Mazda 6 Kombi vs Honda Accord Tourer

To będzie starcie dwóch kombi klasy średniej. W bratobójczym pojedynku stają naprzeciwko siebie Mazda 6 i Honda Accord. Oba japońskie auta, pomimo nadwozia o charakterze prorodzinnym, stawiają na sportowy i dynamiczny design. Z mocnym dieslem pod maską wydają się być optymalnym wyborem.

Samuraj to nieustraszony wojownik, który nie odczuwał lęku przed śmiercią. Wyróżniał go niecodzienny wygląd, na który składały się m.in. włosy upięte na czubku głowy i wygolone z przodu, nad czołem. Prezentował się groźnie i budził respekt. Wytrawny samuraj potrafił zabić przeciwnika pierwszym ciosem zadanym swoim mieczem. Podobno niektórym wystarczało tylko jedno cięcie, by przeciąć człowieka wzdłuż na pół, licząc od czubka głowy. Mazda 6 to motoryzacyjne alter ego samuraja. Jest groźna, bojowo usposobiona i wyróżnia się z tłumu innych kombi.

Ninja to japoński wojownik specjalizujący się w szpiegowaniu, zamachach i sztukach walki. Wojownicy ninja brali udział w tajnych operacjach i misjach, służyli również jako najemnicy. Atakowali znienacka, by wycofać się po chwili po zadaniu ran. Taka też jest Honda Accord na tle Mazdy 6. Nie tak wyzywająca, nieco w cieniu, ale punktuje równo i skutecznie w większości kategorii.

Siła charakteru
Obydwa auta prezentują się atrakcyjnie. Mają nowoczesne, dynamiczne sylwetki i ciekawą stylizację. Jednak do nas bardziej trafia linia Mazdy, której bryła jest bardziej sportowa i zadziorna. Łagodne linie przeplatają się z ostrymi kształtami. Szczególnie dużo charakteru wnosi klinowato zakończona atrapa, która optycznie integruje się z pokrywą silnika. Do tego agresywnie skrojony zderzak, smakowite detale (światła, oprawki halogenów, podwójny wydech) oraz mocno nadmuchane błotniki, tworzą spójną, niezwykle pociągającą całość. Szczególnej urody są światła Mazdy, zarówno z przodu, jak i z tyłu - wyglądają jakby wycięto je samurajskim mieczem.

Hondzie także nie sposób odmówić charakteru. Jednak kiedy zaparkować ją obok Mazdy 6, jej bryła traci nieco na dynamizmie. Z pewnością nie jest to wadą, a dla osób szukających bardziej sportowej elegancji niż rasowych akcentów, będzie to nawet zaletą. Accord nie jest tak kanciasta jak poprzednia generacja modelu. Podobnie jak u rywala - miękkie linie krzyżują się z krawędziami i przetłoczeniami. Podobny w formie, klinowaty grill okraszają chromowane listwy. Ciekawie zaprojektowano tylną część nadwozia, gdzie królują wielkie i rozłożyste lampy. Klapa bagażnika opada płynnie ku zderzakowi, przez co linia boczna zyskała na lekkości.

Atrakcyjnie, ale nie idealnie
Zarówno wnętrze Mazdy, jak i Hondy, jest wygodne, przestronne i dobrze zaprojektowane. Wsiadając do Accorda od razu docenimy świetne, kubełkowe fotele. Kierowca siedzi nisko, a jego ciało wtapia się wręcz w fotel w szybko pokonywanych zakrętach. Z tyłu z ilością przestrzeni nie jest źle, ale nie poczujemy się rozpieszczeni jej nadmiarem, jak ma to miejsce np. w Fordzie Mondeo. Co prawda, jeśli auto ma służyć jako pojazd rodzinny, znamienne jest, że miejsca starczy dla wszystkich - dzieci w wieku, w którym podróżują z rodzicami raczej nie mają wzrostu powyżej 185 cm. Niemiłym rozczarowaniem okazuje się natomiast bagażnik. Zdjęcia nie oddają tego, że liczy sobie zaledwie 395 l (w poprzedniej generacji 507 l). Co gorsza, np. zapakowanie średniej wielkości kartonu okazuje się problematyczne z racji linii dachu, który zaczyna opadać tuż za oparciem kanapy.

Zupełnie inaczej jest w "szóstce", gdzie przestrzeń bagażowa ma aż 519 litrów, a regularne kształty wnętrza bagażnika pozwalają optymalnie wykorzystać jego walory. Do tego w Maździe zastosowano sprytny patent - wraz z otwarciem klapy możemy od razu podnosić do góry roletę, która posiada specjalne mocowanie do wnętrza pokrywy. Punkt dla samuraja.

Słowa uznania należą się Hondzie za projekt wnętrza. Jest i modnie, i praktycznie. Mięsista kierownica wzorcowo leży w dłoniach i posiada sterowanie systemem audio, tempomatem i komputerem. W zegarach głównych można zakochać się od pierwszego wrażenia. Ich wskazówki, niczym w Mercedesie, nie wychylają się w tradycyjny sposób, by nie zasłaniać komputera i kontrolek zgrupowanych pośrodku obu tarcz. Poza tym nie są upstrzone nadmiarem wzornictwa i prezentują się nowocześnie oraz czytelnie zarazem. Konsola centralna spływa niczym wodospad na wysoki tunel środkowy. Na szczęście nie ogranicza to zbytnio miejsca na nogi jadących z przodu. Obsługa wszelkich urządzeń nie nastręcza żadnych kłopotów. Tu postawiono na tradycyjne rozwiązania, których stopień skomplikowania nie absorbuje uwagi kierowcy.

Kokpit Mazdy nie jest może tak śmiało zaprojektowany, a jednak okazuje się być równie atrakcyjny. Klasyczne zegary umieszczone w głębokich tubusach, bardzo wygodna kierownica i miła dla oka konsola środkowa budzą bardzo pozytywne odczucia. U niektórych nawet lepsze niż w Hondzie.

W kwestii jakości wnętrza Honda wygrywa na punkty z Mazdą. Jej materiały są wyraźnie lepsze gatunkowo i świetnie spasowane. Tylko plastikowe listwy okalające tunel środkowy oraz biegnące przez środek kokpitu psują nieco pozytywne wrażenie. No i te klamki - w wersji Elegance, za niemałą kasę, otrzymujemy zwykłe, plastikowe uchwyty. Wstyd.

Zresztą Mazda nie jest lepsza i także serwuje nam plastik zamiast metalowych klamek. Tu jednak producent pokusił się o nieco kamuflażu i wyłożył je tworzywem udającym chrom. "Szóstka" może nie oferuje aż tak wyjątkowych siedzeń jak Accord, ale także i o nich nie da się powiedzieć złego słowa. Są wystarczająco dobrze wyprofilowane, posiadają duży zakres regulacji, a do tego są optymalnie twarde. Zajęcie wygodnej pozycji za kierownicą zajmuje krótką chwilę i od razu czujemy się jak u siebie. Wnętrze może nie jest zbyt optymistyczne (bo dosyć ciemne) i większość z nas chciałaby widzieć tutaj nieco więcej życia, ale za to jest rzeczowe, a jakość materiałów użytych we wnętrzu "szóstki" jest bardzo przyzwoita. Mimo że w Hondzie większość materiałów jest miękka i miła w dotyku, to jednak kabina Mazdy optycznie prezentuje się ciekawiej.

Z ergonomią OK
Obsługa większości instrumentów pokładowych w "szóstce" nie nastręcza żadnych problemów. Zestaw audio firmowany przez BOSE (zmieniarka na 6 płyt CD/MP3) gra bardzo dobrze i można nim łatwo zawiadywać przyciskami umieszczonymi na kole kierownicy. Wszystkie guziki na konsoli środkowej są miłe w dotyku, a kręcenie czy przyciskanie ich sprawia przyjemność. Niby szczegół, a cieszy. Tak samo, jak cieszy pokryta skórą kierownica i gałka dźwigni zmiany biegów. Podobne odczucia będzie miał kierowca Hondy, bo oba modele prezentują dobrą, japońską szkołę ergonomii. W Accordzie audio nie generuje tak soczystych dźwięków, jak u rywala, ale zwykły "śmiertelnik" nie zwróci na to szczególnej uwagi. Ergonomię obsługi ułatwiają duże i umieszczone tam, gdzie się ich spodziewamy przyciski.

Jeśli czegoś się czepiać w obsłudze tych aut, to na pewno Mazdzie można zarzucić nieco skomplikowaną obsługę komputera pokładowego. Niby wszystko sprowadza się do prostoty i wygody, a jednak przeskakiwanie kursorem po kolejnych pozycjach wąskiego wyświetlacza komputera, żeby trafić i aktywować tę właściwą (np. zmiana odtwarzanego utworu na kolejny) nie należy do czynności intuicyjnych. W Hondzie jest pod tym względem wzorcowo. Jeśli coś wymaga przyzwyczajenia, to jedynie przyciski do ustawiania temperatury dwustrefowej klimatyzacji. Zamiast klasycznych pokręteł, użyto wystające manetki, których ruch w górę oznacza wzrost temperatury, a w dół spadek.

Silny kontra mocarny
Po odpaleniu wysokoprężnych jednostek testowanych aut okazuje się, że brzmią podobnie. Jednak diesel Mazdy podczas codziennej eksploatacji wydaje się być milszy dla ucha, a ponadto ma znaczną przewagę mocy i momentu obrotowego nad motorem Hondy. Niestety, w momencie trwania testu nie był jeszcze dostępny nowy, mocniejszy diesel, który teraz można zamawiać do Accorda. Poza tym, aktualnie topowy pod względem mocy wysokoprężny silnik Hondy można zamówić tylko do nadwozia typu sedan. A zatem testowana 150-konna odmiana w nadwoziu kombi, musi walczyć z silniejszym o 35 KM rywalem.

Czterocylindrówka Hondy to udana jednostka. Subiektywnie rozpędza się szybciej niż dane katalogowe, bo te nie są imponujące - 9,7 s do 100 km/h. "Pary" brakuje mu jedynie poniżej dwóch tysięcy obr./min (maks. moment obr. 350 Nm przy 2000 obr./min). Kto nie chce więc stresować się turbodziurą podczas wyprzedzania, musi opanować właściwą technikę jazdy i zmieniać biegi tak, by po redukcji obroty nie spadły poniżej granicy, o której napisałem powyżej. Generalnie więc, testowana odmiana mocy to raczej opcja dla spokojnie zorientowanego kierowcy. Pod obciążeniem czuć, że auto jest ociężałe, a silnik wyciska z siebie siódme poty, by zapewnić mu jako takie osiągi.

Motor Mazdy w dziedzinie dynamiki to zupełnie inna bajka - 8,5 s do 100 km to już bardzo przyzwoity wynik. W sumie nigdy nie brakuje mu mocy (185 KM), a wysoki moment obrotowy (400 Nm) dostępny już od 1600 obr./min sprawia, że wyprzedzanie innych aut to czysta przyjemność. Brzmi przy tym bardzo dobrze, a skuteczne wygłuszenie kabiny sprawia, że nawet dłuższe podróże Mazdą nie męczą. Jeśli więc oceniać oba auta pod kątem sportowych doznań, jakie dostarczają ich napędy, "szóstka" deklasuje rywala. Z drugiej strony, jeśli traktować je jako rodzinne kombi, nie można powiedzieć, że Accord to zawalidroga. Po prostu przy mocniejszym konkurencie nie daje rady.

Zmieniamy bieg
Skrzynie biegów obydwu aut prezentują podobny, wysoki poziom, z nieznacznym wskazaniem na Hondę. Sześciobiegowa skrzynka Mazdy jest idealnie zestopniowana, a poszczególne przełożenia "wchodzą" lekko i przyjemnie, ale trzeba się przyzwyczaić, żeby "trójkę" wrzucać pod nieco większym kątem, niż to zwykle bywa. Gdy tylko to zapamiętamy, możemy do woli cieszyć się dynamiką tego, niemałego przecież, kombi. Skoki lewarka są krótkie, a on sam zachowuje się jak joystick. Skrzynia Accorda natomiast zachwyca precyzją działania, także podczas szybkiego operowania lewarkiem. Załączaniu biegów towarzyszy miłe dla ucha, sportowe kliknięcie.

Zaskakująco niskie okazało się być spalanie testowanych aut. Średnie zużycie paliwa w "szóstce" na dystansie 600 km wyniosło 7,6 l/100 km. Biorąc pod uwagę dynamiczną jazdę i połączenie trasa - miasto 50/50, to jest to naprawdę dobry wynik. Honda może pochwalić się jeszcze lepszym rezultatem - 7,2 l/100 km, a w mieście jest oszczędniejsza prawie o litr oleju napędowego. Kto ceni sobie bardziej doznania z przyspieszeń, z pewnością będzie faworyzować Mazdę. Kto ma jednak duszę księgowego, wybierze odwrotnie.

Twardo, ale wygodnie
Obydwa auta posiadają bardzo podobną charakterystykę pracy zawieszenia. Bardzo dobrze trzymają się drogi, a komfort resorowania jest w nich zadowalający. Mimo rodzinnego przeznaczenia, nasze kombi są dosyć twardo zawieszone, ale dzięki temu pozwalają kierowcy cieszyć się prowadzeniem auta w szybko pokonywanych łukach. Mazda na swoich osiemnastocalowych kołach i dosyć niskim profilu opon, wręcz wgryza się w zakręty. Mimo przedniego napędu, ma świetną trakcję, a jej zachowanie w łukach jest stosunkowo neutralne. Oczywiście, kiedy przesadzimy, przód zacznie delikatnie wyjeżdżać z obranego toru drogi, ale nie będzie to nic gwałtownego ani niebezpiecznego, tym bardziej że stabilizacja toru jazdy od razu wkroczy do akcji. Układ kierowniczy "szóstki" jest bardzo dobry. Pozwala kierowcy poczuć spójność z autem i cieszyć się każdym ostrym wirażem.

Honda także nie ma tendencji do wyjeżdżania przodem, ale też mniejsza dynamika naturalnie ogranicza zapędy kierowcy. Wejście w ostry zakręt i dociskanie gazu na jego wyjściu, z reguły kończą się płynnym przyspieszaniem. Accordowi brakuje po prostu niutonometrów w dolnej partii obrotów, więc przednia oś rzadko traci trakcję, a układ kontroli stabilności również nie jest zapracowany.

Podsumowanie
Test pokazał, że mamy do czynienia z dwoma naprawdę dopracowanymi i nowoczesnymi autami. Każde z nich ma swoje wady i zalety, także w każdym z nich znajdziemy coś odpowiedniego dla siebie. Obydwa auta mają bogate wyposażenie i mogą służyć zarówno jako auta rodzinne, jak i w polskich warunkach - na swój sposób - reprezentacyjne. Miłośnicy mocniejszych wrażeń z jazdy wybiorą pewnie kombi od Mazdy. Ceniący bardziej komfort i nieco niższe spalanie - Hondę.

Ciężko jest więc wyłonić jednoznacznego zwycięzcę, tym bardziej że auta różnią się w znacznym stopniu mocą silników. Ma to także wpływ na ich końcową cenę. Accord w nie najbogatszej odmianie Elegance kosztuje 126 tys. zł. Równo 13 tys. zł więcej kosztuje mocniejsza o 35 KM i podobnie wyposażona Mazda. Czy ta różnica warta jest wydania takich pieniędzy, trzeba odpowiedzieć sobie samemu. Ciekawe, ile kosztowałby Accord w nadwoziu kombi, z równie mocnym co Mazda dieslem? Prawda jednak jest taka, że obydwaj konkurenci, pomijając drobne szczegóły, prezentują podobny, bardzo wyrównany poziom. O wyborze konkretnego modelu raczej decydować będą emocje i osobiste preferencje niż racjonalne przesłanki, wynikające z przewagi danego modelu nad drugim.

Serdeczne podziękowania dla Grzegorza Tereby za zrealizowanie sesji zdjęciowej.