Nissanek ok. Przetrzymałam go długo w lecznicy, aby całkowiciw strawił znieczulenie i żeby nie było niespodzianek, gdy mnie nie będzie. Na wszelki zamknęłam drzwi od kuchni, aby chłopaka poobserwować. Wszlkie zalecenia o "nie lizaniu" są napisane na kartce. w realu napisze tylko, ze doszło do bratniej współpracy i pomoc Jeepa była bardzo duza. odciągnęłam chłopaka.
Trochę się pobawilismy, Nissanek nie zjadł tzn bardzo malutko, moze teraz, przed wyjściem zje więcej. W kazdym razie mogę im spokojnie zostawic normalna porcję karmy i nie zrywac się jutro skoro świt.
Niestety dziewczynki sa lekko wystraszone - Toyotka siedzi w małym pokoju, nie przyszła do zabawy, ale bawiłysmy się trochę na łóżku. kangusia też trochę się jedynie bawiła. Jeep domagał się pieszczot okrutnie.
Czekam na odzew ze strony pań. Poinformowałam, ze Nissan jest po kastracji i że jak zrobią testy to mogę koty przywieźć w tym tygodniu. Na razie nie mam odpowiedzi. Albo jeszcze nie zrobiły, albo co gorsza jakiś jest dodatni... Obstawiam wersję pierwszą i czekam.
Ostatnio tyle się dzieje, ze ustalam sobie kolejne kroki do zrobienia na bieżąco. jeśli chodzi o maluchy to teraz są takie na ten tydzień: przeprowadzka dwójki. A na przyszły: szczepienia Jeepa i kangusi i badanie ich probek.
Nissanek nie ma lamblii ani kokcydii.