Kristoff104 Kristoff104
60
BLOG

Krzyż niezgody

Kristoff104 Kristoff104 Polityka Obserwuj notkę 4

Szczerze mówiąc, od jakiegoś czasu zupełnie się przestałem interesować tematem krzyża spod Pałacu Prezydenckiego. Nie wiem, co się z nim dzieje, chociaż być może powinienem mieć jakieś swoje zdanie – i zależne od rozwoju wypadków móc wykazywać się a to oburzeniem, a to zadowoleniem. I – to z pewnością – pisząc, powinienem mieć jako–taką orientację w zagadnieniu. Bo być może zaliczam tym tekstem tęgą „wtopę” i nie wiem o czymś ważnym. Ale nie. Temat obrzydł mi już jakiś czas temu. Kolejne informacje o krzyżu przeglądam bez zainteresowania i nie zagłębiam się w treść (dopiero wczoraj – coś tam w tv zobaczyłem i zrozumiałem sens przekazu).
Dlaczego? Ano, dawno już powinno być po temacie. Tymczasem w każdym tygodniu pokazują się artykuły i reportaże „z frontu walki” pomiędzy „obrońcami krzyża” i ich przeciwnikami. Jak sądzę, będą się one pokazywały jeszcze długo. Wystarczająco długo, żeby temat mógł odciągać widownię od takich błahostek jak pogrążanie się państwa w coraz gorszych tarapatach czy podnoszenie podatków. Aż znajdą się inne, równie wdzięczne odciągałki.
Nie wiem, kto dokładnie odpowiada za decyzję pt. „co dalej z krzyżem”, ale z pewnością leży ta decyzja po stronie partii rządzącej. Do PO „należy” przecież nie tylko Wiejska, ale też i urząd Prezydenta. W samej Warszawie, jak pamiętam, rządzi nie kto inny jak pani Bufetowa.
Były więc możliwości. I był czas.
Sprawę można, co ja mówię: trzeba było załatwić już dawno. Nawet tuż po wyborach. Wystarczyło zadziałać zdecydowanie, wybrać jakąś możliwość. Gdyby mnie kto wtedy pytał o zdanie, powiedziałbym że skoro mówimy o miejscu, do którego ludzie schodzili się spontanicznie praktycznie od dnia smoleńskiej tragedii, gdzie harcerze pomagając im postawili krzyż, i skoro jest jeszcze znacząca grupa ludzi, którzy dalej chcą w tym konkretnym miejscu i przy tym konkretnym krzyżu czcić pamięć zmarłych – to nie widzę powodu, im tej możliwości odmówić?
No ale to nie jest przecież jedyne z możliwych rozwiązań. Można było krzyż usunąć, albo przenieść w inne miejsce. Zresztą, wkładając w to odrobinę wysiłku dałoby się rzecz załatwić taktownie, a nawet zyskać jakieś punkty szacunku u politycznych przeciwników. Można było postąpić i brutalnie. W zasadzie jedyną niedostępną możliwością byłoby przysłanie na miejsce czołgu, chociaż w pewnych skrajnych sytuacjach pewnie i to dałoby się załatwić.
Co za problem, np. ogłosić: „krzyż zostaje do 10 kwietnia 2011, potem budujemy pomnik”? Albo: „zdejmujemy, nie ma dyskusji”? Jedna prosta decyzja (jakich urzędnicy wydają w skali kraju zapewne setki dziennie) i po sprawie.
A co zrobiono? Ano, takie niewiadomoco. Niby ma nie stać. Z drugiej strony: pozwala się na to by stał jeszcze, by organizowano protesty, akcje i happeningi, by przynoszono pod pałac spaghetti. Konflikt – początkowo ograniczony w zasadzie do dyskusji – umiejętnie podsycano, dzięki czemu z każdym dniem trudniej zrobić jest w sprawie cokolwiek, by jeszcze bardziej nie podgrzać atmosfery. Teraz to się dopiero robi szambo! [*]
Myślę, że uczyniono tak z rozmysłem. Raz, żeby móc pogrążyć część z politycznych przeciwników, wpuszczając ich w tego rodzaju spór i oskarżając o wszelkie zło; dwa – jak już powiedziałem: by istniał temat zastępczy, który sobie media będą wałkować ile wejdzie i jeszcze trochę.
Oczywiście, w takim oślizłym miganiu się od decyzji może też przypadkiem nie być wyrachowania.
Tak czy siak – ohyda.

 

 
[*]I żenada. Wcale zresztą w tej żenadzie nie widzę winy tych ludzi, co organizują się i zbierają pod krzyżem, by nie dopuścić do jego przemieszczenia. Widziałem ich w tv – i po tym, co zobaczyłem, sądzę że pewnie nie nadawaliby się oni na moich kolegów. Ale to oczywiście może być moja pomyłka. Człowiek, którego mi pokazują przez 3 sekundy jako szaleńca, może być przecież zupełnie normalnym, miłym i inteligentnym facetem, tyle że przebywając na miejscu np. od paru godzin mógł się wzburzyć i ulec chwilowo emocjom, mógł być do dziwnego zachowania sprowokowany, mógł być wreszcie podstawionym „do kompromitacji” aktorem. Przyczyn jego działania nie dane mi było jednak oglądać. Poza tym, myślcie sobie o tych ludziach co chcecie, ale ja tam jestem zadowolony, że są tacy, którym się chce bronić moich symboli religijnych, nawet za cenę wystawienia się na ogólnopolskie pośmiewisko. Jak tak się potrafią zachowywać w sprawie w sumie błahej – to i w poważniejszych będziemy mogli na nich polegać.
Kristoff104
O mnie Kristoff104

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka