Biała z czarnymi plamkami. Na imię ma Amelka. Amelka Elemelka.
Dwa dni temu zabrałam ją ze szpitalika łódzkiego schroniska do domu tymczasowego.
Maleńka była najbiedniejsza w boksie, osowiała, zagilona. Wielka główka i maleńkie wychudzone ciałko. Tylko te oczyska wielkie, i patrzyła tak, że musiałam ją zabrać...
W lecznicy określono jej wiek na 5-6 tygodni. Wygląda na sporo mniej. Podajemy mleko zmieszane z convalescentem strzykawką. Zaczyna jeść samodzielnie, ale jeszcze dokarmiamy tym miksem, by nabrała ciałka. Gdy daję zastrzyki, to nie wiem, jak kłuć, takie to tyci-nic...
Na szczęście wczoraj i dziś byli w domu TŻ i jego syn i dokarmiali malutką, zabierali na kolana, bo bardzo nie lubi siedzieć sama w klatce i płacze jak niemowlak "łaaaa".
Niestety zagilenie narasta, mimo leków. Wygląda gorzej niż rano, oczy brzydkie, w nosku świszcze na potęgę, pysio trudno domyć. Albo jakieś przesilenie albo jutro jedziemy do lecznicy.
Oto Amelka - wczoraj w domu (zdjęcia autorstwa TŻta )
I dziś wieczorem
A tak było w schronisku:
i w lecznicy
Jak malutką podleczymy, poszukamy jej najlepszego domu
Już czuję, że będzie to trudne, bo Amelka jest baaardzo rozmruczanym i przymilnym stworzeniem. A patrzy tak, że coś ściska w środku. Dziś próbowała mi ciumkać szyję. Siły jednak ma więcej niż w schronie - tylko ten gil postępuje...