piątek, 2 marca 2018

98. Moja mała Furia, czyli opowieść o Heisuke i jego uroczym wchodzeniu w dorosłość ("Hakuoki: Kyoto Winds") + WYNIKI ROZDANIA

Wielokrotnie powtarzałam sobie, że cieszę się, że żadne przeziębienie mnie tej zimy nie rozłożyło, więc przyszła kryska na matyska i siedzę teraz przed komputerem z bolącym uchem, szczęką i połową gardła. Najchętniej dałabym się teraz wykurować Sananowi i dać utulić Haradzie, ale nie ma tak dobrze i moim towarzyszem niedoli został Heisuke Toudou.


Przyznam szczerze, że odkąd jedynie zaczęłam grać w "Hakuoki", wiedziałam, że Heisuke nie będzie moim ulubieńcem. Jak już wiecie, wybitnie nie przepadam za młodziutkimi bohaterami, bo odruchowo traktuję ich jak młodszych braci i nie są oni dla mnie opcją romansową. Dlatego też jak jedynie mogłam, odwlekałam przechodzenie wątku Heisuke, ale na wszystko w życiu przychodzi pora - na jego opowieść też.

Nasz samuraj wygląda na napakowanego podkładami głupoty wyrostka i taki również jest - nie mogłoby zresztą być inaczej, skoro jest członkiem sławnej trójki Drombo. Nie zmienia to jednak faktu, że jest jedną z pierwszych osób, które dowiedzeniu się, jakiej jesteśmy płci, są dla nas miłe. Oczywiście nie oznacza to zbytniego spoufalania się, po prostu sprawia, że przy Heisuke możemy poczuć się chociaż odrobinę bardziej swobodnie niż przy innych. Sam Toudou jest zdecydowanie typem kumpla z gimbusiarskimi zapędami: to wieczny optymista, którym niczym się nie przejmuje (chociaż - jak się później okazuje - jest to jedynie pozorne), nie lubi sprzątać, obija się na potęgę i generalnie nie przepada za niczym, co wymaga od niego jakiegokolwiek wysiłku (jak się przy takiej ilości niezaprzeczalnych zalet dostał do Shinsengumi, Bóg jeden wie). Lubi wyruszać z Haradą i Shinpachim do dzielnicy czerwonych latarni, ale pełni tam funkcję młodszego brata znajomego na imprezie, który upija się już jednym piwem i resztę wieczoru spędza, rzygając do trzymanego na kolanach wiadra (przypomniały mi się teraz imprezy w liceum). Wszędzie go pełno i zawsze głośno musi wypowiedzieć swoje zdanie.

Nie trwa to jednak długo. Odkąd w siedzibie Shinsengumi pojawia się Itou, Heisuke częściej milczy i staje się wyobcowany. W pewnym momencie nie jest w stanie już wszystkiego w sobie trzymać i postanawia się nam zwierzyć. Okazuje się, że nie pochwala działań szogunatu i nie rozumie, dlaczego Shinsengumi mu służy. W pewnym sensie zachowuje się jak typowy wyrostek podważający zasady rządzące światem dorosłych, ale na szczęście nie idzie to w parze z buntowniczym zacięciem, tupaniem nóżką i trzaskaniem drzwiami. Można odnieść wrażenie, że przechodzi po prostu normalny dla młodych ludzi okres pełen dylematów i obierania własnej drogi. Nie poznajemy wszystkich szczegółów na temat okoliczności jego wstąpienia w poczet wojowników Shinsengumi, ale możemy uświadomić sobie, że stało się to dla niego zbyt wcześnie i nie zdążył jeszcze pojąć, na czym tak właściwie polega kodeks samuraja. Bardzo spodobał mi się też fakt, że Heisuke jako jeden z nielicznych przedstawiał Itou w dobrym świetle i starał się zrozumieć jego racje - dzięki temu przekonujemy się, że w grze nie ma podziału na "tych dobrych" i "tych złych" - jest to raczej opowieść o wojnie pomiędzy różnymi stronami konfliktu. Ostatecznie nasz szczypiorek odchodzi do nowo powstałej grupy Itou i odłącza się od Shinsengumi, czego pewnej nocy omal nie przypłaca życiem.



Bardzo ważną rolę w historii Heisuke odgrywa Sanan, którego poznajemy w tej historii od nieco innej strony. Można odnieść wrażenie, że mężczyzna odnajduje perwersyjną wręcz przyjemność w wymierzaniu swoim podopiecznym kar i nieustannym patrzeniu im na ręce. Kiedy Heisuke otrzymuje śmiertelne obrażenia i decyduje się wypić Wodę Życia, Sanan uczy go, jak wygląda życie Furii, i robi to w wyjątkowo bezpośredni i brutalny sposób. Wyraźnie nakłania go do tego, żeby zaprzedał swoje człowieczeństwo i oddał się piciu krwi swoich ofiar. Napotykając jednak wyraźny sprzeciw, zdobywa się na akt miłosierdzia i wręcza chłopakowi przygotowane przez siebie zioła, które pozwalają w niewielkim stopniu kontrolować żądzę krwi. Nie zmienia to jednak faktu, że Heisuke prędzej czy później będzie musiał zasmakować posoki.

Ostatecznie młodzieniec powraca do Shinsengumi i odkrywa, że odnalazł cel swojego życia, a raczej powód, by walczyć. Jesteśmy nim oczywiście my. Chłopak stawia nas ponad wszelkie idee i postanawia zostać naszym osobistym obrońcą. Oczywiście stąd już tylko jeden krok do zakochania i jeszcze przed zakończeniem gry wyznajemy sobie nawzajem miłość. Trochę mi to zgrzyta, ponieważ następuje dosyć nagle i nie widzę u naszej protagonistki zbytniego przekonania. Podobnie jak w przypadku historii Yamazakiego, brakuje mi tu jakiegoś spoiwa, które tłumaczyłoby narastające między postaciami uczucie. Nie jest źle, ale jednak Heisuke nie jest moim zdaniem dojrzały na tyle, żeby nadawał się do bliższej relacji z dziewczyną. To jeszcze dziecko, które potrzebuje nakierowania i dopiero kształtuje swój charakter. Owszem, Souji też jest mocno zdziecinniały i pyskaty, ale jest przy tym samoświadomy. Heisuke dopiero dojrzewa.

Z tego też powodu nie mogę powiedzieć, by nasz chłopaczek przypadł mi do gustu, ale mimo to jego wątek przechodziło mi bardzo przyjemnie. Jest on o tyle ciekawy, że sporo wyjaśnia na temat Furii i podczas rozgrywki mamy okazję zobaczyć Kazamę na dywaniku u demonicznej księżniczki. Dlatego nie odradzam i zachęcam do rozegrania tego wątku, nawet jeśli nie gustujecie z szczypiorkach.


***
A teraz czas na chwilę, na którą wszyscy czekali (a najbardziej nasi kochani samurajowie!), a więc wyniki giveawaya (wiem, że miały być wczoraj, ale zmogła mnie choroba). Gra "Hakuoki: Kyoto Winds" wędruje do... Keki Haku! Moje gratulacje! Skontaktuj się ze mną mailowo (kocham.gry.otome@gmail.com), a gra znajdzie się w Twoich łapkach. :)

Dziękuję wszystkim za udział i zapraszam za tydzień - będę mieć dla Was coś szczególnego!

10 komentarzy:

  1. Tylko dzięki Twoim recenzjom mam coraz to większą ochotę na tego vna. :)

    Gratuluję zwycięzcy! ♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle, to kuruj się, bo choroba to zło >\\\\<

      Usuń
    2. Polecam, bo mogę z czystym sumieniem napisać, że to najlepsza gra otome, w jaką grałam. Na różnych promocjach (np. w Humble Bundle Store czy na Fnatical) możesz kupić czasami grę prawie o połowę taniej (60-70 zł), więc polecam od czasu do czasu tam zaglądać. Gra nie jest bez wad (nie ma gry bez wad), ale ja nawet pomimo kilku niedociągnięć daję jej 10/10.

      Usuń
  2. O teraz jest typowy sezon na choroby, więc trzymaj się i zdrowiej szybko :*
    Dzięki za kolejny wpis na temat Kyoto Winds :) Jak zawsze opisane perfekcyjnie ^^
    Właśnie w grach otome młodsi lub dużo młodsi bohaterowie (nie wiem czy u innych graczy też tak jest, czy może ja takie odczucia mam xD), ale wzbudzają typowo matczyne uczucia (może dlatego, że stara kobieta ze mnie xD), albo właśnie jak u Ciebie takie bliżej do młodszego brata. Chociaż czasami potrafią właśnie pozytywnie zaskoczyć i być bardziej poważni od ich starszych kolegów :P

    Jak na razie z Twoich wpisów pozostaje jednak bardziej skłonna zagrać i poznać bliżej Sanana i Hijikate ;)
    Będę szukać i szperać czy gdzieś w promocji nie natknę się na grę i mam nadzieję uda mi się zagrać :) Dzięki za zachętę ^^
    Gratulacje dla zwycięzcy!
    Jeszcze raz życzę zdrówka i czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje dla zwycięzcy!
    Heisuke to moja druga ulubiona postać z Hakuoki, aczkolwiek przyznaję, że jego historia była znacznie bardziej bliska sercu mnie pięć lat temu, niż aktualnie. Mimo to dalej mam wielki sentyment do jego drogi do odnalezienia siebie i dojrzewania ramię w ramię z Chizuru. Stara miłość jednak nie rdzewieje!
    Swoją drogą, sama postać Heisuke i jego niedojrzałość stanowi ciekawy kontrast z Saito i Ibą, gdyż cała trójka panów jest w tym samym wieku. Długo byłam przekonana, że Heisuke jest od nich dużo młodszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są w tym samym wieku? W życiu bym nie podziewała! To mnie zaskoczyłaś. :D

      Usuń
    2. Lubię wiedzieć ile postacie mają lat, a więc kiedyś zrobiłam mały research kto jest w jakim wieku w którym roku... Przekrój jest całkiem interesujący.
      Największe zaskoczenie dla mnie to to, ze Souma jest rok starszy od Heisuke, Iby oraz Saito (Souma zawsze wydawał mi się dużo młodszy niż reszta), a także to, że Yamazaki ma 30 lat (na początku gry, w 1864).

      Usuń
    3. Dla mnie tam oni wszyscy są dużo młodsi niż powinni. xD

      Usuń
  4. Bardzo dobra recenzja.

    OdpowiedzUsuń