piątek, 9 lutego 2018

95. Zawsze chciałam mieć starszego brata, czyli krótka opowieść o Nagakurze Shinpachim ("Hakuoki: Kyoto Winds") + ANKIETA

Na początek chciałabym zachęcić Was do wypełnienia krótkiej ankiety dotyczącej prezentowanych przeze mnie treści. Pomoże mi to lepiej dobierać gry do recenzji i skupić się na dodawaniu tego, czego na moim blogu brakuje. Na stałe ankieta zagości w podstronach bloga, więc w razie czego zawsze będziecie mogły do niej wrócić. Z góry dziękuję!

Link do ankiety: https://www.survio.com/survey/d/I9A5O9E3M3V5P4L3Y


Przyznam szczerze, że podchodziłam do wątku Nagakury trochę jak pies do jeża. Nie ukrywam, że temu panu nie udało się zdobyć mojej sympatii i dziwiłam się, że jest popularniejszy np. od Yamazakiego. Mimo to postanowiłam i w sumie to nawet musiałam dać mu szansę.

Nagakura już na samym początku daje się nam poznać jako w gruncie rzeczy sympatyczny, ale jednocześnie niezbyt rezolutny mężczyzna. Jako jeden z nielicznych bowiem aż do momentu naszego ujawnienia się był święcie przekonany, że jesteśmy chłopcem. Nietrudno domyślić się więc, że ta sensacja sprawiła, że jego zachowanie wobec nas zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. O ile wcześniej Nagakura z lubością wręcz przypominał nam, że mężczyzna powinien być zawsze gotowy na śmierć, o tyle potem nie może się nas wręcz naprzepraszać. Szybko dowiadujemy się również, że jest członkiem sławnej trójki Drombo, w której pełni rolę staruszka i naczelnego idioty, z kretesem przegrywając z Haradą, będącym mężczyzną, który się domyśla, i Heisuke, któremu głupotę można wybaczyć ze względu na wiek. Panowie są jak papużki-nierozłączki i nie tylko pracują wspólnie dla dobra Shinsengumi, ale również wspólnie wymykają się do dzielnicy czerwonych latarni, żeby się napić i zażyć cielesnych uciech. To właśnie podczas jednej z takich prób wymknięcia się "na dziewczynki" panowie zostają przyłapani przez Inoue i udaje nam się uratować Haradę i Heisuke od przymusowego treningu pod okiem przełożonego (biedny Shinpachi!).

Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że Nagakura po prostu podąża za swoimi psotnymi kolegami. Chociaż niejednokrotnie się z nimi droczy, jednocześnie bardzo się o nich troszczy. Widać to szczególnie w przypadku Heisuke, który zostaje śmiertelnie ranny w walce i jest zmuszony do wypicia Wody Życia. Oczywiście mężczyzna przejawia instynkt ojcowski również względem nas. Przy nim możemy mieć pewność, że zawsze będziemy mieć obok siebie kogoś, kto zadba o to, żebyśmy były bezpieczne i żeby było nam ciepło. Niestety, nie posiada w tym temacie takiego wyczucia, jak np. Sanan, i potrafi wejść do naszego pokoju bez pukania, gdzie dopiero musimy uświadomić go, dlaczego tak się nie robi.


Mimo to w tym pozbawionym ogłady wojowniku znajdujemy ogromne pokłady ciepła. Nagakura jest trochę jak przerośnięty promyczek, który w pochmurne dni zastępuje słońce. Zawsze potrafi rozbawić towarzystwo i jest pełen optymizmu. W porównaniu z resztą stanowi mężczyznę o osobowości prostej jak budowa cepa: lubi dużo (i dobrze) zjeść, niewyspany bywa marudny jak dziecko i nie ma w zwyczaju kryć się ze swoimi emocjami. I ja naprawdę nie mam nic przeciwko, tylko że... tacy mężczyźni w ogóle mnie nie pociągają. Doceniam ich jako kumpli w typie starszego brata, ale poza tym nie wzbudzają we mnie żadnych cieplejszych uczuć. Tak również jest z Nagakurą. Jego wątek jest bardzo ciepły i sympatyczny, ale w ogóle nie widzę w nim życiowego partnera dla Yukimury i chyba twórcy też doszli do tego samego wniosku, bo próżno doszukiwać się w jego opowieści czegokolwiek świadczącego o miłości erotycznej względem protagonistki. Można odnieść wrażenie, że jego sympatia do niej jest niewinna jak lilija i czysta i jak spirytus, tylko że w przypadku relacji między mężczyzną i kobietą jest to akurat minus.

Nie potrafiłam przekonać się do Nagakury również dlatego, że pod pewnymi względami przypomina mi rozpuszczonego przedszkolaka. Ten gość po prostu nie umie zachować swojej opinii dla siebie - jak jest zły, to będzie wychodził w połowie rozmowy, trzaskał drzwiami i obwieszczał swoje niezadowolenie całemu światu, mając gdzieś zdanie, potrzeby i uczucia innych. Po paru takich razach zaczęłam widzieć go jako przerośniętego kilkulatka, który beczy w kącie, ilekroć sprawy nie idą po jego myśli. Strasznie wkurzyło mnie również, kiedy zastanawiał się, czy będzie w stanie zaakceptować Heisuke po wypiciu Wody Życia. Cholera, koleś: twój najlepszy kumpel właśnie omal nie wykopyrtnął i cudem został zawrócony z wędrówki na tamten świat i to przez innego twojego kolegę, który wziął na siebie odpowiedzialność za doprowadzenie pierwszego do stanu używalności (Sanan), a ty twierdzisz, że w tym wszystkim najważniejsze jest to, czy go zaakceptujesz, to weź się puknij w głowę, najlepiej kowadłem. Serio, jakby którykolwiek z bliskich mi znajomych (w ogóle jakichkolwiek znajomych) powiedział mi, że nie wie, czy będzie się ze mną kumplował, jeśli wskutek choroby zmieni się mój wygląd albo osobowość (pomijając skrajne przypadki), to bym go kopnęła w rzyć i wskazała mu okno, bo na wychodzenie drzwiami w tym stanie umysłu jest już za późno. Nie przepadam za prozą Zafóna, ale napisał kiedyś bardzo mądrą rzecz: "Jeżeli zastanawiasz się, czy kogoś kochasz, to oznacza, że przestałeś kochać go już dawno" - sądzę, że z przyjaźnią jest podobnie, tym bardziej nie jest uzależniona od naszej atrakcyjności fizycznej.

To wszystko sprawia, że Nagakura zyskuje u mnie tytuł "Najsłabszego Wątku w Hakuoki". Niby mamy tu wielkie pokłady ciepła, niby Shinpachi jest wszędzie tam, gdzie go potrzebujemy, niby jest misiowatym starszym bratem, który dla swojej siostrzyczki jest w stanie zrobić wszystko, ale zdecydowanie brakuje mu głębi. Być może przekonam się do niego w "Edo Blossoms", ale w "Kyoto Winds" mnie zawiódł.


4 komentarze:

  1. Szczerze to z każdym postem z tej gry mam coraz większą ochotę ją ograć. Ogólnie uwielbiam postacie z charakterem "starszych braci" (tylko w normalnych stopniach bez jakiś obsesji... Prawda Toma?) tak więc liczyłam na postać o takim usposobieniu tyle, że chyba z tego co wyczytałam to tak naprawdę żadna z postaci nie ma dokładnie takiego charakteru tylko niektóre mają takie przejawy, a najbardziej właśnie Nagakura, a skoro to taka nijaka postać z zachowaniem momentami rozwydrzonego dzieciaka to podziękuje. Jak zawsze ciekawy wpis i nie mogę się doczekać wpisu kolejnych panów samurajów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czas na pana nr 3. Tym razem padł wybór na Shinpachiego. I tu mam podobne odczucia do Twoich. Na początku polubiłam go za to, że jest takim hmm... jak to się mówi "klasowym błaznem" :P I właśnie to taki typ starszego brata. O ile nie wyżera wszystkiego co mu się nawinie pod rękę xD No, ale chłopak duży to musi dużo jeść xD
    Jego niektóre reakcje związane z naszą płcią są urocze xD Np. kiedy dowiaduje się, że jesteśmy kobietami albo kiedy wchodzi bez pukania do naszego pokoju xD
    Ogólnie jest sympatyczny, miły,opiekuńczy i w ogóle, ale..no właśnie. Idealny byłby jako brat, kumpel i chyba nic więcej. Bardziej od Shinpachiego moje serce poruszyli Hijikata i Okita (chociaż najbardziej chcę dojść do wątku z Saito, Sananem i Ibą :P) Sorry Shin, ale jak na razie Hijikata wygrywa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam teraz w kalendarzu na październik Sanana i normalnie chyba aż siądę w końcu nad Edo Blossoms, bo mi chłop nie da spokoju zza tych okularów.

      Usuń
    2. Sanan woła Ciebie i domaga się uwagi? xD Do Sanana jeszcze trochę zanim dojdę :P Ale muszę skończyć Kyoto Winds bo bardzoo chcę w końcu Edo Blossom zacząć :) a jeszcze trochę wątków mi zostało do ogrania. A ty graj graj w Edoo będę czekać na notki jak coś ;P

      Usuń