Horatius Horatius
1583
BLOG

Wszystkie błędy Kaczyńskiego

Horatius Horatius Polityka Obserwuj notkę 24

Wygląda na to, że PiS, a raczej jego Prezes, wyraźnie stracił instynkt polityczny.

 
A do niedawna nie można mu go było odmówić. Miniona kampania wyborcza byłaby dla PiS-u istnym majstersztykiem, gdyby nie szereg potknięć, do których sam Jarosław Kaczyński się w końcu przyznał. Błędem było poręczanie za kibiców (kiboli?). Błędem były też mgliste dywagacje na temat kanclerz Merkel. Ocieplenie wizerunku partii, a zwłaszcza jej przewodniczącego wyszło PiS na dobre. Co ciekawe, pozostałe „fajne partie”, pełne „swoich chłopaków” i „miłych dziewczyn”, a nade wszystko bezbarwnych liderów zderzyły się z murem. Dla SLD zakończyło się to „reformą”, czyli powrotem starych z politycznego składziku. Na prawicy miały miejsce o wiele bardziej dramatyczne wydarzenia. Za „fajność” PJN zapłacił śmiercią. Prawicowi wyborcy zdecydowali, że chcą właśnie PiS-u, ale mniej agresywnego w sferze werbalnej. Tak, owszem, można tu dywagować o tych, którzy mają podglądy centrowe, którzy zdecydowali się wrzucić do kartki swój głos, biadolić o roli mediów itp. itd. Faktem jest jednak, że PiS zmiażdżył politycznie inne prawicowe partie polityczne. To o czymś świadczy.
 
No, ale ten sukces jest trochę niepełny. Bo na ostatniej kampanijnej prostej Kaczyńskiemu zaczęły puszczać nerwy i… I okazało się, że Jarosław Dobry wcale nie jest taki łagodny, tylko że ma ochotę wrócić do starej retoryki. Rozgromienie wewnętrznej opozycji przypieczętowało jego hegemonię w partii. Trudno się temu dziwić. Zazwyczaj sprawna partia to ta, która ma jednego przywódcę i nie wysyła sprzecznych sygnałów do wyborców. Czy ten sygnał jest jednak dobry? Wątpię, by ktokolwiek dał się ponownie nabrać na uśmiechniętego Kaczyńskiego.
 
Dławienie kolejnych partyjnych frond w widoczny sposób utrwala pewność siebie Prezesa, a wraz z nim najbliższej mu obecnie fakcji. Samozadowolenie już raz zgubiło PiS i oddało władzę w ręce Platformy. Rację należy dać tym publicystom, którzy nie plotą w kółko o politycznym instynkcie Kaczyńskiego, ale stwierdzają, że PiS najnormalniej w świecie zamęczył Polaków swoją „ekspresją”. Wywołał w nich tak negatywne skojarzenia, że utrzymują się one do dzisiaj. Było to gorsze niż zbrodnia. To był błąd.
 
Bez agresywnej (tylko werbalnie) linii propagandowej partii. nigdy nie zaistniała by ideologia grillowania i kult świętego spokoju. Najpewniej nie bylibyśmy tak pobłażliwi dla PO, gdyby nie negatywne skojarzenia, które ciągną się za PiS. Naturalnie, nie powstały one same, ani nie stworzyła ich Partia Kaczyńskiego. Wykreowały je nie kryjące niechęci wobec PiS media, którym jednak politycy PiS nie próbowali specjalnie przeszkodzić. Ba, czasem wyglądało to nawet tak, jakby PiS-owcy celowo wymalowywali na własnych torsach tarczę strzelecką.
 
„Rewolucyjna” retoryka, która miała zaktywizować elektorat nie sprawdziła się również po tragedii smoleńskiej. Z jednej strony Polacy pokazali własną miałkość uciekając od tego tematu gdy tylko pojawiły się ostrzejsze hasła. To fakt. Nie usprawiedliwia to jednak PiS-u, który wcale nie starał się utworzyć szerokiego frontu walki o smoleńską prawdę, ale właściwie z chęcią przyjął postawę ostatniego sprawiedliwego, który jest jedynym obrońcą smoleńskiej sprawy w polityce. W konsekwencji zraził lwią część opinii publicznej do kwestii katastrofy i wszystkiego, co z nią związane. I w tym przypadku prawdziwym demiurgiem „smoleńskiej stabilizacji” były media głównego nurtu, niemniej ponownie PiS w żadnej mierze im nie przeszkodził, a wręcz przeciwnie, tylko ułatwił zadanie. Czy nie pamiętamy haseł typu: „Patrzcie! On znowu zaczyna!”?
 
Dziś historia znowu się powtarza. Ponownie mamy do czynienia z zagrzewaniem do walki. Przed wyborami TVN musiał się porządnie nagimnastykować, żeby przypomnieć o szkodliwości kaczyzmu. Dziś nawet nie musi się zanadto wysilać. Sam Kaczyński wkłada im pistolet do ręki. Bo niby czym jest prowokowanie debaty o karze śmierci? Przecież po PO można nadal skutecznie „jeździć” czepiając się braku reform, bądź ich pozornego charakteru. No ale nie, przecież wygodniej jest zrażać do siebie Kościół. (I to zarówno hierarchię, jak i świeckich.) Domaganie się śmierci bliźniego jest przecież arcychrześcijańskie. Kościół katolicki dopuszcza karę śmierci, ale w ostateczności. Jakoś w Polsce takich ostateczności nie widać. A niesmak pozostanie przez długi czas, szczególnie po upartym obstawaniu przy swoim. Kolejnym błędem jest korzystanie z szyldu Marszu Niepodległości do kreowania własnych akcji społecznych. Zamiast wykorzystywać zasoby społecznej energii z prawej strony Kaczyński woli po prostu zawłaszczyć ideę marszu. Bo jak nazwać sytuację, w której kradnie się po prostu sprawdzoną formułę, a nazwa jest łudząco podobna? Już widzę te nagłówki: „Faszyści znowu maszerują!” Pamiętamy przecież antykaczystowską retorykę zestawiającą marsze z pochodniami ze złowrogim Kaczorem na czele z… III Rzeszą. PiS nie zważając na to zdublował jednak dobrą (?), a już na pewno niezależną inicjatywę do politycznych celów. Warto też zauważyć, że nie zaskarbił sobie tym samym sympatii organizatorów Marszu Niepodległości. Którym prawicowym środowiskom Kaczor teraz podskoczy?
 
Wizja antykońca historii w wydaniu PiS się nie sprawdza. Nie obchodzi mnie sam PiS. Skoro tak się Kaczyńskiemu podoba, to niech go zatapia. Obawiam się jednak, że nieodpowiedzialne zachowania Prezesa i jego świty nie tylko zdeprecjonują szereg wartych uwag haseł (np. dekomunizacja), potrzeb (katastrofa smoleńska) i imprez (Marsz Niepodległości), ale przede wszystkim dolepią polskiej prawicy tak dużą ilość etykietek, że oczyszczenie wizerunku prawicowca w Polsce będzie w najlepszym razie niezwykle trudne.
 
 
 
Horatius
O mnie Horatius

Najlepiej przekonać się jakie mam poglądy czytając moje teksty.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka