Po ostatnim tąpnięciu, w związku z wycofaniem się Urubki z wyprawy na K2, emocje w bazie wciąż nie opadły. Niektóre rosyjskie profile na twitterze poinformowały, że jeden z najwybitniejszych himalaistów na świecie za karę został odcięty od internetu.
Krótko po tych doniesieniach Krzysztof Wielicki, kierownik wyprawy, potwierdził, że odmówił Urubce dostępu do internetu. - Denis w czasie wyprawy wysyłał do różnych mediów krytyczne informacje o naszej wyprawie i o jej uczestnikach. Nie widziałem powodu, by korzystając z naszego serwisu kontynuował swoje subiektywne opinie. Nieprawdą natomiast jest, że uniemożliwiłem Denisowi kontaktu z rodzina i najbliższymi. Otrzymał możliwość połączeń telefonicznych za darmo, z której skorzystał. Osobiście powiadomiłem o powrocie Denisa do bazy jego żone Olgę. Otrzymuje pełną pomoc organizatora w zejściu do Skardu, opiekę naszego agenta oraz wszystkie bilety lotnicze w drodze powrotnej - wyjaśnił w oświadczeniu Wielicki.
W środę rano Urubko opuści bazę pod K2. - Do końca miałem nadzieję, że chłopaki podadzą sobie ręce i spróbują razem kontynuować wyprawę - mówi Bogusław Magler, szef Polskiego Klubu Alpejskiego i przyjaciel Urubki. - Szkoda mi Denisa. Będzie to wyglądało trochę, jakby został wygnany z tej wyprawy.
- Ale nie było innej możliwości. Po tym co zrobił, stracił zaufanie w zespole. Wykręcił taki numer, po którym trudno było sobie wyobrażać dalszą współpracę - dodaje himalaista Janusz Majer.
Urubko rozpocznie 100 km trekking lodowcem Baltoro, pełnym niebezpiecznych szczelin. Będzie miał do pomocy tragarzy wysokościowych, którzy asystowali w zakładaniu obozów i poręczowaniu. Dojście do Askole, najbliższej miejscowości powinno mu zająć kilka dni. Stamtąd busem będzie musiał dojechać do Skardu, a dalej samolotem - jeśli warunki będą na to pozwalały - do Islamabadu. W przeciwnym razie czeka go 24-godzinna podróż autobusem po najwyżej utwardzonej drodze na świecie, czyli Karakorum Highway.
Obecnie wszyscy członkowie wyprawy znajdują się w bazie na wysokości 5100 m. Zostali przebadani przez lekarza. Wyniki podano w raporcie, który opublikowano na facebooku Polskiego Himalaizmu Zimowego.
"Rany całkowicie zagojone (genialne szycie), nos po złamaniu z nieznacznym przemieszczeniem i obrzękiem, które obniża drożność przewodu nosowego. Generalnie działamy przeciwobrzękowo i przeciwspastycznie na oskrzela. Brak jakichkolwiek zagrożeń i pełna gotowość do dalszej akcji." - to fragment raportu dotyczącego stanu Adama Bieleckiego, któremu na początku lutego spadł kamień, co skończyło się na złamaniu nosa i ranie głowy.
W raporcie znalazła się również wzmianka o stanie Janusza Gołąba, kierownika sportowego wyprawy, który chorował w ostatnich dniach. "Również jest gotowy do dalszej akcji, choć wymaga "odbudowy" w zakresie rezerw energetycznych." - czytamy.
Po odejściu Urubki wiele wskazuje, że w przypadku najbliższego okna pogodowego Bielecki z Gołąbem będą wyznaczeni do dalszej aklimatyzacji w obozie trzecim (7200 m), a następnie do ataku szczytowego.
Obaj poznali już razem smak pierwszego zimowego wejścia na ośmiotysięcznik. W marcu 2012 roku zdobyli Gaszerbrum I (8050 m). Podczas ataku szczytowego dotarli na 7000 m, przykryli się jednym śpiworem i próbowali zasnąć na parę godzin. Ponownie wyruszyli o północy. Na szczycie stanęli o ósmej rano. Temperatura odczuwalna wynosiła -60 stopni Celsjusza. Obaj odmrozili sobie nosy, a Bielecki jeszcze palec u nogi.
Warunki w Karakorum uniemożliwiają wspinaczkę na ścianie K2. Sypie śnieg, a podmuchy wiatru osiągają 80 km/h. W piątek, w okolicach kopuły szczytowej będzie wiało nawet 105 km/h. Od niedzieli warunki mają być znacznie lepsze. Z kolei we wtorek (6 marca) otworzy się szansa na atakowanie szczytu. Polacy na osiągnięcie wierzchołka mają coraz mniej czasu, bo tylko do 20 marca, kiedy kończy się kalendarzowa zima.
W historii alpinizmu tylko trzy razy próbowano wejść zimą na drugi najwyższy szczyt świata, z czego dwie wyprawy organizowane były przez Polaków. Najwyższa osiągnięta wysokość to 7650 m n.p.m. Dokonali tego w 2003 r. Marcin Kaczkan, Denis Urubko i Piotr Morawski.