny memoriał . Jego tekst rozdawano przed rozpoczęciem spotkania. - Nie doszłoby do katastrofy smoleńskiej, gdyby nie polityka Donalda Tuska, polegająca na dyskredytowaniu Lecha Kaczyńskiego i oszczędzaniu na bezpieczeństwie najważniejszych osób w państwie - to jego główna konkluzja.

REKLAMA

"Polityczne tło katastrofy smoleńskiej" - taki tytuł nosi dokument przygotowany spotkanie w warszawskim klubie Palladium w 5 miesięcy od katastrofy. Nie wiadomo, kto jest jego autorem.

W memoriale oceniono, że premier Donald Tusk- zanim doszło do katastrofy - prowadził "wspólnie z czynnikami rosyjskimi" grę wykorzystującą narodową rocznicę "przeciwko głowie własnego państwa". Niemal 50-stronicowy dokument podzielono na 4 rozdziały: Walka z prezydentem Lechem Kaczyńskim; Lekceważenie bezpieczeństwa lotów najważniejszych osób w państwie; Przygotowania do obchodów 70. rocznicy zbrodni katyńskiej; Decyzje w sprawie badania okoliczności katastrofy i prowadzenia śledztwa.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory