Ograniczenie kompetencji, zawieszenie na jakiś czas sprawowanej funkcji - to były propozycje rozwiązania kompromisowego w sprawie wiceszefa Parlamentu Europejskiego Ryszarda Czarneckiego. Tak wynika z nieoficjalnych informacji korespondentki Polskiego Radia Beaty Płomeckiej. Ale na to nie zgodzili się przewodniczący kilku grup politycznych, którzy chcą odwołania Czarneckiego ze stanowiska wiceprzewodniczącego PE.
Dziś szefowie frakcji zdecydowali, że wniosek o odwołanie trafi na przyszłotygodniową sesję plenarną w Strasburgu.
Chodzi o wypowiedź pod adresem europosłanki Róży Thun. Jej krytykę sytuacji w Polsce Ryszard Czarnecki porównał do działań szmalcowników. Europarlamentarzystka PO zapowiedziała, że wytoczy Czarneckiemu proces. CZYTAJ WIĘCEJ>>>
Odwołania Ryszarda Czarneckiego zażądali chadecy, socjaliści, liberałowie i zieloni, a później dołączyli komuniści. Jeśli deputowani należący do grup zagłosują, tak jak chcą ich przewodniczący, to Ryszard Czarnecki zostanie odwołany. Wtedy konserwatyści i reformatorzy, do których należy delegacja Prawa i Sprawiedliwości, powinni wystawić swojego kandydata.
W ostatnich dniach przewodniczący Europarlamentu Antonio Tajani konsultował się z szefami chadeków, socjalistów, liberałów, zielonych i komunistów i proponował inne rozwiązania zamiast odwołania Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceszefa Parlamentu Europejskiego. Rozmówcy Polskiego Radia informowali, że propozycja kary finansowej została natychmiast odrzucona przez szefów tych grup jako zbyt słaba.
Później padła propozycja, by zawiesić Ryszarda Czarneckiego na jakiś czas i odsunąć od prowadzenia obrad w Parlamencie Europejskim i by ograniczyć jego kompetencje. Ale i tę propozycję szefowie grup politycznych ostatecznie wczoraj odrzucili. Uznali, że możliwe jest tylko odwołanie ze stanowiska.
O odwołaniu z funkcji kierowniczej w Parlamencie Europejskim decydują europosłowie większością dwóch trzecich głosów.