Zaremba: Korwina-Mikke staram się traktować poważnie. Przez szacunek dla Pana mówię: występuje Pan za antycywilizacją

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Chcącemu nie dzieje się krzywda. Nie ma winy bez ofiary

– to są hasła pod którymi dawni działacze UPR, a dziś Nowej Prawicy, chcą manifestować na rzecz „wolnych konopi".

Spór o szkodzenie samemu sobie ma długą tradycję i trzeba przyznać,  łatwo można w nim popaść w każdą skrajność. Jedną skrajnością były praktyki występujące niegdyś w wielu państwach europejskich, które kazały karać niedoszłych samobójców. Wszak podnosili rękę na życie, cóż  z tego że własne. A po drugiej umieściłbym wyimaginowany obrazek, gdy funkcjonariusz policji kiwa głową z łagodną wyrozumiałością na widok kierowcy z niezapiętymi pasami w samochodzie. Przecież nie powinien dysponować prawem nawet do upomnienia kogoś takiego, co zaś mówić o karze. Jednostka jest wolna.

Ten pierwszy przykład uważam za skrajny, bo ludzie próbujący się zabić są wystarczająco nieszczęśliwi aby ich dodatkowo karać. Powinno się im raczej próbować pomóc. Ale ten drugi oznaczałby, że nie jesteśmy w ogóle zbiorowością. Jedynie sumą jednostek. To ważny punkt sporu między współczesną lewicą (zwłaszcza tą liberalną) i prawicą (ale bez Janusza Korwina-Mikke). Napiszę coś co dla wielu zabrzmi jak herezja: to może rzecz ważniejsza niż z natury bardzo relatywne spory ekonomiczne.

W przypadku zażywania narkotyków moje zdanie jest skądinąd pozbawione przesadnej wojowniczości. Uważam ,że zbiorowość powinna przeszkadzać ludziom je zażywać. Bo nie powinna kapitulować przed złem.  Zastanawiam się jednak, czy to wystarczy aby samych zażywających, na przykład licealistów albo studentów,  karać za szkodzenie sobie więzieniem. Dlatego nie emocjonowałem się zbytnio wojną między rządem Tuska dopuszczającym ostatnio odstąpienie od karania za posiadanie małej ilości na własny użytek, i PiS, który dopatrywał się w tym legalizacji tych specyfików.

Wiem, że policja używa argumentu technicznego: bez karalności nie da się wyłapać dealerów. Tak twierdzą również, uczciwie przyznajmy nie wszyscy, społecznicy walczący z plagą narkomanii, na przykład obecna szefowa Monaru. Inni mówią z kolei, że policjanci chcą sobie ułatwić życie, że wystarczyłyby sprawnie organizowane policyjne prowokacje, do których odpowiednie służby mają od 1994 roku prawo.

Nie zmienia to faktu, że ruch na rzecz wolnych konopi to w sensie politycznym rzecznicy pełnej legalizacji, a w sensie kulturowym propagatorzy kultury narkotycznej. Tak jak była nią Gazeta Wyborcza rozkręcająca swoją akcję propagandową „Narkopolacy". Miało z niej wynikać, że zapalić skręta to tyle co  napić się wody. Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że zakaz nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Ma, i to nawet w społeczeństwie, gdzie normy kulturowe głęboko się zmieniły. Gotów jestem bronić ograniczonej skuteczności prohibicyjnych wysiłków i opatrzeć swą obronę przykładami. Skądinąd krzycząc o „wolnych konopiach", czy pisząc w opiniotwórczej gazecie solidarycą „Narkopolacy",  przyśpieszamy te zmiany jeszcze bardziej.

Korwin-Mikke przyłączający się do ćpunów, choćby najbardziej elegancko ubranych propaguje narkotyki, nie tylko taką czy inną regulację prawną. Z punktu widzenia politycznego można mu tylko pogratulować ślepoty -  ludzi o lewicowych poglądach i tak jako zwolennik kary śmierci i wróg „homosiów" nie pozyska, a prawicowców gremialnie zniechęci. To jest właśnie owa skłonność do seryjnej kompromitacji, o ktorej dopiero co pisałem – w poniedziałek obwieścił w Polsacie, że 80 procent posłów PO i PiS powinno siedzieć w więzieniu, we wtorek rusza na manifę Narkopolaków, w środę... Mogę tylko współczuć rzecznikom ekonomicznej wolności lidera z takim temperamentem.

Ale nie pogratuluję mu przy tej okazji intelektualnej odwagi. Bo uważam, że jest to stanowisko szkodliwe, nie prowadzące donikąd. To w praktyce coś więcej niż chłodna tolerancja, to akceptacja. Smakoszy Korwin może epatować swoją darwinistyczną filozofią każącą mu głosić pogląd, że każdy może się naćpać, a państwo nie powinno mu pomagać, niech zdycha pod płotem (co skądinąd jest postawą pogańską, a polska prawica to dzięki Bogu wciąż środowisko raczej chrześcijańskie). Ale marsz w gronie ćpunów to po prostu przyłożenie ręki do budowania antycywilizacji (lub jak kto woli niszczenia cywilizacji). Zdaję sobie sprawę, że debatowanie z Korwinem-Mikke w tonie patetycznym rodzi kolejny paradoks. Ale ja po prostu traktuję go poważnie.

Piotr Zaremba

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.