facet wyprobowal to na sobie i zyje,ja tez troche poprobowalem i zyje ..ale sa tacy co juz nie zyja..
motto:nie pil i nie palil i umarl w wieku trzech lat
dziekuje za uwage.
facet wyprobowal to na sobie i zyje,ja tez troche poprobowalem i zyje ..ale sa tacy co juz nie zyja..
motto:nie pil i nie palil i umarl w wieku trzech lat
dziekuje za uwage.
Książka Łukasza Łuczaja jest świetna ale niestety bez zdjęć.Polecam jako uzupełnienie "Zioła i owoce leśne"-leksykon przyrodniczy GeoCenter oraz świetne "Jadalne dzikie jagody i rośliny" Detlev Henschel.Ażeby rozpoznawać rośliny o których pisze Łuczaj,polecam też "Przewodnik do oznaczania roślin"-używam Rostafińskiego bo mały,oraz "Jaki to kwiat".
Po to tyle literatury żeby się nie pomylić.Dla przykładu jedne z najlepszych jadalnych roślin(podagrycznik,pasternak,marchew,seler,kmine k) są z rodziny baldaszkowatych,ale też najbardziej(śmiertelnie-szczwół,szalej) trujące należą do tej rodziny.I dla niewprawnego oka są prawie identyczne z tymi jadalnymi!!
Pozdrav
A choćby mrówki.Zamieszczone przez petro
Pieczone świerszcze są niezłe,mrówki też,innych nie jadłem.
Pozdrav
No ja słyszałem, ale TYLKO słyszałem, , że powabne i smakowite, wypełnione najlepszym, przepysznym, pożywnym, ratującym życie białkiem, są larwy much, rozwijające się w mięsku martwym ( i niekiedy żywym ), pod warunkiem, że usunie się im główki.
Tylko jaki to ma związek z Bieszczadami, gdzie (zwłaszcza po flachę, browar i do spożywczaka) wszędzie blisko???? . Na tym świecie naszym są góry przekraczające kilkakroć obszar Polski , tysiąckroć teren Bieszczadów, są poligony wielkości naszego kraju... Szczególne uznania dla zjadaczy mrówek i świerszczy, serio .Pozdro.
->Chris
No cóż,takie dziwne rzeczy nauczyłem się jeść na Mazurach w "okolicach" stanu wojennego.Raz że w sklepach był tylko ocet,dwa że nie było kasy więc nauczyłem się łowić ryby dzirytem(nie wolno!),pokosztowałem raków gotowanych w kradzionej (wstydzę się) pietruszce.Przy okazji piekliśmy żaby,małże(słabo jadalne) oraz znakomite w smaku rosówki.A mrówki czerwone i świerszcze to już teraz(nowożytnie) w Bieszczadzie właśnie.Mrówki przez przypadek-robiłem obiadek,obok była kłoda,chciałem ją przesunąć,a tu gniazdo w kłodzie.Nie wiele myśląc chwyciłem patelnię z rozgrzanym olejem i ciach-dla spróbowania.Takie chrupkie i kwaskowe,niezłe.Świerszcze też dla spróbowania ale z rozmysłem-ciężko to przyrównać do czegokolwiek:konsystencja krewetek,smak delikatny,świetny.Chciałem jeszcze skosztować pieczonego węża,ponoć niezły.Złapałem więc żmiję ale mi się żal zrobiło i darowałem ją zdrowiem.Ot takie eksperymenta.
Pozdrav
Mazury są OK, w kazdym razie były OK lata temu. W okolicach stanu woj. w sklepach ludziska kupowali po 4,5 kg mięcha na pysk z kartek, górnicy nawet, jak wiem od pewnej tychowianki, po 20 kilo, dzis łykają na plasterki, a nie na kilo, oczywiście tylko wtedy, jak im się dobrze powodzi [pytanie do powodzian : jak Wam sie powodzi ] (spożycie mięcha w latach stanu i dziś vide rocznik statystyczny), ale nie o tym była mowa...xD. Brak kasy to ZAWSZE i WSZĘDZIE problem jest - zgadzam się ;-)). Lepiej dzirytem, niż prądem. Raki, psia krew, to rarytas, masz szczęście. Choć żal do wrzątku na żywca. Jednak pychotka. Małże są super na potencję, rok temu widziałem je w starorzeczach zatrutej Warty, a to znakomity znak (pows3małem się od pożarcia) cO NIE ZNACZY, ŻE .. . Rosówki powiadasz ... Mrówy nie wiem czy nie są pod ochroną, a moze tylko ich kopce. Pewnie węże i żmije też. Wracając do chlorofilu - rewelacyjna herbata jest z gałązek świerku, mnóstwo wit.C. pOZDRO.
a czy znacie jakieś ziola z których da się zrobić coś na stluczenia?
Najlepszy jest aloes,a z naszych ziół arnika górska,ewentualnie jeszcze babka.Arnika jest pod ochroną ale można jej ziele dostać w aptece.
Pozdrav
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki