piątek, 2 lutego 2018

94. Nadzy lokaje w natarciu, czyli moje pierwsze spotkanie z grą yaoi 18+ ("Naked Butlers")

Kiedyś postanowiłam sobie, że nie będę recenzować gier dla dorosłych, z góry określając je jako słabe fabularnie i niegodne uwagi. Później poznałam "Fashioning Little Miss Lonesome" i świetnie się przy tym tytule bawiłam, chociaż miałam mu również sporo do zarzucenia. Sądziłam, że podobnie będzie z grami yaoi, dlatego kiedy jedynie ujrzałam otagowaną jako "komedia" grę "Naked Butlers", ani chwili się nie zastanawiałam i pobrałam ją na swój dysk. Czy gra spełniła moje oczekiwania? Od razu piszę, że nie. I jeżeli lubicie yaoi, mam szczerą nadzieję, że wyjaśnicie mi fenomen pewnych przedstawionych w produkcji zachowań.


W grze wcielamy się w postać całkowicie przeciętnego studenta o imieniu Tomoaki. Chłopak na co dzień dorabia sobie w kawiarni, ale ledwo wiąże koniec z końcem i niczym w ogóle się nie wyróżnia: nie jest ani wybitnie mądry, ani przystojny, nie ma nawet żadnych sprecyzowanych zainteresowań. Mimo to nie można odmówić mu pewnego uroku i kultury, o czym przekonujemy się, kiedy ratuje koleżankę z pracy przed przystawiającym się do niej klientem. Niestety nie podoba się to jego szefowi i chłopak traci posadę. Tomoaki nie zamierza jednak się poddawać i postanawia znaleźć sobie nową pracę. I szuka... szuka... szuka... aż pewnego dnia uświadamia sobie, że jeżeli szybko niczego nie zarobi, to niebawem wyląduje na bruku. Właśnie wtedy przez przypadek (oczywiście) znajduje ulotkę z dosyć niecodzienną, ale również enigmatyczną ofertą: "30 000 jenów za każdy dzień pracy, w której nie musisz nic robić. Możesz jedynie leżeć i pachnieć". Pełen obaw, ciekawości i - nie oszukujmy się - desperacji, postanawia udać się pod wskazany adres. Na miejscu znajduje ogromną i elegancką posiadłość, do której zostaje odprowadzony przez równie eleganckiego (chociaż na szczęście nie ogromnego) lokaja. Następnie Tomoaki odbywa rozmowę ze starszym służącym, który wyjaśnia mu, że wcale nie jest w ukrytej kamerze i wcale nie padł właśnie ofiarą mafii. Okazuje się, że poprzedni właściciel rezydencji wyjechał na wakacje i postanowił znaleźć kogoś, kto za odpowiednik wynagrodzeniem zechce zająć przez miesiąc jego miejsce. Do obowiązków zastępcy nie należy jednak wcale zarządzanie dobytkiem, a... pozwalanie na usługiwanie sobie przez grupę przystojnych lokajów, tak żeby nie wyszli z wprawy przez powrotem swojego prawowitego lorda. Nie ma przy tym żadnych ograniczeń - jeżeli chcemy, możemy nawet zniszczyć posiadłość. Mamy rządzić podług swojej własnej, bez oglądania się na jakiekolwiek istniejące w tym świecie zasady.

Z początku Tomoaki czuje się jak w świecie ze snów (i wcale mu się nie dziwię) i chociaż nadal ma wątpliwości, wprost nie może uwierzyć w swoje szczęście. Próbuje również zaprzyjaźnić się ze swoimi osobistymi służącymi: eleganckim Sakumą, silnym Toudou, uwielbiającym gotować Komine, małomównym Ichinose i dziecinnym Arisato. I przyznam szczerze, że do tego momentu było naprawdę fajnie i postać protagonisty dawała się lubić.

Potem było jednak już tylko gorzej.



Bo o ile początkowy stosunek Tomoakiego do lokajów jest pełen życzliwości i sympatii, o tyle z czasem zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Nasz bohater przekonuje się bowiem, że jego słudzy zrobią dla niego wszystko i w razie czego bez problemu skoczą za nim w ogień. Postanawia więc sprawdzić, czy tak jest w istocie i zaczyna namawiać ich do coraz bardziej obscenicznych zachowań. Taki zarys fabularny mógłby sprawdzić się w thrillerze psychologicznym, ale w przypadku "Naked Butlers" zapomnijcie o jakiejkolwiek poprawności. Wszystko jest tu płytkie i powierzchowne, bo w końcu to komedia - ten sadyzm ma Was śmieszyć. Mnie osobiście on miejscami przerażał.

I żeby nie było - moje złe doświadczenie z tym tytułem nie wynika wcale z mojej pruderii czy braku zamiłowania do oglądania scen seksu między mężczyznami (chociaż to akurat jest prawdą). Wynika z tego, że uważam, że wszystko powinno mieć swoje granice i że twórcy gier powinni brać pod uwagę to, jakie wartości przekazują swoim graczom, nawet jeśli adresują swój produkt do dorosłych (nie chcę tutaj nikogo obrażać, ale naprawdę ciężko jest oczekiwać od osiemnastolatka pełnej psychicznej i społecznej dojrzałości). Już pomijając fakt, że mówimy o komedii, która z zasady powinna być lekka i odprężająca, nawet gdy zawiera "pieprzne" sceny. I ta gra naprawdę mogła tak wyglądać. Twórcy postanowili jednak pójść inną drogą. I ja tej drodze zdecydowanie się sprzeciwiam.

W grze wcielamy się bowiem w brutala bez skrupułów, który poniża swoich lokajów, łamie ich prawo do prywatności i zmusza ich do robienia tego, na co kompletnie nie mają ochoty. Nie rozumie słowa "nie". Jest jak wielki rozpieszczony bachor, któremu wydaje się, że wszystko mu się należy. Żeby poniżyć swoich służących, gotów jest zniszczyć to, co dla nich ważne, i całkowicie ich od siebie uzależnić. Najgorsze jest jednak to, że przenosi te zachowania również na sferę seksu. Jedynie wątek Komine jest jedynym, w którym lokaj od początku ma na naszego bohatera chrapkę. W przypadku reszty mamy do czynienia z regularnym napastowaniem, gwałtami, a nawet zmuszaniem do prostytucji. Jest to szczególnie widoczne w wątku Ichinose i przyznam szczerze, że podczas jego przechodzenia miałam ochotę złapać Tomoakiego za fraki i urządzić mu spotkanie pierwszego stopnia z asfaltem albo rzeką pełną wygłodniałych aligatorów. Okazuje się bowiem, że według protagonisty zmuszanie do seksu kogoś, kto odmawia, płacze i krzyczy, jest fajne. Nie, panie Tomoaki - to jest gwałt. I nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem, żeby czerpać z tego przyjemność, nawet w fikcyjnym świecie gry. To jest obrzydliwe, niesmaczne i nie zawiera w sobie ani odrobiny erotyzmu. Same sceny seksu są często tak absurdalne, że aż śmieszne - nie ma w nich niczego podniecającego ani budowania atmosfery. Są zwyczajnie źle napisane i to na wszystkich możliwych poziomach. Muszę jednak przyznać, że strasznie się uśmiałam, wyobrażając sobie mężczyzn, którzy musieli podkładać pod ten cyrk głosy i jestem pełna podziwu, że zrobili to z takim zaangażowaniem, przy okazji nie umierając z zażenowania.



Oczywiście każdy z lokajów ma do opowiedzenia swoją własną historię, chociaż w grze jest zdecydowanie więcej seksu niż fabuły. Osobiście rozegrałam wszystkie wątki poza wątkiem Arisato, bo wiedząc, z czym mam do czynienia, nie byłabym w stanie wziąć na warsztat postaci, która wygląda tak młodo. W miarę podobał mi się wątek Toudou (w ogóle jest to mój ulubiony lokaj, jeśli już miałabym jakiegokolwiek wybrać), ale nawet on został zniszczony przez poczynania głównego bohatera. Zresztą sami służący również są tak papierowi, jak jedynie papierowi mogą być - ich reakcje są całkowicie nienaturalne i zdają się być na siłę umieszczeni w zdecydowanie przyciasnych sztywnych ramach. Nie ma w nich żadnej głębi.

Oczywiście nasza przygoda nie kończy się zgarnięciem Tomoakiego przez policję ani jego opamiętaniem się. Wszystkie wątki kończą się słodkim happy endem i odziedziczeniem posiadłości na zawsze. I gry w mojej opinii nie ratują ani całkiem ładne ilustracje, ani wpadająca w ucho muzyka. Tutaj wszystko jest po prostu nie tak. To nie jest komedia. To jest dramat.

Natknęłam się w sieci na opinie yaoistek, którym "Naked Butlers" przypadło do gustu, dlatego jeśli wiecie, co mogłoby tłumaczyć sympatię do tak niedopracowanej, słabej i paskudnie przemyślanej gry, to dajcie znać. Bo ja nie jestem w stanie tego zrozumieć.


Osobiście odradzam, ale jeśli mimo wszystko zamierzacie zakupić grę i przekonać się o wszystkich opisanych powyżej rewelacjach na własnej skórze, możecie zakupić "Naked Butlers" bezpośrednio na stronie wydawcy:

https://www.mangagamer.com/detail.php?goods_type=1&product_code=1032

Za możliwość zrecenzowania gry dziękuję MangaGamer.


15 komentarzy:

  1. VN nie wygląda na zbyt ciekawie. Raczej nie trafi na listę must-read :v

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie gra może nawet wyglądać brzydko, byleby miała do opowiedzenia jakąś historię. Tutaj niestety tak nie jest.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio, ludzie, jak już się na siłę reklamujecie, to chociaż róbcie to z sensem.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. obserwuję, bo zaciekawił mnie Twój blog ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam szczerze, że Mangagamer nie wybrał sobie najlepszej pozycji na swój pierwszy tytuł z gatunku BL, co może zrazić wiele osób mających z nim styczność po raz pierwszy...
    Czytałam bloga osoby, która przetłumaczyła tą grę (btw pracowała również przy otome OZMAFIA). Pisała, że jest to zdecydowanie pozycja dla osób, którym odpowiada specyficzne poczucie humoru twórcy. Nie jestem fanką tej gry, przeszłam jedynie kilka "najłagodniejszych" zakończeń, może kiedyś zdecyduję się ukończyć całość. Przyznaję się, że w kilku momentach nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, niektóre sytuacje to po prostu "WTF co tu się odwala?!" Z drugiej jednak strony istnieje cała masa gier hentai o podobnych a nawet gorszych treściach.

    Na koniec dodam, że autorem gry jest mężczyzna ;) Na blogu Mangagamer dostępny jest wywiad z nim, niezły z niego śmieszek XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nie jest chyba pierwsza pozycja BL wydana przez MangaGamer. O ile się nie mylę, pierwszą było "No, thank you!". Tak czy siak, do mnie to "specyficzne" poczucie humoru nie przemawia.

      Usuń
  5. Zapomniałam o No thank you! Ten tytuł kiedyś przeszłam i muszę powiedzieć, że warto się z nim zapoznać ze względu na dobrą fabułę i interesujące postacie (chociaż osobiście wolę nieco inne klimaty ).

    Tak czy inaczej obie te gry są dość kontrowersyjnymi wyborami w porównaniu z gustami większości fanów BL. Na miejscu Mangagamera wybrałbym coś zdecydowanie lżejszego . Szkoda, że nie zapowiedzieli żadnego otome na 2018 :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście słaby tytuł jak na początek, chociaż mogło być gorzej! :D Osobiście polecam gierki ze studia Nitro+chiral, bardzo mocno koncentrują się na fabule i właściwie w tych popularniejszych gierkach scen seksu jest bardzo mało. DMMD to chyba najlepszy wybór na początek- fabuła, jak zwykle, jest bardzo dopasowana, postacie prześwietne i rysunki 10/10.
    Wiem, że Naked Butlers mogło zostawić trwały ślad na psychice, ale Nitro+chiral to zupełnie inny poziom. Osobiście moim faworytem jest Lamento: Beyond Two Souls. Jeżeli lubisz klimaty fantasy, smutne historie i koty to można się w niej zakochać! Do tego OST wyciska łzy (Itou Kanako i Watanabe robią swoje). Jeżeli jeszcze się wahasz, to może OSTy cię chociaż zachęcą :D
    Pozdrówka o/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście miałam na myśli Beyond the void Tytuły mi się pokićkały :')

      Usuń
    2. Chodziło chyba o Lamento: "Beyond the Void". ;)

      Dla mnie gry studia Nitro+chiral są jednak generalnie słabe i mają bardzo dużo niewykorzystanego potencjału.

      Usuń
    3. Wydaje mi sie, że wśród yaoi generalnie nie znajdzie się nic lepszego :'D Niestety fanki tego gatunku w większości są łatwe do zaspokojenie czymkolwiek i później wychodzi takie Naked Butlers

      Usuń