Na zapraszenie PiS, do Parlamentu Europejskiego przybył o.Rydzyk. Wziął on udział w seminarium poświęconym energii.
Nie szczędził swego zdania na temat państwa polskiego.
Stwierdził, że: tragedią dla Polski jest to, iż od 1939 r. Polską nie rządzą Polacy. Wg niego: Polska dziś, to - dramat, draństwo, niecywilizowany kraj.
Zjechał panią komisarz, obecnie eurodeputowaną PO, Danutę Huebner /szczęśliwie nie nazwał jej czarownicą, jak to zrobił - kiedyś - w stosunku do pani Marii Kaczyńskiej/. Skarżył się też, na zerwanie umowy - przez obecny rząd - jaką wcześniej zawarła jego fundacja Lux Veritatis z rządem PiS, o przyznaniu dotacji na jego odwierty geotermalne.
Natomiast Niemców, o. Rydzyk nie mógł się nachwalić. Ten sentyment pewnie mu został jeszcze z czasów, gdy pracował u nich na "placówce" swego Zakonu i z której odmówił powrotu /aż tak mu się tam podobało/. Dziś o. Rydzyk podziwia Niemców m.in. za ochronę środowiska. Cóż, zielony "ekolog".
I jeszcze dodał, że jest dyskryminowany, bo żyje w państwie totalitarnym. To może by się gdzieś przeniósł?
Zaproszeniem o.Rydzyka do PE było zaskoczonych wielu eurodeputowanych, w tym - niepoiformowany o nim - wiceszef frakcji konserwatystów /EKR/, który wyraził swój sprzeciw, stwierdzając, iż: Parlament Europejski nie może być miejscem promującym interesy ludzi o poglądach ksenofobicznych i homofobicznych.
A mnie zastanawia: w jakim charakterze o. Rydzyk został zaproszony do PE, przez PiS? Czy jako przedsiębiorca, czy może lobbysta? Jedno jest pewne: nie jako duchowny.
Ot, kolejny pisowski strzał w stopę. Z takim protektorem w tle, wyborów w Polsce nikt nie wygra.
