seaman seaman
875
BLOG

Świat według Migalskiego

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 17

Na początku nie było niczego - ani Pejotenu, ani zabetonowanej sceny politycznej, nawet Michnika nie było. Był tylko Jarosław Kaczyński i Parlament Europejski. A nad bezmiarem ciemnych wód unosił się duch niepewności. I wtedy Jarosław Kaczyński powiedział: niechaj się stanie Migalski! I stał się Migalski, a Jarosław Kaczyński oddzielił go od wód i nazwał europosłem. Była bowiem wtedy w Jarosławie Kaczyńskim cała podmiotowość świata i wszystko, co czynił, było dla Migalskiego bardzo dobre.

Niestety, tu się kończy analogia epopei Migalskiego ze starotestamentowym przesłaniem, bo Migalski co prawda nażarł się jeszcze owoców z drzewa poznania, ale już nie pamięta, że wygnanie sprowokował sam, gdyż przywidziało mu się, że pisowski raj chyli się ku upadkowi. Dzisiaj pisze o „zabetonowanej scenie politycznej niszczącej modernizację Polski”, ale gdy Jarosław Kaczyński wydawał się faworytem wyborów prezydenckich, zaledwie rok temu, scena była równie mocno zabetonowana. Wtedy nie niszczyła modernizacji, gdy Migalski stał u boku swego stwórcy?

I jakoś nie w głowie było mu wtedy „wyrąbywanie wolności i podmiotowości”, jak opisuje swoją heroiczną walkę obecnie. Kompletnie nie pamięta, że wyrąbywanie swojej podmiotowości zaczął od daniny podłości, którą złożył Antypisowi i że to polegało głównie na niszczeniu Kaczyńskiego. Taka była od początku strategia i cel Pejotenu i to przyznała liderka odstępców, ale dopiero, gdy sama uwiła sobie gniazdo w następnym ugrupowaniu.

Nikomu nie wolno się z tego śmiać – nawołuje z komicznym patosem Migalski. A co my tu widzimy? - rozsypująca się kanapa polityczna ma w porywach dwa procenty poparcia; jej groteskowa muza Joanna Kluzik-Rostkowska w niecały rok zaliczyła trzy partie, a odchodzący spin doktor zabrał z biura cukier i klucze do internetu. No, jeśli to nie jest śmieszne, to chyba nic nie jest. Przecież to jest komedia w stylu Gangu Olsena, z tą różnicą, że nieudacznicy Olsena nie udawali państwowców.

Migalski w polityce jest stworzony od zera przez Kaczyńskiego, tymczasem opuścił go w przeddzień wyborów i żali się, że patrzymy na niego z politowaniem. Moim zdaniem pochlebia sobie, w opinii publicznej przeważa raczej rozbawienie z dużą domieszką pogardy.

Migalski skarży się, że Pejoten walczy w sytuacji o niebo gorszej niż PiS i Platforma, gdy powstawały. Ale nie pamięta, że tuż po ucieczce z tonącego w ich mniemaniu PiS, on i jego kompania mieli wręcz idealne warunki: olbrzymie zainteresowanie opinii publicznej, autentycznie rozbudzone nadzieje w stosunkowo dużej grupie wyborców, nad wyraz życzliwe poparcie mediów, natychmiast stworzyli kilkunastoosobowy klub parlamentarny. To był komfort, jakiego nie miała żadna nowo powstająca partia w dziejach III RP.

I to wszystko w ciągu dosłownie kilku miesięcy dokumentnie spaprali. Pejoten miał faktycznie szeroko otwarte drzwi do kariery na polskiej scenie politycznej, tymczasem swoją nienawistną narracją wobec byłego dobrodzieja wzbudził głęboki niesmak, najdelikatniej mówiąc. To właśnie obok nieudolności politycznej jest główna przyczyna porażki Migalskiego i jego sfrustrowanej grupki. I tę porażkę zawdzięczają w stu procentach sobie – bo naprawdę mieli złoty róg.

Publiczny śmiech z porażki Pejotenu, na który skarży się Migalski, jest faktem niezaprzeczalnym i z pewnością w jakiejś mierze wynika ze złośliwej satysfakcji. Ale w największym stopniu jest to zdrowy, pokrzepiający i nawet jakby pełen ulgi śmiech Polaków, że do zdobycia poparcia w ich kraju już nie wystarczy bywanie w tefauenach, tokefemach i eremefach. Zanosi się na to, że Pejoten zostanie zapamiętany raczej jako polityczny gang Olsena niż poważny pretendent do władzy.

Jeśli proceder kolegów Migalskiego to ma być samotna walka o wolność i podmiotowość, to dlaczego on i inni europosłowie nie zrezygnują z europejskich apanaży i nie ruszą w bój do parlamentu krajowego? Wtedy pierwszy napiszę, że przypominają mi garstkę obrońców fortu Alamo. A oni napychają sobie kieszenie w Brukseli i chcą nam wmówić, że ich garstka to alegoria wolności wiodącej lud na barykady. No i jak tu się nie śmiać?

http://migal.salon24.pl/321228,i-nikomu-nie-wolno-sie-z-tego-smiac

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka