Cyrk na komisji. Kobieta twierdziła, że rzucono na nią klątwę. Jaki nie wytrzymał [WIDEO]

Komisja reprywatyzacyjna przesłuchała właścicielkę jednej z warszawskich kamienic. Kobieta mówiła m.in. o tym, że właściciele jednej z ras psów nie szanują prawa, a lokatorka jej kamienicy jest "szeptuchą".

Lokatorzy mówią o napaściach, pobiciach, wymienianiu zamków i utrudnianiu wejścia do budynku. Właścicielka zreprywatyzowanej kamienicy przy Lutosławskiego 9 na warszawskim Żoliborzu wszystkiemu zaprzecza. - Jestem normalną osobą. Nie jestem taką osobą jak mnie przedstawiają - mówiła przed komisją weryfikacyjną. Dodała, że "jest osobą wrażliwą, bardzo lubi koty i nie robi nikomu żadnej krzywdy". 

Właścicielka budynku uważa natomiast, że sama jest nękana i od początku traktowano ją jak wroga.  Nie czułam się za dobrze, ale czekałam aż każdy dostanie mieszkanie od gminy i nikogo nie wyrzucałam, a tym bardziej biłam. Nie biegałam z kijem żadnym. Ale człowiek ma chwilami tak dosyć, że się poddaje i się zachowuje nie tak jak powinien - mówiła. 

Amstaffy i szeptuchy

Jej zeznania skupiły się na jednym z lokatorów, którego określiła słowami "rasowy nękacz i mściciel". Mężczyzna ma ją nagrywać i zakładać sprawy w sądzie. - Na każdej rozprawie mówi, że córka ma amstaffa. Dlatego amstaffa, bo przeważnie amstaffa mają ludzie, co nie szanują prawa - perorowała kobieta. 

Wiceminister Patryk Jaki nie wytrzymał. - Przepraszam, ja muszę zaprotestować. Znam dobrych ludzi, którzy mają amstaffa. Obawiam się, że to nie jest kryterium. Byłoby ciężkie do zweryfikowania - mówił, nie dowierzając. 

Właścicielka kamienicy zeznała także, że żona lokatora "dwa razy rzuciła klątwę" na jej rodzinę. - Tak paluchem tym w nos: "żeby twoje wnuczki, żeby twoje dzieci, żeby twoja cała rodzina..." nie będę tutaj powtarzać - mówiła. Gdy wiceminister zapytał, "o co chodzi z tymi klątwami", dodała: - Ja nie wiem kim ona jest. Może jakąś jest szeptuchą czy kimś takim, ja się na tym nie znam. Dwa razy [powiedziała - red.] "rzucam na ciebie klątwę". 

Lokatorzy wywożeni i bici

Kamienica przy Lutosławskiego 9 na warszawskim Żoliborzu. Kamienica została sprywatyzowana wraz z lokatorami w 2014 roku. Jedna z lokatorek zeznała przed komisją, że budynek został odremontowany tuż przed reprywatyzacją. Miasto zainwestowało między innymi w wymianę okien i drzwi, a także remont dachu. Doprowadzono również ciepłą wodę, wymieniono instalację elektryczną i zamontowano nowe czytniki. Zeznająca podkreśliła, że miasto zrobiło w ten sposób prezent nowej właścicielce.

Była lokatorka zeznała także, że po trzech miesiącach od prywatyzacji nowa właścicielka podniosła czynsz o kilkaset procent, mimo że tuż po przejęciu kamienicy deklarowała, iż podwyżki nie będzie. Alina Kołodziejczyk musiała płacić za mieszkanie tysiąc złotych miesięcznie. Była lokatorka zeznała, że właścicielka robiła też wszystko, by mieszkańcy wyprowadzili się z budynku. Dochodziło także do bezpośrednich napaści na lokatorów. Jeden z nich został pobity, po czym zabrano mu dowód osobisty. Innego wywieziono kilka kilometrów od domu, po czym w jego mieszkaniu wymieniono zamki. Lokatorzy byli też systematycznie zastraszani i nękani.

"Kiedy mieszkanie opuszczą szczury"

Jako druga zeznania złożyła Katarzyna Gołub, która opowiadała o relacjach lokatorów z nową właścicielką nieruchomości. - Z chwilą, gdy odmówiłam przyjęcia umowy, nowa właścicielka zaczęła mnie poniżać, obrażać i natarczywie pytać, kiedy opuścimy lokal. Pytała, kiedy mieszkanie opuszczą szczury - zeznała kobieta. Katarzyna Gołub opowiadała także o innych przykładach nękania, które miały nakłonić ją i jej rodzinę do wyprowadzki z budynku. Jak podkreśliła, była wówczas jedyną żywicielką rodziny. Katarzyna Gołub zeznała, że kiedy wracała z pracy czy z zakupów, właścicielka, "pani Wierzbicka wraz z rodziną utrudniali jej wejście do kamienicy, a nawet wpisanie kodu do drzwi wejściowych". 

Katarzyna Gołub mówiła też o sytuacji Marka Orłowskiego, lokatora, którego nowi właściciele budynku wyrzucili na bruk. Chorego na cukrzycę mężczyznę pozbawiono dostępu do leków, które zostały w mieszkaniu. Mężczyzna zmarł, nie doczekawszy się przeprowadzki do mieszkania socjalnego.

Przewodniczący komisji Patryk Jaki powiedział, że zeznania lokatorów są szokujące, bo pokazują, jak reprywatyzacja zmieniała się w horror i jak w jej wyniku pozbawiano ludzi dachu nad głową. Wiceminister sprawiedliwości dodał, że losy lokatorów zreprywatyzowanych kamienic najlepiej pokazują, jak bardzo potrzebna jest duża ustawa reprywatyzacyjna. Obecnie kwestie Dekretu Bieruta reguluje mała ustawa reprywatyzacyjna, która obowiązuje od września 2016 roku. Komisja Weryfikacyjna może unieważnić prywatyzację, powołując się na naruszenie ważnego interesu społecznego.

Komisja reprywatyzacyjna o Noakowskiego 16: Rodzina Waltzów ma oddać miliony złotych

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.