„wygląda na to że pląta się tak już kilka dni, ja go zauważyłam na wiejskiej drodze bo inny kierowca zwolnił i go ominął, a on tak spazmatycznie się rzucał w okolicy pobocza”
Wzięła go do siebie do domu, kocurek był odwodniony, okropnie śmierdział, miał wybite oko i inne rany, złamaną łapkę... na drugi dzień pojechał do lecznicy i już tam został.
Diagnoza: oko nie do uratowania, złamana żuchwa, pęknięte podniebienie, złamana kość ramieniowa, nadkruszona czaszka..
Wyniki krwi nie są tragiczne, ujemny test białaczkowy. Wygląda na to, że wyjdzie z tego.
Kotek przeszedł już pierwszy zabieg, podczas którego wyłuskano oko, zadrutowano górną i dolną szczękę.
Później było kilka dni rekonwalescencji i obserwacji i aktualnie kotek powinien być już także po składaniu łapki (napiszę, jak będę mieć aktualne informacje), miał też mieć od razu kastrację.
Pieniądze na leczenie udało się uzbierać na forum dla koniarzy , na razie uzbierana pula ponad 800zł jest wystarczająca.
Kotek powoli będzie dochodził do siebie i powstaje problem, co z nim dalej zrobić... Niedługo będzie musiał opuścić lecznicę..
Znajomi mieszkają kawałek drogi za Krakowem pod lasem i dojeżdżają do pracy w Krk, więc przez większość dnia ich nie ma... Ciężko z dojazdem i z zasięgiem, a kot będzie jeszcze jakiś czas po zabiegu potrzebował opieki i nadzoru, na razie trzeba go karmić, do tego dojdzie podawanie leków, może jakaś rehabilatacja... Możliwe, że będzie miał problemy neurologiczne. Na razie znosi go trochę na lewą stronę, ale może po zrośnięciu łapy to minie.
Najlepiej by było, żeby choć na ten okres rekonwalescencji trafił do jakiegoś domu tymczasowego w Krakowie (nie liczę na wiele zakładając ten wątek, ale co innego mogę zrobić... ), jak trochę wydobrzeje to myślę, że będzie mógł wrócić do znajomych i tam czekać na znalezienie domu stałego.
Kotek jest w Krakvecie, na razie - dopóki nie wydobrzeje - będzie musiał siedzieć w klatce.